Dodany: 27.03.2013 12:55|Autor: polter

Japońskie ciasteczka z metaforą


Zaginione koty, znikające słonie, melancholia, problemy emocjonalne i trudności w relacjach między ludźmi. Haruki Murakami zaprasza do świata swojej prozy.

Nawet jeśli sami nie zetknęliście się z twórczością pisarza z Kraju Kwitnącej Wiśni, musieliście o nim słyszeć albo widzieć ludzi czytających jego książki w autobusie, parku czy na uczelni. Murakami wypracował własny styl, zdobył ogromną popularność i chyba na dobre znalazł dla siebie miejsce w kulturze masowej.

"Zniknięcie słonia" to zbiór starszych opowiadań, głównie z czasów, zanim Japończyk osiągnął szczyt sławy. Spodziewać należy się tutaj wszystkiego, do czego później przyzwyczaił czytelników. Po pierwsze mieszanki oniryzmu i absurdu – dziwacznych opowieści, których fabuła często skłania co najwyżej do podrapania się ze zdziwieniem po głowie. Po drugie kilku zwyczajnych, pozbawionych skomplikowanych przenośni historii z gatunku "okruchów życia". Każdy, kto czytał "Norwegian Wood" albo "Ciastka z miodem" ze zbioru "Wszystkie boże dzieci tańczą", wie jednak, że nawet w takim wydaniu proza Murakamiego odbiega od pospolitej obyczajówki.

O twórczości pana M. mówi się czasami, że to poezja w formie epiki. Coś w tym jest. Widać to i w "Zniknięciu słonia". Nie dopatrzymy się celu w opowiadaniach o studencie osiągającym nirwanę w trakcie koszenia trawników, albo o tańczącym karle, który potrafi wnikać w cudze ciała, jeśli przyłożymy do tych utworów tradycyjną miarę. Bardziej niż na przedstawieniu konkretnej historii punkt po punkcie, Murakami koncentruje się na stworzeniu nastroju i opakowaniu nim myśli czy przesłania, może niezbyt głębokiego, ale mającego pobudzać wyobraźnię.

Tego typu literackie próby podejmuje dziś wielu wannabe pisarzy, ale ich rezultat jest daleki od ideału. Murakamiemu jednak się udaje. Potrafi melancholijną atmosferą skłonić do zastanowienia się nad własnym życiem w tych punktach, w których przecina się ono z losami bohaterów. A przecina się niemal zawsze, bo choć bohaterowie są Japończykami, a akcja dzieje się w Kraju Kwitnącej Wiśni, wszystko jest tak uniwersalne, że równie dobrze mogłoby dziać się gdziekolwiek indziej. Język jest prosty, daleki od estetyzowania, ale treść działa na emocje, tak jak powinna oddziaływać dobra poezja. W tym sensie utwory Murakamiego rzeczywiście przypominają białe wiersze, które autor postanowił przekształcić w prozę.

Należy jednak wziąć poprawkę na to, że teksty z niniejszego zbioru pisane były w większości na początku kariery. Być może dlatego znajdziemy tu utwory lepsze i gorsze. Wśród metaforycznych wyróżniają się opowiastki o tytułowym słoniu, który znika nagle z wybiegu, o pojawiających się i odchodzących Chińczykach, o tańczącym karle i o kosiarzu trawników. Mają w sobie to coś, o czym mowa w powyższym akapicie. Są też jednak utwory słabsze, utrzymane w podobnej tonacji, ale nie działające tak skutecznie na wyobraźnię – jak o liście pisanym pod wpływem natchnienia wywołanego przez kangura, napadzie na McDonald'sa czy ludziach roznoszących telewizory. W czym te drugie ustępują pierwszym? To znakomite pytanie, na które trudno odpowiedzieć. Najłatwiej rzec, że nie czuć w nich charakterystycznej dla Murakamiego "muzyki słów" – którego to określenia używa Jay Rubin, autor najbardziej znanej biografii pisarza. Na szalach pomiędzy zwykłym zdziwieniem a uznaniem dla wyobraźni twórcy, waga przechyla się w ich przypadku w stronę pierwszego, a przecież nie tego oczekujemy po tym autorze. Widocznie Japończyk potrzebował czasu na udoskonalenie swojego stylu.

Równy poziom utrzymują za to opowiadania, w których zrezygnowano z fantastyki na rzecz bardziej dosłownego przekazu. Treść? Typowa dla tego autora – Murakami unika moralizowania i wzniosłych tematów. Pisze raczej o spóźnionym dorastaniu, problemach małżeńskich, samotności w wielkim mieście czy żalu, że nie potrafiło się odezwać do spotkanej na ulicy dziewczyny. Na przykład w Sprawie rodzinnej przeczytamy o trudnych relacjach między bratem, siostrą i jej chłopakiem, a w Milczeniu o panu Osawie, który postanowił nie rozmawiać z otaczającymi go ludźmi, bo uznał, że brakuje im głębi. Takich opowiadań jest zaledwie kilka, ale warto zwrócić na nie uwagę – nie tylko dlatego, że stanowią chwilę oddechu między kolejnymi dziwniejszymi treściami. Choć są mniej złożone i z pozoru mało pomysłowe, wywołują silniejsze emocje.

Zbiór jest interesujący, choć daleki poziomem od sztandarowych dzieł Murakamiego, jak "Kafka nad morzem" czy "Kronika ptaka nakręcacza" (warto przy tym zwrócić uwagę, że jedno z opowiadań, "Ptak nakręcacz i wtorkowe kobiety", stało się zalążkiem późniejszej Kroniki). Ci, którzy nie czytali jeszcze japońskiego metaforysty, powinni na początek sięgnąć po jego bardziej znane utwory. "Zniknięcie słonia" to pozycja dla tych, którzy już Murakamiego znają i cenią na tyle, aby nie zniechęciło ich kilka mniej udanych tekstów.



[Autorem recenzji jest Camillo.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 759
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: