Dodany: 25.03.2013 18:49|Autor: AnnRK

Książka: Chemia śmierci
Beckett Simon

2 osoby polecają ten tekst.

Skrzydlate zwłoki


Nie każdy zapuszcza korzenie tam, gdzie się urodził. Wędrujemy za pracą, głosem serca lub dla zwykłej chęci spróbowania czegoś nowego w innych miejscach. Przeprowadzka bywa też ucieczką. Od ludzi, miejsc, wspomnień. Niekiedy trudno zacząć nowy rozdział, gdy znajome kąty przypominają o tym, co z pamięci usiłujemy wyrzucić, gdy ludzie znają nasze historie na wylot, a my widzimy to w ich gestach, spojrzeniach, słowach. Przeszłość zdaje się cieniem przywiązanym do naszych stóp. Cieniem o wadze kuli do kręgli, ciągnącej na dno, niepozwalającej na rozłożenie skrzydeł, nowy start.

Po tragicznej śmierci żony i córki, David Hunter postanawia opuścić Londyn. Właściwie jest mu wszystko jedno, dokąd trafi. Założenie jest jedno, byle jak najdalej od stolicy kraju. W "Timesie" znajduje ogłoszenie. "Wiejska przychodnia poszukiwała lekarza pierwszego kontaktu na umowę okresową. Na pół roku; mieszkanie zapewnione"[1]. I tak trafia do Manham, niewielkiego miasteczka w prowincji Norfolk. O swojej przeszłości mówi niewiele. Nie ma wrogów, ale nie ma też przyjaciół. Dobrze wykonuje swoje obowiązki, życie płynie mu raczej monotonnie i chyba jest z tego stanu zadowolony.

Gdyby to spokojne życie miało trwać wiecznie, nie byłoby tej książki. Trzy lata po przyjeździe do Manham David nadal pracuje jako miejscowy lekarz, ale lada moment będzie miał okazję wykorzystać zatajone przez wszystkimi umiejętności. Otóż pewnego dnia dwóch nastoletnich chłopców znajduje w lesie rozkładające się zwłoki. Identyfikacja ciała nie jest łatwa, podobnie jak ustalenie czasu zgonu i wydarzeń, które do niego doprowadziły. Miejscowa policja dwoi się i troi, nie wiedząc, że tuż obok ma wybitnego specjalistę. Zanim David trafił do Norfolk, zrobił doktorat z antropologii sądowej, pracował "w kilku poważnych śledztwach, sprawach o morderstwo. W Anglii, w Szkocji, nawet w Irlandii Północnej"[2], a także "przy masowych grobach w Iraku, Bośni, w Kongo, wszędzie"[3]. Hunter jest w pełni wykwalifikowanym i licencjonowanym antropologiem sądowym, jednym z nielicznych w kraju specjalistów od ustalania czasu oraz przyczyny śmierci.

David nie jest zadowolony, gdy jeden z policjantów odkrywa jego zawodową przeszłość. Niechętnie zgadza się na udzielenie dyskretnej pomocy w śledztwie. Przyjdzie mu tej decyzji mocno żałować, z drugiej jednak strony kto wie, jak długo bez jego pomocy mieszkańcy spokojnego do tej pory miasteczka czuliby się zagrożeni, ile osób by uznano za zaginione, ile zwłok by odkryto w okolicznych lasach. Zresztą mam wrażenie, że Hunter jest jak Alex Cross albo Herkules Poirot: choćby ci panowie rzucili pracę w diabły, choćby przenieśli się na emeryturę i zapragnęli do końca życia uprawiać dynie w ogródku - gdy mają szansę rozwikłać jakąś sprawę, są gotowi to zrobić niemal natychmiast. Szybko okazuje się, że w Manham grasuje seryjny morderca. Na dodatek jest spore prawdopodobieństwo, że to ktoś ze społeczności miasteczka, ktoś, kto być może przechadza się spokojnie ulicami, w lokalnym sklepiku kupuje chleb i herbatę, w pubie stawia innym piwo, a jednocześnie snuje swoje mordercze plany, wybiera kolejną ofiarę.

"Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylęgają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmowe pożywkę, następnie migrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Nikt nie wie dlaczego"[4]. Tak zaczyna się "Chemia śmierci" Simona Becketta. Już te pierwsze zdania wprowadzają nas w mroczny i duszny świat makabrycznych zbrodni, w którym unosi się odór rozkładających się zwłok. Kto i dlaczego zaburza senną małomiasteczkową atmosferę? Co symbolizują zwłoki zwierząt znajdowane to tu, to tam? I dlaczego pierwszej z ofiar morderca przyprawił ptasie skrzydła? Z każdą stroną niepokój rośnie, zagrożenie staje się coraz bardziej namacalne, a zabójca wciąż jest na wolności.

Sukcesem "Chemii śmierci" jest nie tylko ciekawa fabuła, ale także, a może nawet przede wszystkim, niesamowita atmosfera grozy. Strach i napięcie towarzyszą czytelnikowi od pierwszych stron. Gdzieś czai się morderca, każdy może się stać jego ofiarą, ale nie tylko jego obecność buduje nastrój niepokoju. Przerażają i makabra zbrodni, i łatwość, z jaką mieszkańcy miasteczka rzucają na siebie podejrzenia. Każdy ma jakieś sekrety, stąd nietrudno o nieporozumienia i mniej lub bardziej okrutne insynuacje. W wielu przypadkach agresja okaże się reakcją na strach. Nie pomoże ona jednak w rozwikłaniu sprawy, tak jak nie pomogą niepoparte dowodami oskarżenia, przeciwnie, mogą wręcz skierować uwagę śledczych na niewłaściwe tory.

Większość historii opowiada David. On już zna wszystkie wydarzenia, czytelnik wciąż jest trzymany w niepewności. Jako specjalista w dziedzinie antropologii sądowej, Hunter dzieli się wiedzą, szczegółowo opisując swoje działania oraz wszelkie obserwacje. Nawet te najbardziej makabryczne. Śmierć w thrillerze Becketta to nie tylko powód smutku czy żałoby, ale przede wszystkim - proces rozkładu. Uświadomienie sobie, jak ten proces przebiega, dopełnia atmosferę grozy. Sama intryga jest bardzo ciekawa, choć przyznaję, że to i owo udało mi się przewidzieć, bardziej jednak na zasadzie przeczucia niż zastosowania sensownych argumentów.

Krótko mówiąc (bo dłuższy wywód już za wami), "Chemia śmierci" jest jednym z lepszych thrillerów, jakie czytałam i z pewnością przejrzę biblioteczne półki w poszukiwaniu kolejnych powieści Simona Becketta. Kto wie, może to właśnie Beckett stanie się najpoważniejszym konkurentem Jeffery'ego Deavera, który wciąż jest dla mnie mistrzem gatunku.



---
[1] Simon Beckett, "Chemia śmierci", przeł. Jan Kraśko, wyd. Amber, 2006, s. 11.
[2] Tamże, s. 34.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 5


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1568
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Pina Colada 27.12.2017 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie każdy zapuszcza korze... | AnnRK
Autor a zwłaszcza ta książka pochłonęła mnie do reszty. Uwielbiam kryminały i ten stanowczo zaliczam do pierwszej piątki. Polecam serdecznie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: