Dodany: 24.03.2013 19:37|Autor: AnnRK

Blizny


Niektórzy twierdzą, że błędy z czasów szkolnych po jakimś czasie stają się źródłem zabawnych anegdot i dzięki nim przeszłość nabiera rumieńców. Zależy to pewnie w dużej mierze od kalibru takiego błędu, od tego, czy jest drobną wstydliwą wpadką, czy katastrofą rzucającą nieprzyjemny cień na resztę życia. O ile przyłapanie na wagarach czy pierwszym nieśmiałym pocałunku w końcu przestaje być drobiazgiem wywołującym lekkie rumieńce wstydu, o tyle krzywda wyrządzona innym jest tym, do czego niekoniecznie przyznajemy się po latach. Zwłaszcza gdy pozornie niewinny wygłup doprowadza do tragedii.

Karolina, Beata i Gośka, bohaterki powieści "Czerwony rower" Antoniny Kozłowskiej, znają się od czwartej klasy podstawówki. Mieszkają w Leśnym, warszawskiej dzielnicy pełnej błotnistych uliczek, nieciekawych szeregowych budynków oraz domów z drewna i cegły. Choć dziewczynki różnią się od siebie charakterem, wychowaniem, pochodzeniem i wysokością kieszonkowego, znajdują wspólny język. Kto powiedział, że przybyła z Berlina Wschodniego córka ubeka, nieznająca swego ojca, spragniona dorosłości wnuczka bogatych dziadków i córka badylarza nie mogą się przyjaźnić? Razem więc chodzą do szkoły i na lody. Razem pędzą przed siebie na rowerach i wymyślają kolejne zabawy. Razem dorastają.

Ich dzieciństwo to czas niełatwy, szaro-bury PRL, kartki na żywność i magia luksusowych towarów z Pewexu. Równie niełatwa jest ich przyjaźń, pełna zazdrości i rywalizacji. Mimo to trzymają się razem. W pewnym momencie dołącza do nich czwarta dziewczynka, Aneta Wrona. Wydawać by się mogło, że stworzą paczkę idealną, dwie pary dziewcząt, które mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Tak się jednak nie dzieje. "Pewnego dnia matka Anety zgłasza zaginięcie córki, a jakiś czas później dziewczyna zostaje znaleziona jako napuchnięte zwłoki wyłowione w miejscu, gdzie (...) osiedlowy kanałek uchodzi do Wisły, dobre kilka kilometrów od pegeerowskich pól, przy których znaleziono jej porzucony rower z żółtym węgierskim sznurowadłem okręconym wokół kierownicy"[1]. Czy Wrona popełniła samobójstwo? A jeśli tak, to co ją do tego skłoniło i jaki ma to związek z jej przyjaciółkami?

Po kilkunastu latach do Beaty przychodzi list. "Módl się, żeby twoje dzieci miały lepszy los niż moja siostra, żeby nie trafiły na taką podłą dziwkę jak ty"[2]. Przyjaciółki spotykają się, by raz jeszcze rozgrzebać przeszłość. Uśpione wspomnienia budzą się i nie dają spokoju. Pytań jest więcej niż odpowiedzi, a kolejne, stopniowo ujawniane fakty odsłaniają przerażającą prawdę.

"Miałam piętnaście lat, w tym wieku się nie myśli..."[3] - mówi jedna z bohaterek. O prawdziwości tych słów można przekonać się coraz częściej. Głupie żarty, niewinne zabawy często mają tragiczne zakończenie. Prześladowania w szkole, przemoc fizyczna czy psychiczna - głośno tym w mediach, ale do tej pory nie znaleziono sposobu, by temu zjawisku przeciwdziałać. Zwykła plotka puszczona w obieg może mieć nieprzewidziane konsekwencje. Czasami tak niewiele trzeba, by odebrać komuś nadzieję, marzenia, nawet życie. Szczeniackie wygłupy śmieszą zwykle tylko pomysłodawców, czasem osoby postronne, nigdy ich ofiary. Brak wyobraźni i empatii, znieczulica i egoizm, niekiedy zwykła głupota są przerażająco powszechnym zjawiskiem. Mądrość przychodzi zwykle wtedy, gdy jest już za późno.

"Wszyscy mamy blizny, zbieramy je przez całe życie. Blizny po dziecinnych upadkach i szkolnych bójkach, po wyciętym wyrostku i po dziecku wyjętym z brzucha w chwili, kiedy jego serce już przestawało bić. Blizny po chwilach, gdy ciała nas zawodziły, nie spełniają naszych oczekiwań. I blizny wewnątrz, niewidoczne - od ostrych odłamków pijackiego krzyku rozpryskującego się po domu jak szkło ze szkolnego okna, od wyzwisk rzucanych w twarz na podwórku. Tych blizn nie pokazujemy nikomu, bo gdy je pokazujemy, ludzie odwracają głowy i zmieniają temat, a w najlepszym wypadku rozpoczynają licytację"[4]. One nie znikają nigdy. Nosimy je jak piętno. Przypominają nam o tym, czego pamiętać nie chcemy. Błędy, grzechy, wpadki i pomyłki. Prywatne katastrofy, wstydliwe sytuacje i dramaty. Sytuacje z przeszłości, które nie nadają się na rodzinne anegdoty czy pijackie historyjki.

Powieść Kozłowskiej to nie tylko tajemnica z przeszłości, ale także interesująca podróż do polskich realiów lat osiemdziesiątych, gdy nastoletnimi sercami i umysłami rządziła "Lista Przebojów Trójki", a pirackie kopie utworów nagrywało się w kompletnej ciszy na kasecie włożonej do szpulowego magnetofonu, modląc się, by nikt nie zakłócił tego procesu. Choć w tamtych latach dopiero wybierałam się na świat, i ja pamiętam tę rozpacz, gdy ukochaną piosenkę przerywał nagle głos prowadzącego audycję lub któregoś z domowników. I znów rozpoczynało się "polowanie" na przebój z nadzieją, że tym razem uda się go nagrać w całości i bez zakłóceń. Tytuły rozdziałów powieści dotyczące przeszłości to jednocześnie tytuły utworów z tamtych lat, piosenek, które nigdy się nie starzeją i wciąż puszczane są w radiu.

"Czerwony rower" trzyma w napięciu jak dobry kryminał. Antonina Kozłowska przeplata teraźniejszość z przeszłością, stopniowo przybliżając czytelnikowi całą historię, prowadzi go krętymi drogami nastoletniego umysłu aż do smutnego finału. Nie tylko czytelnik będzie zaskoczony zakończeniem, również bohaterki powieści znajdą odpowiedzi na wiele nurtujących je pytań. I choć "Czerwony rower" nie wstrząsnął mną tak mocno, jak rewelacyjna "Kukułka" ani nie poruszył tak, jak "Trzy połówki jabłka", wciąż jest wartą polecenia powieścią, po którą powinien sięgnąć każdy, komu wydaje się, że można bawić się cudzym życiem nie ponosząc za to konsekwencji.



---
[1] Antonina Kozłowska, "Czerwony rower", Wyd. Otwarte, 2009, s. 87.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 120.
[4] Tamże, s. 34.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 743
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: