Dodany: 23.03.2013 11:08|Autor: cordelia

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Szczęśliwe lata udręki
Jaeggy Fleur

6 osób poleca ten tekst.

Krajobraz z pensjonarkami i jego tajemnica


Są książki, które potrzebują rekomendacji, bo zamiast od pierwszej strony zachęcać czytelnika, podstępnie wystawiają go na próbę. Ale są też, jak wiadomo, rekomendacje, które należy raczej rozumieć na opak i od ich przedmiotu trzymać się z daleka. Zrazu nie dowierzałam słowom Josifa Brodskiego zacytowanym na okładce "Szczęśliwych lat udręki" Fleur Jaeggy. To, że lektura tej cienkiej książeczki trwa około czterech godzin, wydawało mi się prawdopodobne, ale że będę pamiętać o niej już do końca życia, na to przez pierwsze sześćdziesiąt stron naprawdę nic nie wskazywało. Czczy komplement, pomyślałam. Być może nawet bardziej niż do Fleur Jaeggy adresowany do jej męża Roberta Calasso, dyrektora, a później prezesa mediolańskiego wydawnictwa Adelphi, które wydało wszystkie książki ich obojga i Brodskiego po włosku. Teoria spiskowa nasuwała się sama, a ja trwałam w posępnym przekonaniu o jej słuszności, dopóki po przeczytaniu trzech czwartych powieści nikła iskierka zainteresowania życiem wychowanek elitarnej szwajcarskiej szkoły z internatem nagle nie zmieniła się w ogień entuzjazmu.

Nie z powodu nagłego zwrotu czy przyspieszenia akcji. Ta książka nie przypomina filmu; raczej dzieło malarza, temperę na desce albo olej na płótnie, obraz ujawniający głębsze znaczenie dopiero po dłuższej kontemplacji. Właśnie to następuje, gdy jest już odmalowany krajobraz, oszczędną, nieomylną kreską zostały nakreślone portrety władczej dyrektorki, jej potulnego męża i wychowanek szkoły, wśród których dwie zajmują szczególne miejsce w sercu głównej bohaterki: jej wielka miłość, nieprzeciętnie inteligentna, utalentowana, powściągliwa i wyniosła, a przez to raczej niepopularna Frédérique, i będąca jej przeciwieństwem Micheline, gadatliwa, roześmiana, kochająca bale i przyjęcia sympatyczna piękność, która zajmie jej miejsce. Mniej więcej w tym punkcie obraz nabiera głębi. Pejzaż staje się znaczący. Opowieść niepostrzeżenie przeradza się w poezję ukrytą za pozorami prozy. Jakby statek z przybrzeżnej płycizny wypłynął na głębinę: transatlantyk, którym odpływa do Brazylii maman, tajemnicza nieznajoma zawiadująca z daleka życiem bohaterki i zarazem narratorki, która do końca nie zdradzi nam swojego imienia. Balansując na granicy nadinterpretacji, możemy snuć domysły, że imię zmienia się wraz z przyjaciółką i że to ona, wspominając okres dorastania, we wspomnieniach zmienia się z Frédérique w Micheline.

Poza murami szkoły istnieje niepojęte: prawdziwe życie i prawdziwy świat. Pani dyrektor bezradnie wpatruje się w horyzont, znad którego bez uprzedzenia i bez pozwolenia nadciąga nawałnica. Ulewa odcina drogę powrotną, nie pozwalając schronić się w bezpiecznych szkolnych murach przed niegodnym zaufania światem zewnętrznym. Uczennice, w przeciwieństwie do Frau dyrektor, są zachwycone. Wkrótce koniec roku szkolnego, pojadą do domów. Wkrótce koniec dzieciństwa, wejdą w prawdziwy świat, w którym życia nie mogą się doczekać. A wtedy? Czy nie stanie się z nimi to samo co z Frédérique, w dorosłym życiu spotkaną przypadkiem nocą? "Jakbym zobaczyła zjawę. […] Zawołała mnie po imieniu, a jej głos zdawał się dolatywać z zaświatów"[1]. A jeśli dochodził stamtąd naprawdę? Może to spotkanie, moim zdaniem najlepszy, kulminacyjny punkt opowieści, miało miejsce we śnie? "Nie pamiętam, jak wydostałam się na zewnątrz. Nie pamiętam ani korytarza, ani schodów. Kamienne ściany zamknęły się za mną. Kiedy noc miała się ku końcowi, cienie kłębiły się na posadzce, póki nie zalało ich światło dnia. W jej domu brakowało tylko stryczka"[2].

Chciałabym przeczytać tę książkę w oryginale, po włosku. (I zrobię to, dalibóg. Na szczęście jest krótka). Wszystko, co napisano w tym języku, lepiej na wszelki wypadek czytać w oryginale. Przekład zabił już niejedno włoskie arcydzieło. Z "Jerozolimy wyzwolonej" Tassa w tłumaczeniu Piotra Kochanowskiego został smętny flak. Krótkie opowiadania Dina Buzzatiego po włosku są jak wschód słońca na morzu pod czystym niebem; po polsku, w przekładzie Alojzego Pałłasza, przypominają mżawkę w lutym, kiedy wszechobecna szarość zakrywa wszelki sens; a gdzie jak gdzie, ale w metaforach Buzzatiego sens jest. To prawda, że są rzeczy nieprzetłumaczalne. Z drugiej strony jednak, doskonałe przekłady na polski Dantego i Petrarki świadczą, że na literaturze włoskiej, mimo jej wyjątkowej wrażliwości na tłumaczenie, nie ciąży przecież klątwa nieprzekładalności. Wiele można ocalić w tłumaczeniu, acz domyślam się, że to sztuka nie lada. W obrazie najważniejsze jest tchnienie życia, twierdzili dawni chińscy esteci. To samo dotyczy każdego dzieła sztuki. Chwała Magdalenie Tulli, która tłumacząc na polski prozę Fleur Jaeggy, nie pozbawiła życia "Szczęśliwych lat udręki".


---
[1] Fleur Jaeggy, "Szczęśliwe lata udręki", przeł. Magdalena Tulli, wyd. Noir sur Blanc, 2002, s. 78.
[2] Tamże, s. 81.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6153
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: carmaniola 25.03.2013 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które potrzeb... | cordelia
Duchi, duchi? Senne zjawy? Tajemnicza odpływająca maman? W dodatku do Brazylii? Może to jednak coś dla carmanioli. :-)
Użytkownik: cordelia 25.03.2013 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Duchi, duchi? Senne zjawy... | carmaniola
Duchi niczym w teatrze nō! Powiem więcej: to JEST nō. W wersji krypto. Może coś dla carmanioli, kto wie, ale akcentów egzotycznych niech się carmaniola nie spodziewa. Brazylia tylko wymieniona z nazwy.
Użytkownik: carmaniola 26.03.2013 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Duchi niczym w teatrze nō... | cordelia
Ale pewnej oniryczności i tajemnicy carmaniola może się spodziewać? Kurczę, czasem carmaniole wędrują po Europie, nawet po Polsce - teraz cierpią na mrożkowe zakochanie np. ;-)
Użytkownik: cordelia 26.03.2013 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale pewnej oniryczności i... | carmaniola
Oniryczności i tajemnicy jak najbardziej! Nie wiem, czy można tę książkę polecać jako lekturę do poduszki; niby nic, ale ja z wrażenia nie mogłam zasnąć, i po "Szczęśliwych latach", i po pierwszym opowiadaniu ze zbioru "Gniew niebios" tej samej autorki. Bo tymczasem zaopatrzyłam się w następne jej książki, i czytam zachłannie, i trwam w delirium.

A Mrożek czym zdobył serce carmanioli? "Tangiem" czy jakąś prozą? Pytam z myślą o przyszłości, żeby wiedzieć, w którą stronę zwrócić wzrok w bibliotece, jak z tą Fleur Jaeggy już mi trochę minie. :-)
Użytkownik: carmaniola 28.03.2013 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Oniryczności i tajemnicy ... | cordelia
Hohohoho! To faktycznie musi być coś! ;-)

W Mrożka wpadłam przez Pilota i jego "Pantałyk", który przypomniał mi oglądanego w zamierzchłych czasach "Indyka", z którego tylko zapamiętałam tylko: "A może byśmy coś zaorali? Iiiii, tam". No i poszło... Zaczęłam szukać "Indyka" wpadłam na "Maleńkie lato", potem w opowiadania, potem poszłam w "Tango" i tylko przerywniki sobie robię. :-)
Użytkownik: cordelia 28.03.2013 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Hohohoho! To faktycznie m... | carmaniola
Otworzyłam na chybił trafił "Tango" i natknęłam się na kwestię Eleonory ubolewającej, że Artur nie został artystą, mimo że, nosząc go w łonie, biegała po lesie nago i śpiewała Bacha. Konkluzja syna: "Widocznie mama fałszowała". Konkluzja Cordelii: trzeba zamrożkować! I to szybko. Ileż to człowiek w szkole przeoczył... ;-)
Użytkownik: carmaniola 29.03.2013 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Otworzyłam na chybił traf... | cordelia
Prawda? Mnie jakoś w szkole też ominęło... Nie było wtedy Mrożka w spisie lektur czy jak? Bo przecież ja z tych, co pilnie lektury wyczytywali. Nawet nieszczęsne "Przedwiośnie", do którego do dzisiaj uraz mi został chociaż powiadają, że to bardzo dobra książka. A Mrożek... mniam... niewymuszane lektury inaczej smakują. :-)
Użytkownik: cordelia 29.03.2013 16:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawda? Mnie jakoś w szko... | carmaniola
Jasne! Kto chce dzielić los na siłę tuczonej gęsi? ;-)
Użytkownik: carmaniola 30.03.2013 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne! Kto chce dzielić l... | cordelia
Mam, mam! Recenzowaną przez Ciebie książkę. Nie mam pojęcia jak mi się udało ją znaleźć, bo w biblio byłam nieplanowo i nie miałam ze sobą notesika ze spisem a nie pamiętałam nazwiska autorki. Znalajzłam jednak! :-)
Użytkownik: cordelia 30.03.2013 16:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam, mam! Recenzowaną prz... | carmaniola
Się cieszę! Choć i martwię trochę, czy Ci się spodoba. Ale żądam prawdy! ;-)

Tymczasem wzywa mnie piekarnik. Już widzę ten zakalec. Wesołych świąt! :-)
Użytkownik: carmaniola 11.04.2013 09:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Się cieszę! Choć i martwi... | cordelia
Przegapiłam! Ale teraz, zamiast wesołych świat mogę Ci złożyć życzenia (chyba już!) z okazji pierwszego dnia wiosny. Tej prawdziwie, prawdziwej - słońce jakieś widzę, słońce!!!! :-)

I wracając do książki - to nie był najlepszy okres na takie lektury, bo to potwornie przygnębiająca i przytłaczająca rzecz. Chyba podobała mi się nieco mniej niż Tobie, bo to jednak nie moje klimaty. Ale... jestem pełna podziwu za głębię emocji przy tak ogromnej oszczędności języka. Po włosku nie przeczytam, ale wydaje mi się, że tłumaczce udało oddać się nastrój.

PS. Spotkanie najpierw z Frédérique a potem pitfury z jej mamusią są wystarczająco przerażające na jawie. I ten przejeżdżający pociąg z maman... Okropność!
Użytkownik: cordelia 11.04.2013 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przegapiłam! Ale teraz, z... | carmaniola
Oj, w takim razie dobrze, że za moją sprawą nie sięgnęłaś po "Gniew niebios" albo, co gorsza, "«Proleterkę»", bo wtedy to dopiero bym miała wyrzuty sumienia. W porównaniu z tymi późniejszymi książkami Fleur Jaeggy "Szczęśliwe lata" są jak marsz weselny. U mnie dół to stan permanentny, ale te książki sprowadziły mnie na poziom poniżej normy, i tak coś czułam, że Tobie może nie przypaść do gustu ten mroczny obiekt mojego uwielbienia. Mam wrażenie, że Fleur Jaeggy lubuje się w tych minorowych tonacjach; nie należy do tych autorów, którzy przekuli smutek, może nie w dziką wesołość, bo to musiałby być straszliwy fałsz, ale w zdystansowany uśmiech, jak na przykład Saramago we "Wszystkich imionach", przy których od pewnego miejsca uśmiech nie znikał z mojej twarzy, choć rzecz o niewesołych sprawach przecież.

Wierzę, że Twoje wiosenne życzenia spełnią się prędzej czy później, choć w tym roku wiosna wykazuje naprawdę wyjątkowe poczucie dramatyzmu; może chce nas zaskoczyć z palcem na cynglu? Słońce, uśmiechnąwszy się blado, czym prędzej schowało się za deszczowe chmury, ale ptaki już śpiewają o wiośnie! Na własne uszy słyszałam dziś w parku, i zaraz przypomniał mi się zamroczony winem Li Bai, alias Li T’ai Po, w tym cudnym przekładzie Staffa:

"Podnoszę rzęsy - jakże jestem senny!
Od kwitnącej gałęzi słyszę śpiewy ptasie.
Pytam głosu: o jakim to żyjemy czasie,
A on mi na to: jestem ptak wiosenny.

Jestem wzruszony, płakać mi się chce.
Napełniam czarę. Popijam obficie.
Śpiewam głośno, aż księżyc zalśni na błękicie,
Aż minie księżyc, śpiew i Li Tai-be".

;-)
Użytkownik: carmaniola 12.04.2013 09:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, w takim razie dobrze,... | cordelia
Taktaktak! Wygląda na to, że by zobaczyć tegoroczną wiosnę należy napełnić i wychylić czarę. ;-)

PS. Gratulacje z okazji nagrody! Wielce zasłużonej!
Użytkownik: cordelia 12.04.2013 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Taktaktak! Wygląda na to,... | carmaniola
Wyróżnienia niegodnam! To Redakcji Biblionetki należy się chwała za łaskę i miłosierdzie, którymi obdarza córę marnotrawną.

Czarę już napełniłam i popijam obficie, wzniósłszy toast za tkniętych melancholią. :-)
Użytkownik: exilvia 12.04.2013 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyróżnienia niegodnam! To... | cordelia
Przypijam! I gratuluję! "W porównaniu z tymi późniejszymi książkami Fleur Jaeggy "Szczęśliwe lata" są jak marsz weselny. *U mnie dół to stan permanentny* //ugwiazdkowienia moje//, ale te książki sprowadziły mnie na poziom poniżej normy (...)" - te słowa dodatkowo zachęcają mnie do lektury.
Użytkownik: cordelia 13.04.2013 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przypijam! I gratuluję! "... | exilvia
Hej, do dna zatem! Za doły wasze i nasze, i Fleur Jaeggy też.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: