Dodany: 02.12.2007 21:31|Autor: k_ret

Tegoroczne Wrocławskie Promocje Dobrych Książek zakończone!


Czwarty dzień tegorocznych Wrocławskich Promocji dobiegł końca. Do ostatnich chwil Galeria Awangarda wypełniona była po brzegi spragnionymi Dobrych Książek czytelnikami.

Już od rana na stoisku wydawnictwa Akapit Press swoich miłośników ciepłym uśmiechem witała Krystyna Nepomucka. Autorka, zapytana o klimat wrocławskiej imprezy, odpowiedziała, że nic tak nie dopinguje jej do działania, jak ciepło i serdeczności, których doświadcza ze strony czytelników. Dlatego właśnie tak bardzo ceni sobie coroczną wizytę na Promocjach, o którą sama dopomina się u wydawcy.

W południe do Galerii Awangarda przybył Ryszard Krynicki. Poeta, po podpisaniu sporej ilości tomików, znalazł także chwilę, by i swoją biblioteczkę uzupełnić o kilka nowych tytułów.

Po raz pierwszy na wrocławskiej imprezie gościł Jan Marx. W czasie promowania jego najnowszej książki: "Miłość i śmierć. O poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej" autora najbardziej ucieszył fakt, że we Wrocławiu czytelnicy przychodzą nie tylko po autograf, ale przede wszystkim po to, by porozmawiać z autorem.

Ledwie się zadomowili, a już musieli się pakować. Patrząc na tłok, który panował w Dużym Salonie w czasie pożegnalnego toastu, nie można wątpić, że ta impreza łączy wydawców i organizatorów bardzo specyficzną nicią. O 16.00 drzwi Awangardy zostały zamknięte, a uczestnicy Promocji rozjechali się we wszystkie strony Polski. Pożegnali się na rok. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że w przyszłym roku zarówno autorzy, jak i czytelnicy zapytani o wrażenia z Promocji Dobrych Książek wyrażą równie wiele pochlebnych opinii.

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: margerytka5 03.12.2007 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Czwarty dzień tegorocznyc... | k_ret
Odkąd przyjechałam do Wrocławia na studia w 2000 roku, początek grudnia kojarzy mi się nieodłącznie ze świętem książek we wrocławskim galerii BWA. Bywały czasy kiedy kieszeń świeciła pustkami, a jednak udawało mi się wysupłać parę groszy choćby na pozycję z półki pt. "Tania Książka". Zawsze wtedy opuszczałam stoiska z radością w sercu, a hologramem i pieczątką w książce. Czasem przeszkadzały odrobinę wąskie korytarze, tłok przy stoiskach znanych wydawnictw, kolejki do Dużego i Małego Salonu Literackiego. Jednak po tegorocznej wizycie na targach krakowskich, odbywających się w ogromniastej, bezosobowej hali, z ulgą zanurzyłam się ponownie we wrocławską atmosferę Promocji Dobrych Książek. O wiele bardziej tu swojsko i przytulnie, a wąskie korytarze mają tę zaletę, że można czasem wpaść na dawno niewidzianych znajomych i podzielić się wrażeniami. Nadal różnie bywa z finansami, ale co rok na półkę wędruje pozycja nieodłącznie kojarzona później z wizytą w BWA. Bogatsza o krakowskie doświadczenie dziękuję temu, kto nazwał te dni Promocjami, a nie Targami:)
Użytkownik: k_ret 03.12.2007 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkąd przyjechałam do Wro... | margerytka5
Widzisz, to jest zadziwiające, ale w tym roku nie wydałem na targach ani grosza! Jakoś tak wyszło, że chodziłem tam z pustym portfelem, a zamiast sterty wyniesionych książek wyniosłem listę tytułów, które niedługo zamierzam przeczytać :-) Skoncentrowałem się na spotkaniach, zwiedzaniu, oglądaniu książek i rozmowach z ludźmi. Na pewno było warto.

Z perspektywy świeżo upieczonego ojca bardzo spodobało mi się jak na Promocjach traktowani są rodzice i ich dzieci - osobna salka Abecadło, na której dzieciaki mogą zostać pod opieką przemiłych opiekunek i pobawić się układankami, obejrzeć teatrzyk i posłuchać książki czytanej na głos przez jakąś mniej lub bardziej znaną postać. Sporo też wydawnictw, które wydają coraz piękniejsze książki dla dzieci. Inspirująca była rozmowa z panią z wydawnictwa literatura, która opowiedziała nam, że czytała swojemu dziecku od małego "dorosłe" książki - w ten sposób sama mogła poczytać swoją ulubioną lekturę, a pociecha miała uwagę rodzica i chłonęła nowe słowa i zdania - podobno bardzo się to w przyszłości opłaciło.

Nie do końca natomiast lubię targowy tumult i zgiełk - może dlatego, że książka kojarzy mi się bardziej ze skupieniem i spokojem, a tu tyle wszystkiego - przeciskający się ludzie, błyski fleszy, duszno... Bardzo podobnie jak w Warszawie na targach książki. Te krakowskie o których piszesz muszą być jakimś wyjątkiem.

Mimo tego zgiełku uważam, że warto odwiedzać takie miejsca - można zobaczyć, że w Polsce coraz piękniej wydaje się książki, z dbałością nie tylko o treść, ale i formę. Spotkać ulubionego pisarza, porozmawiać z ludźmi, którzy czytają i poczuć, że literatura i książki wcale nie są ginącą formą sztuki :-).
Użytkownik: margerytka5 04.12.2007 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzisz, to jest zadziwia... | k_ret
Oj chyba się odrobinę źle zrozumieliśmy - krakowskie korytarze wprawdzie szersze były, ale atmosfera (bez)dusznej hali, w której pewnie tydzień później mogła być zarówno wystawa drobiu, jak i maszyn rolniczych, plus kolejki do szatni nie wzbudziły mojej aprobaty:) Wrocławskie BWA o wiele lepiej na tym tle wypada. Natomiast w kwestii dziecięcej strony Promocji zgadzam się całkowicie:) Kiedy patrzę na ogrom ciekawych wydawnictw i propozycji na mądre spędzanie czasu z pociechą, coraz bliżej mi do momentu decyzji w sprawie posiadania własnego Maleństwa:) Pozdrowienia dla Potomka:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: