Dodany: 02.12.2007 19:07|Autor: dot59
Znów medycyna kontra (zbrodnicza) biurokracja
Tematyka medyczna niezmiennie mnie przyciąga i dlatego sięgam również po thrillery z akcją osadzoną w środowisku służby zdrowia, nawet gdy nie spodziewam się niczego odkrywczego.
W „Stowarzyszeniu Hipokratesa” rzecz jest o tyle nietypowa, że lekarz-idealista, mający zmierzyć się z tajemniczą machiną zła, działającą na szkodę pacjentów, tym razem sam nie wpada na jej trop. To ona go znajduje. Bo Will wszystkie swoje siły – o ile jeszcze jakieś siły mogą zostać komuś, kto codziennie od osiemnastu lat wychodzi z pracy „zmęczony, zdyszany, schlastany, skołatany, wybiegany, zmordowany, wyczerpany, pod górkę, pod wiatr, jak pies, na śmierć, padnięty, jak neptek, rozklapciany, sztywny, za sztywny, by się ruszyć, osłabiony, słaby, słaby jak dziecko, przeprany, wyżęty”[1] – wkłada w pracę społeczną na rzecz ubogich oraz w rozruch tytułowej organizacji, mającej bronić niezamożnych pacjentów przed bezdusznością biurokratów i przypominać lekarzom, że składana przez nich przysięga nakazuje im kierować się dobrem chorego, a nie firm ubezpieczeniowych. Tymczasem szefom prywatnych kas chorych grozi śmiertelne niebezpieczeństwo: w krótkim czasie troje z nich pada ofiarą starannie zaplanowanych egzekucji. Nic więc dziwnego, że policja najpierw bierze pod lupę tych, którzy czynnie występują przeciw terrorowi ubezpieczycieli w służbie zdrowia. A demoniczny morderca oświadcza przez telefon, że uważa Willa za kogoś w rodzaju swego rzecznika prasowego. Ale prawdziwy dramat zacznie się dopiero od pewnego nieoczekiwanego spotkania…
Podobnie jak w poprzednich powieściach Palmera, bardzo dobrze nakreślone jest tło społeczne, zwłaszcza realia pracy lekarza w warunkach dyktatu wielkiego kapitału, gdzie „lekarzom grozi się stratami finansowymi w celu zniechęcenia ich do wypełnienia obowiązków wobec pacjenta oraz zachęca się, by stosowali nieusprawiedliwione, a często groźne ograniczenia poziomu koniecznych świadczeń medycznych”[2], a równocześnie mnożą się wieści o „rodzących się jak grzyby po deszczu oskarżeniach o błędy w sztuce, chciwych adwokatach goniących karetki na sygnale”[3], nic więc dziwnego, że coraz częściej „(…)rezygnują z bezpośredniej opieki nad pacjentem lub w ogóle porzucają zawód. Ci lekarze podają różne bezpośrednie przyczyny swej decyzji, ale główna przyczyna jest jedna: nie mogą już znieść biurokracji, frustracji, niewygody, a w skrajnych przypadkach niebezpieczeństwa, jakie ściąga na nich medycyna jako biznes (…) choć kiedyś wydawało im się, że zawód lekarza wart jest lat poświęceń, śmiertelnego zmęczenia oraz rosnących nakładów finansowych, których wymagała szkoła medyczna i praktyka zawodowa”[4].
Nieźle ukazane są również – zadziwiające w kraju takiej dbałości o „poprawność polityczną” – obrzydliwie seksistowskie zachowania „prawdziwych mężczyzn”, zajmujących niższe szczeble policyjnej hierarchii. Tym razem udało się też autorowi nie ujawnić zbyt wcześnie sprawców i motywów zbrodni, toteż przez pierwszych 300 stron percepcję całości psuło mi jedynie zbyt sztampowe potraktowanie pary głównych bohaterów; choć oboje wolni, atrakcyjni i pokrzywdzeni przez system, mogliby wszak tylko się zaprzyjaźnić, a nie zaraz popadać w głęboki afekt…
Końcówka natomiast była już tylko zjazdem po równi pochyłej: za wielu demonicznych pachołków zła, za dużo przemocy (której najłagodniejszym przejawem było krwawe mordobicie), zbytnie zagęszczenie nieprawdopodobnych opresji i zupełnie już niewiarygodne wyposażenie dwojga przeciętnych ludzi w niemal nadprzyrodzone siły, byle tylko zdołali się z tych opresji wyrwać i wypełnić swoje zadania. Amerykanie to lubią, wiem. A ja przyznaję się do doznawania satysfakcji przy lekturze tekstów ukazujących w niekoniecznie korzystnym świetle pomysły na urządzenie świata, które tak chętnie od nich zapożyczamy – i tylko dlatego nie straciłam jeszcze cierpliwości do czytania Palmera, Cooka itd.
_ _ _
[1] Michael Palmer, „Stowarzyszenie Hipokratesa”, przeł. Krzysztof Sokołowski, wyd. Albatros, Warszawa 2006, s. 16.
[2] Tamże, s. 61.
[3] Tamże, s. 17.
[4] Tamże, s. 60.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.