Dodany: 20.03.2013 23:16|Autor: Tygrysica

Nie tylko dla dzieci


Każdy rodzic/babcia/dziadek itd. dziecka w wieku przedszkolnym wie, jak trudno znaleźć nowe wierszyki dla dzieci, przy których czytaniu nie zgrzytałoby się zębami na styl, częstochowskie rymy i polszczyznę autorów lub tłumaczy. Czytamy więc często te, które znamy z własnego dzieciństwa, ciesząc się, że sprawiają one radość kolejnemu pokoleniu. Jednak czasem chciałoby się przeczytać coś nowego, coś, czego nie recytuje się z pamięci („Mamo, to nie ta strona” – woła moja córeczka), wierszyki, które sprawią radość zarówno dzieciom, jak i nam, dorosłym.

Taką właśnie lekturą jest zbiór wierszy dla dzieci (i nie tylko) Michała Rusinka pt. „Wierszyki domowe”. Zgodnie z tytułem, utwory odnoszą się do pomieszczeń i sprzętów domowych, ale w żaden sposób nie są infantylne. Pełne humoru, czasem sytuacyjnego: „mama powie, że ohyda, tata, że się może przyda”[1], czasem językowego: „Niewiele wiemy dziś o UMIE, prócz tego, że toczyła WALKI”[2], z odrobiną suspensu: „bieganie przeciąga ciut strunkę, bo robi z łazienki biegunkę”[3], dają zarówno mnie, jak i moim pociechom mnóstwo przyjemności. Niektóre już (znowu...) recytujemy z pamięci. W niektórych można się doszukiwać wpływu stylu wieloletniej pracodawczyni autora.

Dla mnie nie bez znaczenia jest to, że Rusinek nie uważa dzieci za słodkie maleństwa. Przypisuje domowym sprzętom różne, nieraz absurdalne funkcje („Ustawiałby górnik na full swój toster – i siadał jak król. A węgiel by robił się sam”[4]), czym pobudza wyobraźnię i prowokuje do snucia własnych historii i teorii. Bawi się słowem w stylu, który bardzo lubię. Z sentymentem przedstawia czasy, które już minęły („Tak. Wyginęły adaptery, jak dinozaury”[5]). Rozśmiesza. Wzrusza.

Pamięta też o nas, dorosłych – każdy wiersz ma dwuwersowy (zwykle) dopisek, z gwiazdą, który czasem jest zrozumiały tylko dla kogoś, kto ma trochę więcej życiowego doświadczenia. Ot, takie mrugnięcie okiem do „czytacza”.

Jak to zwykle w książkach dla najmłodszych bywa, nie można pominąć strony graficznej. W tym przypadku wiersze ilustrowała siostra autora, Joanna Rusinek, i trzeba przyznać, że jej rysunki są bardzo akuratne. Nie za słodkie, nie za straszne, nie za bardzo „artystyczne” - zrozumiałe dla dzieci i przyjemne dla dorosłych. Kolorowe, ale nie rażące oczu feerią barw.

Cóż mogę dodać na koniec. Mój zachwyt „Wierszykami domowymi” wypełnia każdą linijkę tego tekstu. A więc, drodzy rodzice, dziadkowie, ciocie i wujkowie – miłej lektury!


---
[1] Michał Rusinek, „Coś”, w: tegoż „Wierszyki domowe”, wyd. Znak, 2012, str. 110.
[2] „Umywalka”, tamże, str. 30.
[3] „Łazienka”, tamże, str. 24.
[4] „Toster”, tamże, str. 52.
[5] „Adapter”, tamże, str. 120.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4133
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: trombita 16.11.2013 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy rodzic/babcia/dziad... | Tygrysica
Nie spodziewałam się, że ta lektura może być tak fascynująca dla dzieci. Moje dziesięcioletnie dziecko czytało, śmiało się i wracało wielokrotnie do wierszy Rusinka. Córka przez wiele wieczorów czytała nam te "domowe" wiersze po kolacji.
Recenzja świetnie oddaje wszystkie walory tej pięknie wydanej książki.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: