Dodany: 13.03.2013 20:36|Autor: AnnRK

Książka: Czy ten rudy kot to pies?
Rudnicka Olga

1 osoba poleca ten tekst.

Podwrocławska Irlandia


Czytanie drugiej części czegoś, co - logicznie rzecz biorąc - ma także część pierwszą zwykle jest głupotą, czasami zaś pechem, gdy niedoinformowany człowiek ściąga książkę z półki kierując się nazwiskiem autora, a olewając notę z okładki. W ten sposób przytargałam z biblioteki "Czy ten rudy kot to pies?" Olgi Rudnickiej. Jak już udało mi się ustalić, jest to kontynuacja "Martwego jeziora", debiutanckiej powieści autorki. Odkrywszy ten fakt, nieco się zirytowałam, ale mimo wszystko postanowiłam doczytać, co zaczęłam. Jeśli jednak planujecie sięgnąć po debiut Rudnickiej, zapamiętajcie obydwa tytuły i bierzcie się za nie we właściwej kolejności.

"Czy ten rudy kot to pies?" to dalsza opowieść o Ulce i Beacie, zwłaszcza o tej pierwszej, która właśnie narobiła sobie kłopotów, wdając się w romans z szefem. W efekcie straciła dobrą opinię, pracę i możliwości robienia kariery w mieście, w którym branżowe plotki rozprzestrzeniają się z prędkością dla plotek właściwą, czyli błyskawicznie. Załamana kobieta postanawia wyruszyć w podroż do Irlandii. Jednak jest jedną z tych osób, na które wiecznie czyhają dziwne zbiegi okoliczności, niespodzianki i komplikacje, zamiast w Irlandii ląduje więc w podwrocławskiej wsi, gubi bagaż, a nocleg w hotelu zamienia na pobyt w areszcie. Na dodatek w charakterze podejrzanej o oszustwa i wyłudzenia. Cóż, jej podobieństwo do niejakiej Magdaleny Sośnickiej, poszukiwanej za działalność poza granicami prawa, jest uderzająca - nic więc dziwnego, że posterunkowy Mariusz Juszczak podczas brawurowego zatrzymania "kryminalistki" oczami wyobraźni widzi już swój awans.

Sprawa jednak szybko się wyjaśnia, a poszkodowana Ulka Nowacka z właściwym sobie tupetem postanawia wprowadzić się do domu Mariusza i jego brata Sławka. "Miałam być gdzie indziej, ale wylądowałam tutaj. Zamierzałam spędzić wakacje w pięknym zielonym miejscu, a to jest piękne zielone miejsce. Zostaję"* - oświadcza Ula i jak mówi, tak robi. Panowie nie są zachwyceni pomysłem, ale drobny szantaż skutecznie zamyka im usta. Nowacka szybko się u nich zadomawia, choć o przyjaźni nie ma mowy. Mężczyźni traktują ją jak zło konieczne, nie szczędząc przy tym złośliwości. Kobieta czuje się nieco samotna. Na rodzinę liczyć nie może. Wszyscy są przekonani, że wędruje po irlandzkich łąkach, a ona nie zamierza ich wyprowadzać z błędu. Bratnią duszę znajduje w sąsiadce braci, Steni. Dzięki niej poznaje kilka tajemniczych faktów z życia swych gospodarzy. Przypadkiem wpada też na pewien trop, który zamierza zbadać przy pomocy znajomego detektywa.

Humorystyczny kryminał Rudnickiej pełen jest komicznych scen, niezbyt realnych zbiegów okoliczności i wydarzeń, w które trudno uwierzyć. Czyta się go szybko, powieść sprawdza się jako lekka rozrywka pozwalająca się oderwać od codzienności. Fabuła jest niewiarygodna, ale wynagradza to zabawny styl autorki. "Czy ten rudy kot to pies?" mocno wiąże się z poprzednią częścią, więc raz jeszcze wam przypomnę - jeśli czytać, to po kolei. Jeśli macie za sobą "Martwe jezioro" i chcecie poznać zakończenie historii Beaty i jej rodziny - zachęcam do sięgnięcia po kontynuację. Sama pierwszej części czytać już nie zamierzam. Autorka rozwinęła skrzydła i jej kolejne powieści są dużo lepsze, przede wszystkim mniej naiwne (jak choćby "Cichy wielbiciel", o którym całkiem niedawno pisałam), nie czuję więc potrzeby powrotu do debiutu sympatycznego, lecz nie do końca trafiającego w mój gust. Za to chętnie poznam późniejsze książki Olgi Rudnickiej, tym bardziej że jej poczucie humoru jest mi bardzo bliskie.



---
* Olga Rudnicka, "Czy ten rudy kot to pies?", wyd. Prószyński i S-ka, 2009, s. 59.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1396
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: