Dodany: 08.03.2013 12:49|Autor: carmaniola

Książka: Marzyłam o Afryce
Gallmann Kuki

5 osób poleca ten tekst.

Z wizytą w Laikipii


Szukałam zupełnie czego innego, gdy natknęłam się na biografię Kuki Gallmann. Do Afryki zaświeciły mi się oczy, ale pomna przygód pewnej białej Masajki, oglądałam tę książkę ostrożnie – jak jeża. Albo jak żmiję sykliwą, bo takie porównanie bardziej wpisuje się w treść opowieści.

I aż spięłam się wewnętrznie, kiedy przeczytałam na okładce fragment opisu z „The New York Times Book Review”:

„We wzruszającej opowieści, która tak żywo przypomina Karen Blixen, pani Gallmann doskonale uchwyciła urok Kenii, tworząc niemal porażający obraz piękna i dramatu, bólu i radości, śmierci i odrodzenia”*.

No i faktycznie momentami opowieść przypomina czasy Karen Blixen:

„Aby osiągnąć standard, jaki sobie wyznaczyłam, potrzebowałam inteligentnej, wyszkolonej służby i chęci do uczenia się odmiennego podejścia do prac domowych”**.

A był rok 1972. W 1963 roku Kenia uzyskała niepodległość i teoretycznie przestała być dominium białych ludzi. Teoretycznie, bo przecież biali właściciele nadal okupowali tereny należące do afrykańskich plemion i traktowali czarnych jako niższą rasę. I co prawda w którymś momencie Kuki Gallmann zachwyca się możliwościami wychowania dzieci w poszanowaniu odmiennych kultur i koloru skóry, ale dotyczy to Hindusów, Żydów i białych innych narodowości i wyznań, a nie rodzimych mieszkańców Kenii. Oni są wierni, posłuszni itp. Trochę przesadzam. Ale tylko trochę.

I nie należy spodziewać się w tej książce języka Karen Blixen. Gallmann jest Włoszką, wspomnienia pisała po angielsku i pewnie dlatego chwilami przypominają nieco pamiętnik licealistki. Poza tym większość opisywanych ludzi ma długie, kształtne nogi i oczy błyszczące inteligencją. Sporo tam egzaltacji i emfazy, ale niektóre opisy przyrody naprawdę przykuwają uwagę.

Niemniej jednak z każdą kolejną stroną przekonywałam się, że autorka jest kobietą nietuzinkową, a ścieżki, które wyznaczył jej los, mogłyby być ścieżkami wielkiej powieściowej heroiny. Niestety, tragedie nie są wymyślone, spotykają prawdziwą, żywą kobietę, która z nieposkromioną odwagą i hartem ducha stawia im czoło. Mało tego, ma jeszcze tyle siły, tyle samozaparcia i miłości do wybranej przez siebie ojczyzny, by walczyć o zachowanie jej naturalnego środowiska.

I chociaż nie nabrałam ochoty na drugi tom wspomnień Kuki Gallmann, wbrew pierwszemu wrażeniu pozostaje we mnie dla niej ogromny podziw i szacunek. Cieszę się, że jednak zdecydowałam się sięgnąć po „Marzyłam o Afryce”.


---
* Kuki Gallman, „Marzyłam o Afryce”, przeł. Izabela Szyszkowska-Andruszko, wyd. Zysk i S-ka, 2010, tekst z okładki.
** Tamże, s. 106.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5127
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: porcelanka 09.03.2013 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Szukałam zupełnie czego i... | carmaniola
Bardzo lubię Karen Blixen. Nie lubię natomiast reklamowania książek nazwiskami moich ulubionych pisarzy. Można się srogo zawieść. "Marzyłam o Afryce" chciałam przeczytać już dawno i chyba jednak się skuszę;)
Użytkownik: carmaniola 09.03.2013 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo lubię Karen Blixen... | porcelanka
Jeśli tylko nie nastawiać się na literacką ucztę, to na pewno warto. :-)
Użytkownik: Lancan 30.03.2013 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Szukałam zupełnie czego i... | carmaniola
Kupiłem jakiś czas temu tę książkę tak na chybił-trafił i spoczęła na półce nieco zapomniana, a może raczej czekająca na bardziej odpowiedni czas, kiedy nie będzie mi żal czytać o dalekiej Afryce. Zaintrygowałaś mnie swoimi spostrzeżeniami odnośnie postrzegania krajowców przez autorkę. Dzięki temu zwrócę na to baczniejszą uwagę podczas lektury :)
Użytkownik: carmaniola 02.04.2013 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Kupiłem jakiś czas temu t... | Lancan
Ciekawa jestem, czy podobnie jak mnie, wyda Ci się, że autorka ma nieco patriarchalny (albo raczej matriarchalny) stosunek do tubylców. ;-)
Użytkownik: miłośniczka 21.09.2014 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa jestem, czy podob... | carmaniola
Cześć, Carmaniolo. :-)

Właśnie skończyłam lekturę "Marzyłam o Afryce" i zaintrygowana dość wysoką średnią ocen - zerknęłam do Twojej recenzji. Ufff, już myślałam, że znajdę tu same zachwyty a ja z tym swoimi zastrzeżeniami do stylu pisarki (właśnie: pisarki?). Książka z racji swojej autentyczności ciekawa, warto było spędzić przy niej jakiś czas, ale na pewno nie chciałabym do niej nigdy wracać. No cóż, tak bywa przy autobiografiach, jeśli bierze się za nie ktoś nieposiadający literackiego talentu (a przecież Kuki pisała wiersze...). Niepotrzebnie nastawiasz się jednak negatywnie do "Afrykańskich nocy" - są o wiele lepsze od powieści (bo tamte są raczej zbiorem wspomnień, takich mini-opowiadań autobiograficznych). Gdybym przeczytała najpierw "Marzyłam o Afryce", pewnie bym do nich nie sięgnęła; za czytanie autobiografii wzięłam się tylko dlatego, że jej druga książka naprawdę przypadła mi do gustu. Może więc nie skreślaj "Afrykańskich nocy", daj im szansę. ;-)
Użytkownik: carmaniola 22.09.2014 09:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Cześć, Carmaniolo. :-) ... | miłośniczka
Dziękuję, Miłośniczko. Skoro mamy podobne odczucia, co do "Marzyłam o Afryce", to jest duża szansa, że i mnie "Afrykańskie noce" się spodobają - zaryzykuję. ;)

Lubię Afrykę, i w ogóle czytam świadomie nawet te autobiografie, co do których mam podejrzenie, że warstwą językową mnie nie zachwycą, bo niosą ze sobą ładunek wiedzy. Ale nie upieram się wtedy przy autorze. Czasami mam wrażenie, że - także w moim przypadku - zawyżona ocena wynika ze stosunku czytelnika do osoby spisującej wspomnienia a nie samej lektury. A Kuki Gallmann jest za co podziwiać. :)
Użytkownik: miłośniczka 26.09.2014 12:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, Miłośniczko. Sk... | carmaniola
Ja zaczęłam obserwować jej profil na facebooku, bo zaintrygowały mnie dalsze losy autorki wspomnień. Wiesz, że Sveva aktywnie działa w różnych organizacjach na rzecz afrykańskich dzieci? Wyrosła z niej piękna dziewczyna.

Polecam Ci także ekranizację autobiografii, zatytułowaną również "Marzyłam o Afryce". Oglądałam w sobotę - i pokochałam Kim Basinger w roli Kuki. Co prawda na początku denerwowało mnie, że ta Kuki trochę nie taka, jak ją sobie wyobrażałam, bo Kim zrobiła z niej nieco wybuchową kobietę (a ja wyobrażałam ją sobie jako chodzący spokój, akceptację, tolerancję), ale potem pobuszowałam w necie i doszło do mnie, że nie mogę brać na serio moich odczuć i wyobrażeń o Kuki Gallmann, bo wynikają one z tego, jak ona sama o sobie myślała. Basinger przygotowując się do roli odbyła z Gallmann wiele rozmów i kto wie, czy nie stworzyła postaci wenecjanki lepiej, niż ta sama siebie wykreowała w książce. ;-) No i - na filmie popłakałam się dwa razy, a powieść, ze względu na swój toporny styl, nie wzbudziła we mnie aż tak mocnych uczuć.
Użytkownik: carmaniola 27.09.2014 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja zaczęłam obserwować je... | miłośniczka
O, dziękuję Ci za informacje. Z chęcią film obejrzę. :)
Użytkownik: porcelanka 11.04.2013 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Szukałam zupełnie czego i... | carmaniola
Przeczytałam;) Warto było, choćby dla samej Afryki;)

Irytował mnie trochę styl pisania – nieco infantylny i egzaltowany, no i momentami sama autorka. Jednak ta książka broni się tym, że jest prawdziwa. Uczucia, emocje i tragiczne zdarzenia – wszystko jest realne i to wzrusza.
Użytkownik: carmaniola 11.04.2013 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam;) Warto było... | porcelanka
Wygląda na to, że nasze wrażenia z lektury są bardzo podobne. ;-) A dla samej Afryki naprawdę sporo można ścierpieć.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: