Dodany: 07.03.2013 15:39|Autor: Justyna_El

"Baltazar i Blimunda"


Mam duży szacunek dla książek, dbam o nie pieczołowicie. Wynika to często z sentymentu, bo kto z nas nie wspomina dobrze ulubionych powieści dzieciństwa, innym razem - z sympatii do osoby, od której otrzymałam daną książkę, w końcu przyczyną może być to, że lubię dany tytuł czy autora.

Za co szanuję José Saramago? Co takiego jest w jego powieściach, że z nieudawaną chęcią po nie sięgam? Trudno powiedzieć, ale chyba różnorodność. Każda jego książka, która trafia w moje ręce jest inna, pozwala poznać autora z innej strony, choć odnoszę wrażenie, iż większość powieści tego noblisty łączy jego zamiłowanie do historii i przeszłości.

A jak jest w przypadku "Baltazara i Blimundy"? Impulsem do zapoznania się z tym utworem był dla mnie autobiograficzny "Mały pamiętnik", który również polecam. Wspominając tam swoje dzieła, Saramago opisuje miejsca, osoby, sytuacje, które były dla niego inspiracją, ale to już temat na inną wypowiedź.

W "Baltazarze i Blimundzie" spotykamy się z ciekawym opisem XVIII-wiecznego portugalskiego królestwa. Jest ono we władaniu króla Jana V, postaci bardzo interesującej, słynącej z zamiłowania do zabawek, składania makiet budynków sakralnych, lubieżnych zapędów w stosunku do zakonnic oraz rozrzutności. Nie żałuje złota z państwowego skarbca między innymi na klasztor w Mafrze, który jest jego podziękowaniem dla Boga za obdarzenie go upragnionym potomstwem. Projekt klasztoru z biegiem lat na naszych oczach zmienia się i w efekcie możemy zobaczyć monumentalna bazylikę, która oprócz olbrzymich nakładów finansowych pochłonęła też wiele niewolniczych żyć. W czasie, gdy król wypełnia swoje przyrzeczenie i kładzie kamień węgielny pod monastyr, w Lizbonie inkwizycja bez umiaru korzysta z danej jej władzy, tłamsząc każdą oznakę wolnomyślicielstwa i karząc stosem lub przynajmniej zesłaniem za każdy czyn i słowo, które jest odstępstwem od doktryny Kościoła katolickiego.

Na stosach płoną więc kacerze, neofici, żydzi, czarownice oraz niesłusznie o herezję posądzeni. To właśnie ten moment łączy losy księdza Bartłomieja Wawrzyńca, którego marzeniem jest zbudowanie latającej machiny - Passaroli, jednorękiego żołnierza Baltazara, zwanego Siedem Słońc, i Blimundy, pięknej, młodej córki czarownicy, obdarzonej specyficznym darem. Nietypowe trio łączy wspólne marzenie, pytanie tylko - czy uda się je spełnić? A jeśli tak - to jakim kosztem?

Książka jest doskonałym opisem czasów króla Jana, zepsutego moralnie kleru, systemu sprawiedliwości, władzy. Obnaża słabości, ukazuje kontrast pomiędzy przepychem, bogactwem i biedą, zakłamanie katolików, którzy nawet podczas procesji postnej w biczowaniu poszukują nie tylko kary za grzechy, ale i lubieżnych doznań masochistycznych.

Powieść w równym stopniu ukazuje brzydotę i piękno. Nie będę ukrywać, że ja piękno odnalazłam tu wśród nizin społecznych. Autor stara się ukazać małość człowieka, ale i równość wszystkich ludzi, która dla ogółu nie jest oczywista. Dzięki jego opisom, czasem dość dosadnym, mamy szansę przekonać się np., że czy jest się królową, czy żebrakiem - każdego gryzą te same pluskwy.

"Wszyscy rzucają pestki na ziemię, sam król będąc tam robiłby to samo, takie właśnie drobiazgi świadczą o tym, że ludzie są sobie równi"[1].

Poglądy, jakie przemyca Saramago w swojej powieści, w tamtych czasach byłyby skrajnie heretyckie i zapewne gdyby wtedy je głosił, nie ominąłby go stos, bo czy można było bezkarnie twierdzić, iż "on sam jest Bogiem, Baltazar Synem, Blimunda zaś Duchem Świętym i cała trójca znajduje się w niebie"[2]?

Powieść jest swego rodzaju rozważaniem na temat ludzkiej natury, rzeczy transcendentnych, moralności. Składa hołd wolności, miłości, bogactwu wewnętrznemu i marzeniom. Mam nieodparte wrażenie, że to właśnie marzenia i sposób dążenia do ich spełnienia są najważniejsze. Doskonale widać tutaj odwieczną prawdę, że jedni dążą do urzeczywistnienia pragnień własną pracą, a inni do tego celu wykorzystują słabsze jednostki, za nic mając ich życie.

"Baltazar i Blimunda", jak przystało na utwór Saramago, ma rys surrealistyczny. Doskonale łączy historię i wyobrażenia, prawdę i fikcję. Widać tutaj styl typowy dla pisarza, który charakteryzują długie zdania oraz specyficzna interpunkcja. Pogubić można się w dialogach, na pierwszy rzut oka nie ma ich wcale, a tak naprawdę są ukryte i często można mieć wrażenie, że chodzi o myśli bohaterów, a nie wypowiedziane przez nich słowa. Sprawy nie ułatwia interpunkcja, gdyż tam, gdzie powinna być kropka, autor stawia przecinek. Do tego dziwnego stylu można przyzwyczaić się bardzo szybko, ale książka nie jest łatwa, wymaga skupienia, spokoju i cierpliwości. Jest to utwór, do którego warto wracać. Ja sama jestem ciekawa, jak odbiorę go za kilka lat.

Teraz właśnie sobie uświadomiłam, dlaczego szanuję Saramago: nie tylko za różnorodność i za to, że jego powieści nie są pisane na jedną modłę. Szanuję go, bo przypomina, jak ważna jest miłość, marzenia i pewna ulotna wewnętrzna wartość... wola... "wola i dusza, dusza ulatuje wraz ze śmiercią i zdąża tam, gdzie wszystkie dusze czekają na sąd nie wiadomo, gdzie to jest, ale wola albo opuszcza człowieka jeszcze za życia, albo w chwili śmierci, ona właśnie jest eterem, a zatem to ona podtrzymuje gwiazdy i nią oddycha Bóg"[3].

Bez woli działania, istnienia, dążenia do celu bylibyśmy nikim. Marzenia dają nam siłę napędową do zmieniania naszego życia na lepsze. A ja podobnie jak Saramago uważam, że "ludzie [...] to anioły bez skrzydeł, i to jest właśnie takie piękne, urodzić się bez skrzydeł i wyhodować je sobie, nasz umysł już to potrafi, a jeśli on potrafi, to i my potrafimy"[4].

Niech więc wola będzie naszymi skrzydłami i tak jak tytułowych bohaterów uniesie nas bliżej słońca.


---
[1] José Saramago, "Baltazar i Blimunda", przeł. Elżbieta Milewska, wyd. Puls, str. 142.
[2] Tamże, str. 166.
[3] Tamże, str. 104.
[4] Tamże, str. 115.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5503
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: carmaniola 08.03.2013 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam duży szacunek dla ksi... | Justyna_El
Przyznam, że Twoją recenzję czytało mi się znacznie lepiej niż powieść Saramago.

A tak pięknie miało być... realizm magiczny, Saramago, piękny język... i... umęczyłam się przy tej książce potwornie i przebrnęłam przez nią chyba tylko dlatego, że to jeden z tych pisarzy, których mam niecny plan wyczytać do samiutkiego końca. :-)
Użytkownik: Justyna_El 09.03.2013 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam, że Twoją recenz... | carmaniola
Poniekąd racja, sama pierwszą styczność z tytułem "Baltazar i Blimunda" miałam po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła realizm magiczny, a nie jest to do końca to co spodziewałam się pod tym pojęciem znaleźć. Zgodzę się również z opinią, iż momentami ciężko mi się czytało, aczkolwiek bywało gorzej. Sama historia tytułowych bohaterów była ciekawa i mnie wciągnęła, nużyły mnie troszkę pozostałe opisy, ale staram się być obiektywna. Jeśli ktoś czytał "Miasto ślepców" i sięga po Baltazara z nadzieją na podobne wrażenia, to może się poczuć rozczarowany.
Teraz chciałam przeczytać "Podróż słonia", ale chyba odpocznę :).
Użytkownik: carmaniola 11.03.2013 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Poniekąd racja, sama pier... | Justyna_El
Hihi, uważaj, ja, po "Kamiennej Tratwie" odpoczywam już baaardzo długo. To żart, rzecz jasna, bo winne są po prostu inne moje fascynacje a czas nie chce być za nic gumowy. Teraz czekają na mnie "Wszystkie imiona", którym jednak chyba bliżej do "Miasta ślepców" niż do recenzowanej przez Ciebie powieści.

PS. A czytałaś kiedyś coś innego wielkiego Portugalczyka Antunes António Lobo? Bo przyznam, że chyba jednak ten pan ma u mnie wyższe notowania (przy czym wcale nie o oceny powieści chodzi, bo z tym różnie bywa - mimo niższej noty "Baltazara i Blimundę" cenię jednak znacznie wyżej niż "Miasto ślepców").
Użytkownik: Justyna_El 16.03.2013 11:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi, uważaj, ja, po "Kam... | carmaniola
No niestety z czasem tak właśnie jest. W pracy ciągnie się niemiłosiernie , a wieczór z książką mija w mgnieniu oka. Na "Wszystkie imiona" wcześniej nie zwróciłam uwagi, ale teraz czuję się zaintrygowana. Co do Antunes António Lobo, to myślę, że również zapoznam się z jego twórczością bo zapowiada się całkiem ciekawie. Tylko kiedy ja to wszystko przeczytam?
Użytkownik: carmaniola 16.03.2013 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: No niestety z czasem tak ... | Justyna_El
Witaj w klubie. Nie jesteś sama. Wbrew statystycznym badaniom jest nas wielu-wielu (to tak jak organizacja Mau-Mau). Przynajmniej w Biblionetce. ;-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: