Dodany: 05.03.2013 22:44|Autor: Literadar

Książka: Lewa strona życia
Genova Lisa

4 osoby polecają ten tekst.

A gdzie drugie pół ciała?



Rec. Dorota Tukaj
Ocena: 5,5/6

Oto Sarah Nickerson. Jej życie widziane z zewnątrz to piękny przykład zrealizowanego „American Dream”. Ukończone studia na prestiżowej uczelni, małżeństwo z równie dobrze wykształconym i ambitnym mężczyzną, modelowa rodzina 2+3, domek na przedmieściu Bostonu, praca pozwalająca nie tylko spłacać kredyty i nie zaciągać nowych, ale też zaopatrywać się w markowe rzeczy i inwestować w dodatkowe zajęcia dla dzieci. Ale nie bądźmy naiwni i spójrzmy na tę idyllę oczami samej Sary. Za spełnienie marzeń płaci się doprawdy słono!

Sarah spędza w pracy lub w drodze do pracy kilkanaście godzin dziennie (a dodatkowych kilkanaście tygodniowo poświęca na załatwianie służbowych spraw w czasie teoretycznie wolnym). Ten rozkład zajęć rozpaczliwie koliduje ze wszystkim, co większość ludzi uważa za powinności dobrej matki. Sarah nie ma czasu bawić się ze swoimi dziećmi, przegapia zaburzenia zachowania u najstarszego syna, tkwi w nieustannym kołowrotku spraw i konflikcie interesów, nie do końca zauważając, że w tym konflikcie częściej opowiada się po stronie pracy niż potomstwa. Stałe niewyspanie, permanentny stres i ciągłe próby robienia dwóch, trzech rzeczy naraz bywają niebezpieczne – zwłaszcza, gdy się zasiada za kierownicą. Ale skasowane auto to drobiazg w porównaniu z innymi skutkami wypadku: wybudzona z pooperacyjnej śpiączki Sarah odkrywa, że nie widzi i nie czuje niczego, co znajduje się po jej lewej stronie, także własnych kończyn. Ta rzadka komplikacja daje początek całemu pasmu udręk i rozczarowań, by ostatecznie doprowadzić do wielkiej zmiany w życiu całej rodziny.

Znaczne ograniczenie sprawności w każdych warunkach jest poważnym wyzwaniem, a jeszcze poważniejszym, gdy przychodzi do konfrontacji z realiami ekonomicznymi. Nickersonowie z dnia na dzień stają w obliczu klęski finansowej: rehabilitacja wyczerpała środki z ubezpieczenia i domowe oszczędności; pensja Billa wystarcza na przeżycie, lecz jeśli Sarah natychmiast nie wróci do pracy, nie będzie za co spłacać rat i kształcić dzieci. W powieściowej rzeczywistości bohaterom przychodzi z pomocą szczęśliwy przypadek – lecz jest on możliwy tylko dlatego, że jeszcze ich stać na wyjazdy poza miejsce zamieszkania. A jak wyglądałby los Sary, gdyby nie była wysokiego szczebla menedżerem, tylko na przykład pracowała na zlecenie w telemarketingu? Albo gdyby mieszkała w jednym z tych krajów europejskich, w których nakłady na zdrowie są kilkunastokrotnie mniejsze niż w USA? Strach pomyśleć…

I nie ma znaczenia, że bohaterce przypadło w udziale raczej niepospolite schorzenie ochrzczone dziwną nazwą „pomijania stronnego”. "Lewa strona życia" to uniwersalna przypowieść o zmaganiach człowieka ze słabością własnego ciała i niewydolnością systemu opieki zdrowotnej, tak żywa i tak przekonująca, że czyta się ją jak autentyczną relację z pierwszej ręki (w czym wydatnie pomaga zastosowanie pierwszoosobowej narracji i doskonała orientacja autorki w szczegółach medycznych). To także współczesny moralitet, stawiający pod znakiem zapytania celowość takiej organizacji społeczeństwa, która nakazuje wybierać: chcesz zapewnić dzieciom dobry start (czytaj: odpowiedni poziom materialny), rezygnując z bliskości, z obserwowania, jak rosną i dojrzewają – czy może wolisz ofiarować im swój czas i siły, stawiając je wyjściowo w gorszej lub zgoła beznadziejnej pozycji? To wreszcie świetny portret psychologiczny kobiety, wplątanej w korporacyjny kierat, dręczonej traumatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa, która na skutek swego kalectwa z jednej strony ponosi klęskę, ale z drugiej zyskuje sposobność przewartościowania priorytetów i naprawienia trudnej relacji z matką. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zakończenie zostało nieco podkolorowane ciepłymi barwami, by mogło pełnić funkcję terapeutyczną „balsamu dla duszy.” Trzeba jednak przyznać, że autorce udało się tego dokonać w sposób subtelny i nienachalny. "Lewa strona życia" daje nadzieję, nie obiecując gwiazdki z nieba, a czyż nie tego trzeba ludziom dotkniętym przez rozmaite ułomności ciała?

Więcej recenzji Doroty Tukaj znaleźć można na www.ksiazki.wp.pl/kuid,44,nick,Dorota-Tukaj,profil.html

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5603
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: Marylek 06.03.2013 07:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Rec. Dorota Tukaj Ocen... | Literadar
Książka do schowka, dziękuję.

Choć z tym się nie zgadzam:
"czy może wolisz ofiarować im swój czas i siły, stawiając je wyjściowo w gorszej lub zgoła beznadziejnej pozycji?"
Bo może taka postawa właśnie ustawi dzieci na najlepszej pozycji, dając im coś, czego nigdy nie kupią za żadne pieniądze, nawet za tem zapłacone psychoanalitykowi: wiarę w siebie?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.03.2013 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka do schowka, dzięk... | Marylek
Ha, my mamy do tego trochę inne podejście, ale w Stanach dla wielu rodziców nieposłanie dziecka do "odpowiedniego" przedszkola, szkoły, college'u to jest normalny dramat, oni są święcie przekonani, że nie robiąc tego, skazują potomstwo na spadek o poziom niżej. Chociaż ostatnio się już pojawił taki trend odwrotu od tej cholernej mentalności, czytałam chyba w "Polityce" o amerykańskich rodzinach, które świadomie rezygnują z wplątywania się w pułapkę niekontrolowanej harówki mającej służyć zarabianiu na wyższą pozycję społeczną.
Książkę zarezerwować dla Ciebie?
Użytkownik: Marylek 06.03.2013 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, my mamy do tego troch... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oj, coraz bardziej "amerykańskie" podejście mamy - jako społeczeństwo. Przynajmniej wiele takich przypadków obserwuję. Nie znaczy to, że dobra szkoła nie jest ważna, ale zatracamy poczucie gradacji, zupełnie jak oni. Czasem trzeba "terapii wstrząsowej", a czasem i to nie pomaga...

Książeczkę chętnie (ło matko, co ja znów robię!), czytałam "Motyla" tejże autorki i byłam zachwycona. Znasz?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.03.2013 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, coraz bardziej "amery... | Marylek
Nie znam, ale wiem o czym i bardzo chcę przeczytać. Chyba się wpiszę na listę wędrującą, bo u mnie w bibliotece brak.

A propos powyższego to tak, wiem, przecież na nas cała rodzina straszyła, że jak my tak możemy dziecko posyłać do gimnazjum na wsi, a potem do "byle jakiego" liceum w mieście powiatowym, bo się nigdzie na studia nie dostanie - no a z tego liceum, jak się okazało, podostawali się ludzie i na archeologię, i na architekturę, i na informatykę, i na psychologię - vide młody - i na tych studiach raczej nieźle sobie radzą. Natomiast moi znajomi najwyraźniej się podobnym straszeniem przejęli, a skutek tego jest taki, że on się z synem przeniósł do Katowic, żeby chłopak poszedł do dobrego liceum, ona tu siedzi sama, bo pracę ma tu lepszą niż tam by miała, i widzą się raz na tydzień...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.03.2013 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam, ale wiem o czym... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oczywiście miało być "nas", a nie "na nas" :-).
Użytkownik: Marylek 06.03.2013 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam, ale wiem o czym... | dot59Opiekun BiblioNETki
O ile dobrze pamiętam, to ja "Motyla" miałam od Warwiego, ale gdzie teraz pofrunął - nie wiem.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.03.2013 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: O ile dobrze pamiętam, to... | Marylek
A, no to jeśli ma ktoś z naszych i przeczyta wcześniej, niż wypadnie na mnie kolejka wędrująca, najwyżej się z niej wypiszę.
Użytkownik: margines 06.03.2013 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, my mamy do tego troch... | dot59Opiekun BiblioNETki
Recenzję już wczoraj widziałem, gratuluję:)!
Użytkownik: margines 06.03.2013 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Rec. Dorota Tukaj Ocen... | Literadar
Dziękujemy (ja i ten "ogół społeczeństwa") za zamieszczenie tu tej recenzji:)
I wielu innych:)
Użytkownik: Pani_Wu 06.03.2013 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Rec. Dorota Tukaj Ocen... | Literadar
Dot, świetna recenzja! Temat bardzo mnie porusza, bo w jakimś sensie przerabiałam podobny scenariusz - czas dla dzieci kontra praca. Życie niekiedy przypomina pracę jakiejś piekielnej maszyny i żaden trybik, absolutnie, nie może wypaść, zazgrzytać, zablokować się, bo całość natychmiast rozpadnie się. Awarie nie są brane pod uwagę.

Myślę, że amerykańskie szkoły publiczne różnią się od niepublicznych bardzo mocno. I nie można porównywać ich z polskimi publicznymi szkołami. Póki co, w Polsce posłanie dziecka do publicznej szkoły krzywdy mu nie czyni, ale w Ameryce nie byłabym już taka pewna jak to jest.
Sama "posłałam" córkę do liceum w małym mieście i dzięki temu nieodpłatnie w klasie maturalnej dostała certyfikat językowy (zdała egzamin państwowy, komisja pofatygowała się do małego miasteczka, aby uczniowie pisali egzamin na miejscu). Potem skończyła bardzo dobre studia, m.in. dzięki certyfikatowi językowemu. Podobnie jak w przypadku Twojego syna.

Obserwuję zmiany zwane reformą programową i jeśli dochowam się wnuków w tym kraju, to w swoim czasie zerknę na ofertę szkół niepublicznych. Droga naszej oświaty prowadzi w dziwnym kierunku, delikatnie mówiąc. Dzisiaj w księgarni zapoznałam się z podręcznikami do klasy 1 dla szkół ponadgimnazjalnych, z moich ulubionych przedmiotów, gdyż rozmawiałam z absolwentami moimi, gimnazjalnymi i nie mogłam uwierzyć w to co mówią. Włos zjeżył mi się na głowie, gdybym miała warkocz to sterczałby jak piorunochron :)

Idę szukać tej książki. Bardzo chciałam tego typu książkę przeczytać (wymyśliłam sobie, że taki temat mnie interesuje) i proszę, mówisz i masz. I to autorstwa świetnej Lisy Genovej.

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.03.2013 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, świetna recenzja! Te... | Pani_Wu
W razie czego służę pożyczką - pierwszy w kolejce Marylek, i na razie nikt więcej. A na Twojego "Motyla" muszę się ja wpisać do kolejki, bo również jest to temat wart uwagi.
Użytkownik: Pani_Wu 06.03.2013 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: W razie czego służę pożyc... | dot59Opiekun BiblioNETki
Rezerwuję i "opowiem się" w weekend, bo może kupię (dziś premiera), to bym sobie w weekend poczytała.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: