Dodany: 02.03.2013 19:15|Autor: AnnRK

On może zmienić twoje życie


Pierwsze skojarzenie związane z hasłem "stalker"? Film Andrieja Tarkowskiego z 1979 roku, którego jeszcze nie widziałam, choć od wielu miesięcy matematyczny algorytm jednego z portali filmowych wmawia mi, że na 89% jest on w moim guście. No, ale nie o kosmitach i spełnianiu życzeń chciałam dzisiaj pisać. Chociaż... Hmm... Wszak wśród wielu kobiecych marzeń jest i to o posiadaniu tajemniczego wielbiciela. Z życzeniami trzeba jednak ostrożnie. Jak to mówią, uważaj, czego sobie życzysz, bo kiedyś może się to spełnić.

Nie twierdzę, że Julia Rogacka, bohaterka powieści Olgi Rudnickiej, marzyła o tytułowym cichym wielbicielu, ale to przecież takie urocze, takie romantyczne. Zaryzykuję stwierdzenie, że niejednej kobiecie przeszło przez myśl, jak wspaniale by było dostać tajemniczy liścik miłosny, bukiet kwiatów bez bilecika, albo znaleźć na biurku w pracy czerwoną różę, drobny dowód na to, że się skradło czyjeś serce. Julia nie pragnęła romansów, była w związku z Pawłem. Fakt, nie miał on dla niej zbyt wiele czasu, ale kochał ją, a ona kochała jego i ta miłość sprawiała, że przeszkody wydawały się mniejsze, samotne wieczory mniej dołujące, a perspektywa wspólnie spędzonego weekendu wynagradzała wszelkie niewygody. Julia nie polowała na innego mężczyznę. Ktoś jednak zarzucił sieć na Julię.

Zaczęło się niewinnie. Ot, bukiet róż przysłany do pracy, głuchy telefon na służbową komórkę, który początkowo można było tłumaczyć nieśmiałością adoratora. Zresztą może to nawet nie on, a jedynie jakiś klient, któremu problemy z zasięgiem nie pozwoliły na wyartykułowanie choć krótkiego "dzień dobry". "To romantyczne. Nie ma już wspaniałych facetów. Prawdziwych romantyków..."[1] - podsumowuje sytuację Melania, koleżanka Julki z pracy.

Tylko że sms-ów jest coraz więcej. I głuchych telefonów. I robi się jakoś niezręcznie. I złowrogo.

Jaką melodię słyszysz, gdy ktoś do ciebie dzwoni? Lubisz ją, prawda? W końcu nie ustawia się nielubianych "kawałków". A teraz wyobraź sobie, że telefon dzwoni niemal bez przerwy. Kilkanaście razy dziennie, kilkadziesiąt. W kółko słyszysz ten sam fragment. Tę samą melodię. Te same słowa. Nie możesz wyłączyć telefonu, bo to służbowa komórka. Zmiana dzwonka tylko na chwilę poprawi ci humor. Bo przecież telefon nie przestanie dzwonić. Chcesz czy nie, wciąż go słyszysz. Kilkanaście razy dziennie, kilkadziesiąt. W kółko ten sam fragment. Ta sama melodia. Te same słowa. Przestajesz lubić ten utwór. Wiadomości tekstowe zapychają całą pamięć urządzenia. Czytasz o swoim wdzięku, o sympatii do ciebie, o miłości. O tęsknocie. I o tej złej części twojej natury, która sprawia, że twój wielbiciel cierpi. Ignorujesz go, choć on jest gotów na wszystko. Dla ciebie. Tylko dla ciebie. Liczysz się tylko ty.

Czujesz, że sytuacja cię przerasta. Niby nie dzieje się nic złego. Nikt cię nie krzywdzi. Policja uśmiecha się pod nosem. Zamknąć natręta? Ale za co? Za miłość? Czułość? Wierność?

Telefon wciąż dzwoni. Kilkanaście razy dziennie, kilkadziesiąt. W kółko słyszysz ten sam fragment. Tę samą melodię. Te same słowa. Słyszysz ten dźwięk, nawet gdy wokół jest cisza. Po pracy wyłączasz telefon. Rano odbierasz sms-y. Kilkanaście, kilkadziesiąt. Wśród słów miłości dostrzegasz też pretensje. Żadnej bezpośredniej groźby, ale ton jest nieprzyjemny. W którymś momencie pękasz. Odpisujesz. Błąd. Twój najpoważniejszy błąd. Kontakt został nawiązany. Adorator upewnia się, że ci na nim zależy.

W końcu okazuje się, że zna numer twojego prywatnego telefonu, twój adres, adres rodziców, znajomych. Wydzwania do ciebie, wydzwania do nich. Znajdujesz prezenty już nie tylko w pracy, ale i w skrzynce na listy, na wycieraczce. Masz wrażenie, że wielbiciel wyprzedza cię o krok, czyta twoje myśli. Skąd wiedział, jaką książkę chcesz przeczytać? Jaki sweter ci się spodobał? Zaczynasz rozglądać się niespokojnie na boki. Kim jest? Skąd cię zna? Do czego jest zdolny?

Stalker. Prześladowca. Nie masz pojęcia, jak bardzo może zmienić twoje życie.

Julia traci pracę, przyjaciół, mieszkanie, poczucie bezpieczeństwa. Boi się wyjść z domu. Prawie rozstaje się z chłopakiem. Jak ma wytłumaczyć swojemu mężczyźnie, że nie wie, kim jest wielbiciel, że nikogo nie sprowokowała do takiego zachowania? Jak wytłumaczyć strach przed człowiekiem, o którym nic nie wie? Gdzie popełniła błąd? I przede wszystkim - jak wybrnąć z tej trudnej sytuacji? Wiele jest pytań. Mało odpowiedzi. Kolejne sposoby na uwolnienie się od prześladowcy tylko zaostrzają sytuację. Od "Kochanie, odezwij się do mnie!"[2] szybko dochodzi do "Nigdy się ode mnie nie uwolnisz!"[3]. I trudno w te zapewnienia nie wierzyć, biorąc pod uwagę, jak mocno wielbiciel osacza naszą bohaterkę.

"Czuję jego oczy, kiedy jestem w pracy, w domu, w łazience, w sklepie, wszędzie czuję jego oczy, ON mnie widzi; nie ma go, ale jest w każdej mojej myśli, ruchu, w każdej chwili dnia i nocy, ON jest i mnie dotyka, a kiedy w końcu zapadam w sen, to nie wypoczywam... to jak utrata przytomności, otchłań bez snów, budzi mnie każdy szelest i trzask, warkot samochodów za oknem; włączam radio i zasypiam przy muzyce, żeby nie słyszeć jego kroków w ciemnościach, bo wiem, że ON tam jest i czeka... czeka na mnie..."[4].

"Granica między uwielbieniem a nękaniem jest cienka"[5]. To, co na początku wydaje się niewinnym zauroczeniem, może doprowadzić do tragedii. Do niedawna stalking nie był uznawany za przestępstwo. Prześladowcy byli więc bezkarni. Od 2011 roku za uporczywe nękanie można dostać wyrok do trzech lat więzienia.

Po lekturze "Cichego wielbiciela" Olgi Rudnickiej stalker nadal kojarzy mi się z filmem. Tym razem nie jest to radziecka science fiction, a francuski thriller "Kocha... Nie kocha!", który świetnie pokazuje, jak jedna sytuacja może być różnie interpretowana przez dwie osoby. Znajomości Angélique (Audrey Tautou) i Loïca (Samuel Le Bihan) daleko do ideału. Jeśli jesteście ciekawi, co mam na myśli, koniecznie obejrzyjcie film Laetitii Colombani.

Młodziutka polska pisarka dotknęła tematu niezwykle ważnego, zwłaszcza ze względu na postęp, jaki dokonuje się wokół nas. Poruszając temat stalkingu, przy okazji uświadamia, jak wiele informacji o sobie, świadomie lub nie, udostępniamy w Sieci. Czasem warto się zastanowić przed publikacją własnych zdjęć czy podawaniem numeru telefonu. Nie należy popadać w paranoję, ale ostrożność jest wskazana.

Olga Rudnicka ma lekkie pióro. Jej książki czyta się szybko, a lektura sprawia dużą przyjemność. "Cichym wielbicielem" autorka udowadnia, że nie tylko potrafi pisać zabawne komedie kryminalne, ale także świetnie odnajduje się w prozie poruszającej trudniejsze tematy. Nie zmienia to faktu, że w powieści sporo jest elementów humorystycznych, charakterystycznych dla tej pisarki. Mimo powagi sytuacji, Rudnickiej udaje się wpleść w akcję kilka zabawnych scen i dialogów. Dużym plusem jest styl fragmentów mających zobrazować, co może czuć prześladowana osoba. Częste powtarzanie cytatu z "Martwego morza" Budki Suflera, który to utwór Julia ma ustawiony jako dzwonek, irytuje, a tym samym pozwala wczuć się w sytuację bohaterki. Podobnie działa cytowanie sms-ów, którymi zasypywana jest Rogacka. Ten zabieg to świetny pomysł na stworzenie odpowiedniego klimatu, ułatwiającego czytelnikowi zrozumienie tego, co przeżywa Julia.

Ofiarą stalkera może zostać każdy. Kobieta i mężczyzna. Osoba samotna i w związku. Młoda i w sile wieku. Nie ma reguły. Któregoś dnia możesz wpaść komuś w oko. Ty tego nie zauważysz, ale od tego momentu twoje życie nie będzie już takie samo.



---
[1] Olga Rudnicka, "Cichy wielbiciel", wyd. Prószyński i S-ka, 2012, s. 78.
[2] Tamże, s. 333.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 251.
[5] Tamże, s. 345.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 719
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: