Dodany: 24.02.2013 19:42|Autor: Literadar

Kroniki wariata z kraju i ze świata


Okładka

Rec. Piotr Stankiewicz
Ocena: 3,5/6

Wojciech Mann to w Polsce ikona inteligentnego poczucia humoru, człowiek instytucja w kontekście programów satyrycznych czy uszczypliwie zabawnej konferansjerki. Być może dzisiaj niewiele osób pamięta choćby Za chwilę dalszy ciąg programu czy Big Zbig Show. Oczywiście wszyscy kojarzą Szansę na sukces, gdzie Mann łączył rolę błyskotliwie dowcipnego gospodarza programu z drugą (a może pierwszą) swoją pasją – muzyką. To tam mieliśmy okazję delektować się niebywałą vis comica pana Wojciecha. Jego komentarze, punchline’y czy aluzje czynione wobec uczestników nigdy nie miały jednak nic wspólnego z tanią szyderą kojarzącą się z formułą programów typu Mam talent. Było to raczej wysmakowane studium przypadku zamknięte w krótkiej acz celnej frazie. Nikt nie miał prawa czuć się dotknięty.

Nie ma sensu trzymać w niepewności P.T. czytelników tej recenzji. Kroniki wariata z kraju i ze świata niestety nie wpisują się w schemat, do którego przywykliśmy. To zlepek mało śmiesznych tekstów, częściowo absurdalnych (w ten nie zabawny sposób), podbitych melanżem peerelowskiej frazeologii i odrobiną żartów o zabarwieniu homoseksualnym.

Należałoby zapewne teraz napisać o czym jest ta książka. O niczym. Zawiera krótkie passusy opisujące epizody z życia kilku różnorodnych bohaterów znanych z fal radiowej Trójki. Treść zilustrowana została (raczej słabo) zdjęciami i kolażami, które równie często nawiązują do poetyki absurdu i minionego systemu.

Szkoda trochę, że przeczytawszy wstęp, w którym opisane są perypetie redaktora i trudności z ukończeniem książki, w trakcie lektury nabieramy przekonania, że może trochę szkoda, że się udało. Dlaczego tak wyszło? Oczywiście można by tu wytaczać działa w stylu: skok na kasę, pisane na siłę, przegrzebane szuflady z kiepskimi pomysłami. W rzeczywistości może być bardziej prozaicznie – wszyscy uwierzyli, łącznie z autorem, że Wojciech Mann jest śmieszny sam z siebie. Trochę jest. W gruncie rzeczy jednak najśmieszniej wypada w konfrontacji z otaczającymi go ludźmi, chociażby w duecie (najlepiej wiadomo z kim). Jak doktor House, który nie potrafi diagnozować bez stada interlokutorów. Druga rzecz to nośnik – papier. Inaczej się go słyszy i ogląda, inaczej czyta, dodajmy gorzej. Brakuje tego komicznego paliwa w postaci wyrazu twarzy czy tembru głosu. Ratunkiem dla tej pozycji jest nagranie audiobooka, który czyta sam autor.

Na koniec… przekonują mnie w dużym stopniu tezy zaprezentowane w filmiku promującym Kroniki wariata z kraju i ze świata: www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=VZaxtzop2Do# Szkoda tylko, że znowu trzeba zobaczyć tę pucułowatą twarz „bulbaska sympatycznego” i posłuchać spokojnego, lekko zachrypniętego głosu zwracającego się do publiczności, żeby było śmiesznie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1759
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: