Dodany: 23.02.2013 22:38|Autor: peacock

Książka: Dotyk Crossa
Day Sylvia June

1 osoba poleca ten tekst.

Kolejna odsłona, czyli ten typ już znamy...


Wszystko zaczęło się od Stephenie Meyer. To ona rozpowszechniła obraz bohatera całkowicie, wręcz fizycznie uzależnionego od ukochanej. Edward Cullen dla swej Belli jest gotów zrobić wszystko, życie bez niej traci dla niego jakikolwiek sens. Każde słowo ukochanej to świętość, każde jej spojrzenie to zaszczyt, a jej miłość to najważniejsza, najcudowniejsza rzecz na świecie. Zainspirowana tym kuszącym obrazem męskiego oddania, E.L. James stworzyła Greya. Początkowy fan fiction w klimacie BDSM przerodził się w 3-tomowy bestseller, wnosząc mocną erotykę na salony i czyniąc ją obiektem powszechnej debaty. Tak już działa rynek książki, że jeśli jakiś pomysł okaże się dobry (dobrze się sprzedający), pojawiają się jego kopie, powielenia, wersje lekko zmodyfikowane, aż każda luka zostanie zapełniona, a każdy możliwy czytelnik zaspokojony. W ten trend wpisuje się trylogia o Crossie autorstwa Sylvii Day. Nie da się więc pisać o jej powieściach bez porównania ich do historii Greya i Any.

„Dotyk Crossa” opisuje historię Eve i Gideona Crossa. Oboje piękni, inteligentni, bogaci i z bagażem. On ma władzę i pół Manhattanu, ona właśnie zaczyna pracę w agencji reklamowej znajdującej się w tym samym budynku co jego biuro. Już od ich pierwszego spotkania podobieństwa do historii stworzonej przez E.L. James są uderzające (i zapewne zamierzone). Eve przy pierwszym spotkaniu z Crossem ląduje na podłodze, tak jak Ana upada przed Greyem, wchodząc do jego gabinetu. Obie kobiety dostają propozycje stricte fizycznej relacji, od czego zauroczeni panowie szybko odchodzą i godzą się na więcej. Przerwy w związku i tu, i tu okupione są wręcz fizycznym cierpieniem dla każdej ze stron. Relacje rodzinne głównych bohaterów są niejasne, są oni raczej słabo związani ze swoimi rodzinami. W obu książkach pojawia się motyw jedzenia: nazwy potraw, na których dźwięk cieknie ślinka. Różnica jest taka, że gdy Ana niechętnie grzebie w swoim talerzu, Eve prosi o dokładkę. No i seks, dużo seksu. Cross nie jest Panem, Eve nie jest Uległą, ale dominacja to temat im nieobcy. Seks Any i Greya jest opisany bardzo anatomiczne: trzeba zwizualizować sobie obraz ich powyginanych kończyn, by pojąć, co się właściwie dzieje. Pojawiają się akcesoria typowe dla BDSM, jest uczucie upokorzenia i fizyczny ból. W trylogii S. Day Gideon co prawda sugeruje, że Eve skrycie pragnie być zdominowana, jednak w łóżku wymieniają się pałeczką kontroli. Ich seks jest bardziej normalny, choć jego opis przekracza to, co znajdujemy w zwykłych romansach, to wszak powieść erotyczna. W łóżku lubią świntuszyć, a narracja jest tu nie tyle szczegółowa, co dosadna i pobudzająca wyobraźnię.

Czytając, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że pani Day wzięła każdą charakterystyczną cechę z „50 odcieni Greya” i przerobiła na swój sposób. Co może nie brzmi zbyt pochlebnie, jednak proszę nie dać się zwieść, miał to być komplement. „Dotyk Crossa” i „Płomień Crossa” oceniam wyżej niż książki o Greyu. Bez wątpienia są lepiej napisane, a bohaterowie żywsi i bardziej prawdziwi. Ana była dość bezbarwna i nijaka (dosłownie, mieliśmy bardzo mały wgląd w jej psychikę, motywację; tylko Grey, Grey, Grey). Rozmowy Eve i Gideona, choć zdominowane przez seks, mają często charakter terapeutyczny i przypominają realne dialogi. Bohaterowie popełniają błędy, ranią się celowo, przypadkiem, przepraszają, uciekają, wykazują się zrozumieniem, rozwijają się – to wygląda bardziej jak związek, z tym łatwiej można się utożsamić.

Chciałabym napisać jeszcze kilka słów o naszym Gideonie Crossie, tym Edwardzie, tym Greyu, idealnym kochanku, mężczyźnie zatracającym się w swojej partnerce, uzależnionym od niej – typ już znamy. Dla mnie Gideon jest najlepszą realizacją schematu, o którym piszę. Czytając „Zmierzch” czy „50 twarzy Greya” odniosłam wrażenie, że jakkolwiek wizja mężczyzny leżącego stóp ukochanej, dającego z siebie wszystko, jest kusząca, to gorzej z wykonaniem. Nie znalazłam w tamtych powieściach niczego ponad to, niczego, co by sprawiło, że bohatera dałoby się polubić. Mogę śmiało stwierdzić, że lubię Crossa, który pomimo całego swojego „bagażu” potrafi być otwarty, hojny i uczuciowy.

Zaciekawiona, skąd właściwie wzięła się Sylvia Day, sięgnęłam po kilka jej krótkich opowiadań i jeden romans historyczny. Autorce trzeba przyznać, że swoją przygodę z erotyką prowadzi konsekwentnie, bo w każdej z książek, które przeczytałam, seks jest dominującym czynnikiem łączącym partnerów. Ku mojemu zaskoczeniu, jedna opowieść traktowała o parze wampirów (przyjęłam to ze strachem, bo nie lubię tego całego całego paranormal romance). „The Misled” wyszło w roku 2005, tym samym co „Zmierzch”, i choć nie mnie orzekać, co było pierwsze, jajo czy kura, definitywnie wyprzedza publikacje E.L. James. Odczułam lekką ulgę, że książki o Crossie wpisują się w twórczość pani Day, że jest to coś więcej, niż tylko odcinanie kuponów od międzynarodowego sukcesu innych powieści. Jeśli jednak jestem zbyt naiwna (a i tak być może), pociesza mnie fakt, że te kupony odcina ona w dobrym stylu, moim zdaniem - o wiele lepszym niż styl oryginału.

Słowem: polecam, piątka w swoim gatunku. Drugi tom jeszcze lepszy, a zwroty akcji prawdziwie zaskakujące.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2012
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: