Dodany: 23.02.2013 19:42|Autor: Marcepankowa

Początek nowej przyszłości


„Przecież nie da się zatrzymać przy sobie kogoś, kto już odszedł. Nauczyłem się tego w najbardziej bolesny sposób”[1].

Nic nie jest pewne. No, może oprócz tego, że umrzemy. Ale jak? Kiedy? Spokojnie czy ze strachem? Nikt nie powinien tego wiedzieć, prawda? I na szczęście ludzie żyją z dnia na dzień, nie wiedzą nic o swojej śmierci. Wszyscy… Wszyscy, oprócz bohaterów ostatniej już części „Numerów” Rachel Ward. Oni wiedzą. Adam, Sara i mała Mia. Na pozór normalne osoby. Można by powiedzieć nawet, że rodzina. Ale czy aby na pewno?

„Pokazali mnie w telewizji tylko jednego dnia, ale to był ostatni dzień, kiedy większość ludzi oglądała telewizję. (…) Dlatego tkwię we wspomnieniach wszystkich jako ten chłopak z szaleństwem w oczach i bliznami na twarzy, który gapi się w kamerę i wrzeszczy o końcu świata. I pamiętają mnie, bo miałem rację. Świat się skończył – w każdym razie świat, jaki wszyscy znali”[2].

Jest rok 2029, minęły już dwa lata od dni Chaosu. Adamowi udało się uratować wtedy wiele istnień, ale ludzie wciąż żyją w prowizorycznych osadach, z nadzieją na poprawę losu. Wielu straciło bliskich. Wielu groziło ogromne niebezpieczeństwo, a mimo to wyszli cało z opresji. Adam, Sara i mała Mia są wreszcie razem, ale ciągle uciekają. Wyczuwają wokół siebie rosnące zagrożenie. Adam widzi w oczach ludzi numery – daty śmierci. Mia ma także dar. Podczas pożaru zmieniła swój numer. Czy to znaczy, że może każdemu ukraść jego numer i życie? Co będzie, gdy znajdzie się ktoś, kto chciałby żyć wiecznie?

„Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciwko nam”[3].

„Przyszłość” to już ostatnia część trylogii „Numery”. Pamiętam, że do poprzedniej części miałam kilka zastrzeżeń, jednak z radością mogę stwierdzić, że w trzecim tomie to, do czego przyczepiłam się ostatnim razem, zupełnie zanikło. Mam tu na myśli przede wszystkim przerywniki w postaci mniej lub bardziej wulgarnych słów. Dzięki temu może wydawać się, że język pani Ward jest jeszcze bardziej przystępny niż w poprzedniej części, co oczywiście musiało mieć swój wkład w to, że „Przyszłość” przeczytałam tak szybko. Jeśli dołożyć do tego jeszcze wartką akcję, to czemu się tu dziwić?

„– Wiem, jak to jest – zaczyna Siwy – jak to jest być innym. Dochowywać tajemnic. Ale niektóre tajemnice są jak rak, zżerają człowieka od środka. Nie ma nic złego w zdradzeniu takiego sekretu”[4].

Pod koniec poprzedniej części autorka zostawiła sobie otwartą furtkę do kontynuacji kilku ciekawych wątków i zastanawiałam się, który z nich będzie tym razem najważniejszy. Może i podświadomie, ale najbardziej zainteresowana byłam darem Mii, więc poczułam się usatysfakcjonowana, gdyż ten wątek, jak i wiele innych, został doprowadzony do końca. Cieszę się z tego, bo nie za bardzo lubię otwarte zakończenia. Co prawda na końcu „Przyszłości” jest mały znak zapytania, ale nie przeszkadza mi to i czuję się w pełni usatysfakcjonowana zwieńczeniem trylogii „Numery”.

„– Każdy dźwiga jakiś ciężar – tłumaczy. – Ja mam teorię, że dostajemy tyle, ile możemy udźwignąć. Niektórzy z nas mogą znieść więcej niż inni”[5].

Tak jak w poprzedniej części, narracja prowadzona jest z dwóch punktów widzenia – Sary i Adama. Każde z nich miało swój własny pogląd na sytuację, każde z nich miało inne uczucia. Z początku myślałam, że prościej byłoby zmienić wszystko w trzecioosobowy reportaż, ale zważając właśnie na różnice między bohaterami, cieszę się, że autorka nie zmieniła formy narracji i zarówno Sara, jak i Adam mają prawo do wypowiadania swoich myśli, a co za tym idzie, jesteśmy ze wszystkim „na bieżąco”.

„Zawsze, kiedy tylko na kogoś spojrzę, widzę jego numer – datę śmierci tej osoby. Nienawidzę tego. Nienawidzę uczuć, które przychodzą z numerami”[6].

Trzeci tom to niestety już koniec świata „Numerów”, więc wypadałoby zrobić jakieś posumowanie całej serii. Pierwszy tom cyklu był najgorszy, cieszę się, widząc, że z każdą kolejną częścią autorka podnosi poziom. Składające się na całość powieści może i nie zaliczają się do wybitnych, ale uważam, że warto znaleźć dla nich czas, chociażby z uwagi na ciekawą historię czy wartką akcję. Myślę, że wszyscy ci, którzy poznali historię Jem i Adama, będą chcieli zobaczyć, jakie zakończenie autorka przewidziała dla bohaterów. Czytając pierwszy tom, nigdy bym nawet nie przypuszczała, gdzie może nas zaprowadzić ta właśnie historia.



---
[1] Rachel Ward, „Numery. Przyszłość”, przeł. Anna Dorota Kamińska, wyd. Wilga, 2012, s. 179.
[2] Tamże, s. 12.
[3] Tamże, s. 99.
[4] Tamże, s. 85.
[5] Tamże, s. 109.
[6] Tamże, s. 13.


[Recenzja opublikowana na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 542
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: