Dodany: 18.11.2007 05:32|Autor: librarian

Ekranizacja


W piątek widziałam ekranizację "Miłości". Dawno żadna adaptacja filmowa tak mi się nie podobała. Aktorzy, przepych oprawy scenicznej i strojów, krajobrazy i postacie kobiet i mężczyzn, z krwi i kości. Staranna i niespieszna superprodukcja. Udało się, a zatem można robić niezłe filmy w konwencji i przepychu hollywoodzkim tylko z innymi aktorami. Zresztą nie wiem jaki jest sekret, że ten film jest udany. Nabrałam ochoty ponownie, po wielu latach, przeczytać tę świetną powieść.
Wyświetleń: 15620
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 47
Użytkownik: carmaniola 18.11.2007 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: W piątek widziałam ekrani... | librarian
Ogromnie się cieszę, że piszesz, że film udany, bo idę nań ze strachem. Teraz już troszkę mniejszym. :-)
Użytkownik: librarian 18.11.2007 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogromnie się cieszę, że p... | carmaniola
Jestem bardzo ciekawa Twojego zdania Carmaniolo :)
Użytkownik: Kaoru 18.11.2007 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: W piątek widziałam ekrani... | librarian
Ja też byłam na premierze i wyszłam z kina zachwycona! Książki co prawda jeszcze nie czytałam, ale już została dopisana do listy :-))
Użytkownik: anndzi 18.11.2007 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: W piątek widziałam ekrani... | librarian
Oj ale mnie zachęciłaś. Trzeba koniecznie do kina:)
Użytkownik: verdiana 18.11.2007 16:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W piątek widziałam ekrani... | librarian
A ja się wybieram jutro na 12:30 do Kinoteki. Ktoś ma ochotę iść ze mną? :-) Bardzo jestem ciekawa tego filmu. Książka mi się nie podobała, więc ekranizacja powinna mnie zachwycić. :-)
Użytkownik: krasnal 18.11.2007 16:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się wybieram jutro n... | verdiana
Myślisz, że to tak działa, Verdiano?:) To może jednak się przejdę. Bo też książka mi raczej nie podeszła i zastanawiałam się, czy w takim razie chcę zobaczyć film. Ale mimo wszystko będzie to raczej wyjście do kina w drugiej kolejności odśnieżania.
Użytkownik: verdiana 18.11.2007 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślisz, że to tak działa... | krasnal
Dotychczas tak miałam. :-) I w ogóle mam małą teoryjkę, że słabe książki są świetnie ekranizowane, a świetne książki są słabo ekranizowane; wyjątków znalazłam baaardzo niewiele. :-)
Mam nadzieję, że film mi się spodoba... Mogę go sobie wyobrazić. Bo np. ekranizacji "Stu lat samotności" już sobie nie wyobrażam. :-)
Użytkownik: krasnal 18.11.2007 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Dotychczas tak miałam. :-... | verdiana
Nie wiem, jak w drugą stronę, ale na pewno ciężko jest dobrze zekranizować świetną książkę - nigdy nie dorówna poziomem książce, a miłośnicy będą rozczarowani. "Stu lat" też jako filmu nie mogę sobie wyobrazić:) Chyba faktycznie sprawdzę, co zrobili z "Miłości":)
Użytkownik: verdiana 18.11.2007 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, jak w drugą str... | krasnal
To obejrzyjmy, a potem porozmawiajmy o wrażeniach. :-)
Użytkownik: carmaniola 18.11.2007 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Dotychczas tak miałam. :-... | verdiana
Ale to, że Tobie książka się nie podobała, jeszcze nie oznacza, że jest to książka słaba - zakrzyknęła, wpadnięta na chwilkę, zakochana w "Miłości" carmaniola. ;p
Użytkownik: verdiana 18.11.2007 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to, że Tobie książka ... | carmaniola
Ale ja takiego wniosku nie wysnuwam. Tzn. kolejność jest odwrotna, czyli nie dlatego uważam tę książkę za słabą, bo mi się nie podoba, tylko nie podoba mi się, bo jest słaba. :-)
Marqueza stać na wiele, wiele więcej, na tle innych jego książek to jest książka słaba, albo przynajmniej słabsza od większości pozostałych. Rozumiem, że jeśli ktoś jest prawie tak płodny jak Dick, to ma prawo do wpadki raz na jakiś czas, i tę książkę za taką wpadkę uważam. Podobnie jak jeszcze ze trzy inne jego książki. :-)
Użytkownik: carmaniola 18.11.2007 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale ja takiego wniosku ni... | verdiana
Jak wcześniej: z tego, że Tobie się nie podoba nie wypływa absolutnie wniosek, że książka jest słaba. To tylko i wyłącznie Twoja prywatna opinia, do której oczywiście masz prawo. Warto jednak dodać takie drobne "moim zdaniem".

Na tej samej zasadzie stwierdzam: Mnie się ta książka podobała bardzo - wniosek: książka jest bardzo dobra.

I co? Czyj autorytatywny ton winien być brany pod uwagę i przez kogo? Obawiam się, że szybko doszlibyśmy do absurdu... ;-)

Użytkownik: verdiana 18.11.2007 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak wcześniej: z tego, że... | carmaniola
Haniu, to do niczego nie prowadzi. Napisałam przecież, że to NIE JEST mój wniosek.
Z tym: "z tego, że Tobie się nie podoba nie wypływa absolutnie wniosek, że książka jest słaba" się zgadzam. :-) Wielokrotnie pisałam, że często nie podobają mi się arcydzieła, a podobają czytadła, i z tego powodu nie twierdzę, że arcydzieło arcydziełem (a czytadło czytadłem) nie jest. Jak już pisałam, Marquez napisał wiele lepszych książek niż ta - niektóre z nich mi się podobają, niektóre nie - moje/Twoje gusta nie mają tu nic do rzeczy, bo z nich nie wynika "wielkość" książki. Zawsze byłam za tym, żeby to rozdzielać, inaczej wyjdą takie wnioski jak zacytowałam.

Uprościłam trochę sprawę, pisząc, że nie podoba mi się, bo jest słaba. Ona rzeczywiście jest słaba - dużo słabsza niż większość książek Marqueza, ale tak naprawdę to chyba nie ma wpływu na to, że mi się nie podoba. Znam książki, które mają wszystko, czego w książkach szukam, a jednak mi się nie podobają (mam jednocześnie świadomość tego, że są świetne). A są i takie, które ewidentnie są słabizną, a ja - mimo to! - lubię je. Nie sposób z tego wysnuć wniosku, jak wysnułaś, bo to tak nie działa. Przynajmniej w moim przypadku. I tak, pisałam o tym wielokrotnie, niektórych już pewnie to nudzi, za co przepraszam. :-)
Użytkownik: carmaniola 18.11.2007 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Haniu, to do niczego nie ... | verdiana
Verdiano! Droczę się z Tobą odrobinę! Zabrakło mi w Twojej wypowiedzi tego "moim zdaniem" i musiałam się Cię troszkę "podszczypać", bo moją ukochaną książkę dyskryminujesz! :-)
Użytkownik: verdiana 18.11.2007 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano! Droczę się z To... | carmaniola
Zabrakło, bo "moje zdanie" nie ma w ogóle nic wspólnego z jakością książki. :-) W ogóle wydaje mi się, że na nasze lubię/nie lubię nie ma wpływu to, jaka książka naprawdę jest. Nie jest tak, że kochamy wyłącznie arcydzieła, a nie znosimy czytadeł, co widać po listach bestsellerów. :-) Jedną z moich absolutnie ukochanych książek jest "Dziecko na niebie", a przecież nawet przy wielkiej dobrej woli można je co najwyżej nazwać sensownym czytadłem. Arcydziełem na pewno nie. Nie przeszkadza mi to, będę sobie też dalej lubić "Żaby i anioły", mimo że to obiektywnie słabe książki. :-)
Użytkownik: carmaniola 18.11.2007 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrakło, bo "moje zdanie... | verdiana
Ja też mam całą masę lubianych, ale wcale niekoniecznie wybitnych. I to jasne, że po ocenach się tego nie odróżni. :-)

Ale z "Miłością w czasach zarazy", to nie tylko mój sentyment. Albo raczej, mój sentyment wypływa z tego, że ogromnie cenię sobie doskonale zaobserwowane i fantastycznie opisane ludzkie zachowania, ludzkie śmiesznostki i słabości. Z przymrużeniem oka, z humorem i choć czasem uszczypliwie, ale z ogromną wyrozumiałością dla tych naszych ludzkich ułomności (przede wszystkim męskich, ale to już taki typ ;-)) przedstawia pisarz ludzi "jak żywych". Te opisy scenek z życia małżeńskiego Ferminy Dazy i doktora Urbino są naprawdę niesamowite! Jakby czytelnik podglądał przez dziurkę od klucza!

W tej właśnie książce, moim zdaniem, Garcia Marquez, potwierdził doskonałość swojego warsztatu pisarskiego. Nie jest ani odrobinę słabsza!
Wręcz przeciwnie - nie jestem tak do końca przekonana, czy przypadkiem tej książki Garcii Marqueza nie cenię sobie najwyżej. (Całe szczęście nikt mi nie każe wybierać. ;-)).

Użytkownik: librarian 18.11.2007 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też mam całą masę lubi... | carmaniola
Pod wpływem filmu, już sięgnęłam po "Miłość". Może pownowne przeczytanie spowoduje, że inaczej spojrzę na film. Czytałam tę książkę w latach osiemdziesiątych i bardzo, bardzo mi się podobała. Jeśli chodzi o słabość książki Marqueza, to najmniej podobała mi się jego autobiografia "Życie jest opowieścią", nie zafascynowała mnie tak jak jego proza, która ma właściwości wręcz hipnotyczne. A więc czytam "Miłość" i już od pierwszej strony świat wykreowany przez Marqueza i tak genialnie przetłumaczony przez Marrodana, wciąga bez reszty. To narkotyk.
Użytkownik: misiak297 19.11.2007 17:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Pod wpływem filmu, już si... | librarian
No i co nie zmienia faktu, że nie uważam tego za książkę słabą. Może po prostu przekonam się do niej zupełnie za parę lat.
Użytkownik: carmaniola 19.11.2007 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Pod wpływem filmu, już si... | librarian
Ciekawa jestem, czy po latach "Miłość..." będzie podobała Ci się tak samo. Mnie, książki Garcii Marqueza, odgrzewane po latach, smakują jeszcze bardziej.

Co do "Życie jest opowieścią", to mnie też nie zachwyciła, chociaż wiele sobie po niej obiecywałam. To bardzo szczegółowa i rzetelnie napisana autobiografia. Może za solidnie i za szczegółowo...

PS. Idę jutro do kina!!! :-)
Użytkownik: librarian 19.11.2007 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa jestem, czy po la... | carmaniola
Mam wrażenie, że ze mną będzie podobnie z tą "Miłością", bo i tematyka bardziej dojrzała i ja również. Może to nie jest, hihi, książka dla młodzików.
A co to filmu, to młody Florentino Ariza, ma niesłychanie urzekającą twarz i spojrzenie. Oboje, Florentino i Fermina, mają w sobie dużo magnetyzmu.
Napisz o swoich wrażeniach, bardzo jestem ciekawa.
Użytkownik: misiak297 19.11.2007 17:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też mam całą masę lubi... | carmaniola
Mnie Miłość w czasach zarazy nie powaliła na kolana. W moim odczuciu do pięt nie dorasta "Stu latom samotności" - które wszak jest moją ukochaną książką. Wynudziła mnie trochę. Co nie zmienia faktu, że na film z prawdziwą przyjemnością się wybiorę.
Użytkownik: carmaniola 19.11.2007 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie Miłość w czasach zar... | misiak297
Każdemu wolno kochać i nudzić się po swojemu. :-)
Użytkownik: misiak297 19.11.2007 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdemu wolno kochać i nu... | carmaniola
Ale wiesz, chyba doszedłem do tego, dlaczego Miłość w czasach zarazy mnie rozczarowała. Anndzi mnie na to naprowadziła pytając czy ta książka wpisuje się w nurt realizmu magicznego. No i chyba właśnie w tym sęk... tam było tego za mało! Nie dało mi się tak porwać, jak za każdym razem gdy otwieram moją Marquezowską Biblię - SLS - i znikam w Macondo na długie godziny. Nie przeczę, że były tam naprawdę dobre kawałki, ale jako całość... uj... Chyba po prostu czytając nastawiłem się na coś pokroju Stu lat samotności.
ps. A czytałaś "Kronikę zapowiedzianej śmierci" - iście mistrzowska konstrukcja. Tą powieścią też jestem zachwycony.
Użytkownik: carmaniola 20.11.2007 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale wiesz, chyba doszedłe... | misiak297
Sam sobie odpowiedziałeś. :-) I mnie się wydaje, że ta zmniejszona dawka magii i tym samym większa "przyziemność" może być przyczyną rozczarowań wielbicieli "Stu lat" czytających "Miłość w czasach zarazy".

Librarianka, zasugerowała też coś, co ja uważam za drugą przyczynę: w podejściu do tej książki istotną sprawą może być dojrzałość czytelnika. "Dojrzałość" jako wiek, doświadczenie życiowe, inne podejście do życia. Wydaje mi się, że w większości przypadków dopiero dopiero czytelnik "w pewnym wieku" jest w stanie w pełni docenić trafność obserwacji pisarza i sposób ich przedstawienia. Co wcale nie oznacza, że młodszym się ona podobać nie może. Ot, po prostu, ci, którzy już nieco więcej przeżyli podejdą do tematu inaczej i chyba... bardziej będą skłonni śmiać się razem z Garcią Marquezem z naszych ludzkich przypadłości. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nie obejmuje to wszystkich bez wyjątku.

"Złą godzinę" czytałam i chociaż świadoma jestem doskonałości konstrukcji, to emocjonalnie książka ta nie wpisała się w moje potrzeby. Być może wymaga "odgrzania" po latach. :-)
Użytkownik: misiak297 20.11.2007 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Sam sobie odpowiedziałeś.... | carmaniola
Moja droga, ja pytałem o Kronikę zapowiedzianej śmierci a nie Złą godzinę:D
Użytkownik: carmaniola 21.11.2007 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja droga, ja pytałem o ... | misiak297
Hihi, tak to jest, jak się wpada w pracy: czyta i pisze w biegu. Ale to i tak nie zmienia mojej odpowiedzi, bo chodziło mi o książkę, o której pisałeś. Sama nie wiem dlaczego "Zła godzina" mi tam wskoczyła - pewnie dlatego, że i tu zabrakło mi tego emocjonalnego połączenia. :-)
Użytkownik: Czajka 08.02.2008 01:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Sam sobie odpowiedziałeś.... | carmaniola
Ha! To może dlatego tak mi się podoba, bo nie ma realizmu. Jestem w połowie w tej chwili i to jest po prostu przepiękny romans, lekko tropikalny, lekko oniryczny ale momentami wręcz porywający.
Obejrzałam właśnie filmową galerię - koniecznie muszę iść do kina. :))
Użytkownik: carmaniola 08.02.2008 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha! To może dlatego tak m... | Czajka
Hihi, "magizm" jest przecież cudny! A Garcia Marquez sprawnym czarodziejem jest. ;-)

Cieszę się ogromnie, że Ci się podoba. Skoro tak, mają jeszcze u Ciebie szansę jego niemagiczne felietony, "Raport z pewnego porwania",a może i "dwanaście opowiadań tułaczych"? Kto wie? ;-D

Do kina koniecznie - będziesz miała świeże spojrzenie. I chociaż film książki nie pobije - to już nie to - też ładny. :-)
Użytkownik: Czajka 09.02.2008 03:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi, "magizm" jest przec... | carmaniola
Nie kuś mnie, bo Opowiadania i "O miłości i innych demonach" mnie bardzo kuszą swoją taniością i ślicznymi okładkami. Po prostu biorę do ręki i się gapię na te mazaje. :)
A do samotności wrócę na pewno, tylko boję się, że mi czcionkę zeżre do tego czasu, bo już trochę wyżarło.

Są w "Miłości..." pewne elementy, które wycięłabym bez szkody dla całości (hihi), ale mało. A najlepsze w tym jest, że nie ma pułkowników i polityki (na razie).
Fermina filmowa bardzo ładna, Urbino taki jaki powinien być. Nawet bardzo taki jaki powinien. :))
Użytkownik: carmaniola 09.02.2008 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie kuś mnie, bo Opowiada... | Czajka
Może lepiej pożyczę Ci swoje demony (nie mają niestety tej ślicznej okładki)? Sprawdzisz na cudzym i dopiero wtedy sprawisz sobie rzekę rudych włosów? ;-)

>Są w "Miłości..." pewne elementy, które wycięłabym bez szkody dla całości (hihi)

Aaaa, domyślam się nawet tych "momentów". Mnie one kiedyś też nieco raziły, ale to już chyba taka natura pisarstwa Garcii Marqueza (i nie tylko jego - niektórzy znacznie dosadniej opisują "prozę życia" ;-) ). Staram się (w książkach) patrzeć na rzeczy, które kłócą się z moimi poglądami i rażą moje poczucie estetyki, z pewnego dystansu. Próbuję podczas czytania "ustawiać się" po drugiej stronie bariery i próbować spoglądać okiem tuziemca, a w każdym razie mając przed oczyma jego krąg kulturowy. Nie zawsze się udaje i czasem poziom "inności/obrzydliwości" przekracza moją odporność - Garcia Marquez mieści się w granicach. ;-)
Użytkownik: Czajka 16.02.2008 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Może lepiej pożyczę Ci sw... | carmaniola
Wiesz, Carmaniolu, nawet chyba juz go polubiłam razem z tymi nieszczęsnymi "wonnymi wymiotami". Bo to mnie tylko u niego raziło, jako zbędne ozdobniki (hihi). W moich granicach Marquez się też mieści, w żadnym razie nie można przecież powiedzieć, że jest wulgarny, idealnie forma odpowiada tu przekazywanom treściom. Historia, sposób opowiadania, wszystko to coraz bardziej mnie urzeka. Chociaż nic nie rozumiem na razie z tej całej miłości. ;))

A za "Demony" dziękuję bardzo, na razie muszę się dzielnie trzymać swoich. :))
Użytkownik: carmaniola 16.02.2008 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, Carmaniolu, nawet ... | Czajka
>A za "Demony" dziękuję bardzo, na razie muszę się dzielnie trzymać swoich. :))

No, popatrz! A ja mam w planach zmierzyć się także z Twoimi. Ale dopiero jak zamknę swoje w jakiejś butelce, albo lampie. ;-)
Użytkownik: librarian 09.02.2008 15:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie kuś mnie, bo Opowiada... | Czajka
"Fermina filmowa bardzo ładna, Urbino taki jaki powinien być. Nawet bardzo taki jaki powinien. :))"

Prawda? Mnie też ci aktorzy kompletnie urzekli. Na pewno wiele można by skrytykować ale nie obsadę - jest świetna.
Użytkownik: librarian 19.11.2007 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie Miłość w czasach zar... | misiak297
Mnie się podobają obie i "Sto lat" i "Miłość". W "Miłości" jest mniej realizmu magicznego, to prawda, za to zdecydowanie więcej...humoru. A to dla mnie jest ogromnym plusem. Poza tym, to świetnie opowiedziana historia. No, nie mogę się oderwać, czytam w metrze, czytam na przerwie lunchowej, czytam, czytam.
Użytkownik: librarian 19.11.2007 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się podobają obie i ... | librarian
O pewnym mydle.

"..jedna z owych trywialnych gier nie zakończyła o mały włos ich pierwszych trzydziestu lat wspólnego życia, bo pewnego dnia w łazience zabrakło mydła.(...)
- Od tygodnia kąpię się bez mydła - powiedział.
Przebudziła się wówczas na dobre, przypomniało się jej i zagotowała się z wściekłości na cały świat, bo rzeczywiście zapomniała o mydle do łazienki. (...)
- Ja też kąpałam się przez ostatnie dni - krzyknęła nie panując już nad sobą - i mydło cały czas było.
Chociaż na wylot znał jej wojenne metody, tym razem nie mógł tego ścierpieć. Pod pierwszym lepszym pretekstem zawodowym przeprowadził się do służbowych pokoi Szpitala Miłosierdzia (...) Przez trzy miesiące, za każdym razem próbowali zakończyć swój spór, doprowadzali jedynie do jego rozognienia. On nie zgadzał się na powrót, dopóki ona nie uzna, że w łazience mydła nie było, ona zaś nie chciała przyjąć go z powrotem, dopóki on nie przyzna się do świadomego kłamstwa, aby jej dopiec.
Incydent stworzył im oczywiście okazję do przywołania wielu innych, pomniejszych zatargów z wielu innych burzliwych poranków. Z jednych pretensji wyłaniały się następne, rozdrapując stare blizny, zadając nowe rany, i oboje przerazili się przygnębiającą konstatacją, że podczas tylu lat małżeńskiej walki nie robili nic prócz tego, że nawzajem żywili do siebie urazy. Zaproponował nawet wspólne udanie się do otwartej spowiedzi, choćby przed arcybiskupem, jeśli zaszłaby taka potrzeba, aby Bóg jako Sędzia Najwyższy rozstrzygnął, czy w mydelniczce w łazience było mydło, czy też go nie było. Wówczas ona, tak świetnie panująca nad nerwami, przestała nad nimi panować wydając historyczny okrzyk:
- A pieprzyć arcybiskupa!
(...)
Po czterech miesiącach wyciągnął się na chwilę w małżeńskim łożu, by jak się to często zdarzało, w trakcie oczekiwania na zwolnienie przez nią łazienki przeczytać gazetę, i zasnął. Położyła się obok na tyle niezgrabnie, żeby mógł obudzić się i odejść. Owszem, ocknął się, ale zamiast wstać, zgasił nocną lampkę i przytulił się do poduszki. Potrząsnęła go za ramię, by przypomnieć mu, że powinien odejść do swego gabinetu, on jednak znalazłszy się znowu w puchatym łożu pradziadków poczuł się tak dobrze, że wolał skapitulować:
- Daj mi tu zostać - powiedział. - Mydło było."

------------------------
Gabriel Garcia Marquez. "Miłość w czasach zarazy". Przekład Carlos Marrodan Casas. Muza SA, 2007. Str. 45-47.
Użytkownik: misiak297 19.11.2007 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: O pewnym mydle. "... | librarian
Uśmiałem się do łez! Ech, dobra, powtórzę sobie "Miłość" ale już bez nastawienia, że czytam coś pokroju "Stu lat samotności". Na pewno wtedy będzie inaczej:)
Użytkownik: carmaniola 20.11.2007 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: O pewnym mydle. "... | librarian
Scenka z mydłem jest doprawdy niesamowita. Kiedy ostatnio zaglądałam do książki, zaśmiewałam z dowodów przytaczanych przez pisarza na doskonałość doktora Urbino jako męża. :-)

PS. Boję się, że film mi przesłodzą i że Florentino będzie za śliczny! Przecież on był TAKI BRZYDKI, "ale cały był miłością" (cokolwiek bym ja na temat takiej miłości nie sądziła). :-)
Użytkownik: librarian 21.11.2007 07:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Scenka z mydłem jest dopr... | carmaniola
Carmaniolo, nie bój się. Florentino jest prześliczny jako młodziutki chłopiec, potem kiedy Fermina widzi go w innym świetle, i my widzimy już zupełnie inną twarz. Jest to świetnie zaznaczone. A widziałaś zdjęcia z filmu? Popatrz tu:
http://imdb.com/title/tt0484740/
Użytkownik: carmaniola 21.11.2007 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Carmaniolo, nie bój się. ... | librarian
Widziałam! Film widziałam! :-) Chyba mi się podobał. Chyba, bo sposób przedstawienia tej historii bliski był moim wyobrażeniom z "pierwszego czytania". Teraz odbieram książkę nieco inaczej.
Florentino, rzeczywiście - był czas, kiedy jego charakteryzacja sprawiała, że był dość odpychający. Całe szczęście! Chociaż i tak wybielono go mocno i trudno mi było, w przeciwieństwie do książki, oprzeć się sympatii do niego.

Obraz filmowy jest jednak ogromnym skrótem myślowym i nie zawsze to, co pokazane jest wyjaśnieniem. Tak było np. ze sceną nocy poślubnej Ferminy i Juvenala - pozostała tylko komiczna, czy też "skoku w bok" doktora Urbino, gdzie obraz filmowy sugerował jakiś poważny romans, podczas gdy w rzeczywistości (w książce) był to dość żałosny i upokarzający dla niego epizod.

A w ogóle, wydaje mi się, że te komiczne scenki uratowały film przed czymś, co było bardzo blisko taniego romansidła. Wydaje mi się, że ta linia graniczna była chwilami bardzo, bardzo cienka (parę razy aż wciągałam powietrze), ale w efekcie udało się tego uniknąć. Garcia Marquez, w książce, mimo, że ewidentnie nawiązuje do romansideł i telenoweli, sprawił, że ta granica jest dużo bardziej wyraźna. Przynajmniej dla mnie.

To, tak na gorąco. Chyba muszę obejrzeć raz jeszcze - na spokojnie. :-)

Użytkownik: librarian 21.11.2007 16:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Widziałam! Film widziałam... | carmaniola
Ja też mam zamiar zobaczyć jeszcze raz, jak skończę czytać. Jak do tej pory to tylko postać ojca jest jakaś nie taka w filmie, przede wszystkim jest za młody, no i za bardzo jednowymiarowy, ale to sprawa drugorzędna. Cała trójka aktorów (Fermina, Florentino i Juvenal) bardzo mi się podobała i inni drugoplanowi też. Jeśli chodzi o proporcje to może trochę za mało jest Ferminy, a za dużo Florentina.
Użytkownik: carmaniola 21.11.2007 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też mam zamiar zobaczy... | librarian
>trochę za mało jest Ferminy, a za dużo Florentina.

O, to to! I to spowodowało przesunięcie środka ciężkości w kierunku historii F i F. Za mało było życia rodzinnego Ferminy z Juvenalem. A gra aktorów mnie również bardzo się podobała. Z drugoplanowych: matka Florentina. :-)
Użytkownik: librarian 22.11.2007 01:40 napisał(a):
Odpowiedź na: >trochę za mało jest Ferm... | carmaniola
I ta śliczna przyjaciółka czy kuzynka - była słodka, nabrałam ochoty na ten film z nią "Maria full of grace" którego nie widziałam jeszcze.
Matka też była świetna. Nie uważasz, że scena w której mówi synowi o tym jak cudowną sprawą jest cierpienie z miłości, jest kapitalna?
Masz rację Carmaniolo, że humor uratował ten film przed kiczowatością.
Użytkownik: Czajka 09.02.2008 03:18 napisał(a):
Odpowiedź na: O pewnym mydle. "... | librarian
Tak, tak, mydło było cudnie prawdziwe. :D
Użytkownik: anndzi 19.11.2007 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrakło, bo "moje zdanie... | verdiana
Mnie też zabrakło tego "moim zdaniem". Trochę mnie dotknęło Twoje określenie, verdiano. Mnie z kolei "Miłość w czasach zarazy" przypadła do gustu znacznie bardziej niż "Stolat samotności", ale nigdy nie odważyłabym się nazwać "Stu lat" słabą. Czy swój osąd opierasz na jakichś studiach krytycznoliterackich? Pytam, bo nie czytałam jeszcze żadnych badań nad twórczością Marqueza.

Użytkownik: tynka57 24.12.2007 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W piątek widziałam ekrani... | librarian
Byłam na "Miłość..." Siedziałm w kinie sama z koleżnką, nie licząc pary, która bardziej niż filmem zainteresowana była sobą:))) W końcu film też był o miłości, więc można im to wybaczyć:)Mimo wszystko po świetnie napisanej książce spodziewałam się czegoś więcej po "Miłości...", ale i tak było fajnie. Polecam wszystkim, którzy jescze nie byli a mają zamiar się wybrać:))
Użytkownik: retrospekcja 09.02.2008 16:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam na "Miłość...&... | tynka57
Bardzo fajny film, chociaż książka o wiele bardziej mi się podobała...
Użytkownik: arachnee 11.08.2008 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: W piątek widziałam ekrani... | librarian
Po raz pierwszy muszę powiedzieć, że film podobał mi się dokładnie tak bardzo, jak książka. Zazwyczaj jest tak, jak ktoś trafnie ujął na forum, że jeżeli książka mi się podoba, to ekranizacja nie, lub odwrotnie. Przeczytałam książkę kiedy ekranizacja pojawiła się w kinach z myślą o tym, żeby obejrzeć film i trzeba przyznać, że był on świetnym dopełnieniem po bardzo udanej lekturze.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: