Dodany: 08.02.2013 14:56|Autor: Mgr Leonek

Książka: Między nami dobrze jest
Masłowska Dorota

3 osoby polecają ten tekst.

Fabularność w dramacie „Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej


[Recenzja zawiera streszczenie omawianego utworu]


„Między nami dobrze jest” to dramat autorstwa Doroty Masłowskiej – kontrowersyjnej współczesnej pisarski, autorki m.in. „Wojny polsko-ruskiej...”. Sztuka opowiada o wydarzeniach, które następują po sobie w bardzo sennym tempie, a powiązane są zasadniczo poprzez miejsce akcji. Składa się z trzech aktów. Wszystkie rozgrywają się w tym samym skromnym, jednopokojowym mieszkaniu w rozpadającej się warszawskiej kamienicy. Jedynie druga scena aktu trzeciego dzieje się na gruzach wspomnianej kamienicy. Osoby występujące w dramacie można podzielić na dwie grupy. Pierwszą tworzą: Mała Metalowa Dziewczynka, Halina (jej matka), Osowiała Staruszka na wózku inwalidzkim (jej babcia), Bożena (przyjaciółka rodziny). Grupę tę wyróżniłam ze względu na związki rodzinne, jakie łączą poszczególne postacie. Druga grupa to: Mężczyzna (autor filmu „Koń, który jeździł konno”), Aktor (odtwórca głównej roli we wspomnianym filmie), Prezenterka (przeprowadzająca wywiad z twórcą filmu i aktorami), Edyta (wzruszona obejrzanym filmem), Monika (bohaterka filmu. Należałoby podkreślić fakt, iż Aktor nie jest wymieniony z imienia, a gra w filmie rolę Jaśka. Natomiast Monika to życiowa partnerka Jaśka w filmie, a nie aktorka grająca jej rolę. Jak łatwo się domyślić, druga grupa została wydzielona z uwagi na związek z filmem „Koń, który jeździł konno”.

Osoby dramatu podzieliłam na dwie grupy również dlatego, żeby uwidocznić dwie płaszczyzny akcji utworu, które nakładają się na siebie. Pierwsza - codzienność złożonej tylko z kobiet biednej rodziny, której członkinie w zasadzie niczym konkretnym się nie zajmują – rozmawiają, czytają gazetę i wymieniają się opiniami. Druga - tworzenie filmu „Koń, który jeździł konno”. Narzekanie twórcy na trudności w pisaniu, obiekcje Aktora, wywiad przeprowadzany przez Prezenterkę i oczywiście seria zwierzeń Edyty, która musi wyrzucić z siebie emocje towarzyszące jej po obejrzeniu filmu.

Już w krótkim streszczeniu dramatu zauważyć można panujący w nim swego rodzaju chaos. Na pierwszy rzut oka brak spójnej fabuły. Nie mamy do czynienia z wydarzeniami następującymi po sobie chronologicznie, przyczyna i skutek nie tworzą tutaj zgranej pary, bohaterowie nie przeżywają żadnej przemiany wewnętrznej. Dramat jest jakby opisem rzeczywistości rodziny i aktu twórczego Mężczyzny. Próżno by szukać w nim tradycyjnie rozumianej akcji, punktu kulminacyjnego czy jakiejkolwiek intrygi.

Pierwsze zaburzenie spójności w dramacie ma miejsce już na samym początku. Odbiorca jest świadkiem rozmowy Osowiałej Staruszki na wózku inwalidzkim z Małą Metalową Dziewczynką. Wnuczka w zasadzie przekomarza się ze swoją babcią. Podczas gdy staruszka stara się opowiedzieć o swojej młodości i koszmarnych realiach II wojny światowej, dziewczynka żartuje sobie z niej, a nawet posuwa się do szyderstwa. Spójność tej rozmowy zaburzają relacje czasowe. Babcia bowiem opowiada o czasach swej młodości, natomiast wnuczka odpowiada jej argumentami zaczerpniętymi z czasów jej współczesnych. Oto fragment:

OSOWIAŁA STARUSZKA NA WÓZKU: Jeszcze wtedy chodziłam na nogach, Boże jak ja chodziłam!
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA : Eee, przesadza babcia z tym chodziłam i chodziłam.
OSOWIAŁA STARUSZKA: A tak, chodziłam, pamiętam że...
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA: Tyle babcia chodziła, to się chyba babcia nachodziła. Teraz babcia sobie może wreszcie gdzieś nie pójść. O Jezu, ja to jakbym była babcią to bym sobie nie poszła, oj nie poszła. Do szkoły, na angola i jeszcze by się znalazło ...w parę miejsc.
(...)
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA: Jaką znowu rzekę?
STARUSZKA: Jak to? Nad Wisłę.
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA: Nad tę gnojówę? O Jezu! (...) Też przepadam kąpać się w Wiśle, to ponadczasowa przyjemność. Zawsze jak wychodzę na brzeg, raźno parskając benzyną, to mam odrę, dur brzuszny i zatrucie kadmem, i nie żyję, więc dostaję zwolnienie rekalskie i nie muszę już chodzić do szkoły (...)*

Zacytowana rozmowa nie jest jednak do końca niespójna. Jej forma zaczerpnięta bowiem została z rzeczywistości. Na co dzień spotkać się możemy z podobną wymianą zdań. Wydaje mi się, że autorka celowo zastosowała tutaj zabieg mimesis, aby oddać chaotyczność rozmów pomiędzypokoleniowych.

Innym fragmentem noszącym znamiona braku spójności jest oczywiście I scena aktu II, czyli pojawienie się na scenie Mężczyzny. Do tej pory, pomijając absurd i groteskę, mieliśmy do czynienia z rzeczywistością biednej rodziny. Natomiast teraz pojawia się ni stąd, ni zowąd Mężczyzna, który pisze scenariusz filmu. W żaden sposób nie jest on związany z wcześniej wprowadzonymi bohaterkami, które zniknęły ze sceny w tajemniczych okolicznościach. Łączy ich jedynie mieszkanie. Mężczyzna zajmuje tę samą kawalerkę, co wcześniej kobiety; dostosowuje ją do swojego gustu, wieszając (na ślinę) kilka "rodowych" obrazów z Ikei. Poznajemy fragment jego filmu, występujące w nim postaci i realia, w jakich muszą żyć. Realia te przywodzą na myśl czasy wojny. Przychodzi Aktor i protestuje przeciwko temu, żeby jego bohater musiał żyć w takich przykrych okolicznościach. Mężczyzna jednak nie słucha go, tylko kontynuuje pisanie. Głos Aktora staje się jedynie nieistotną opinią, nieważnym tłem. W kolejnej scenie pojawia się Prezenterka, która przeprowadza wywiad (bardzo chaotyczny) z Mężczyzną i Aktorem. Kolejnym zwrotem „akcji” jest powrót początkowych bohaterek (równie tajemniczy co ich zniknięcie). Następuje sprzężenie postaci dramatu. Prowadzą one luźną i wielowątkową rozmowę. Scenę kończy Prezenterka, która dziękuje za wywiad. Już po chwili w mieszkaniu znajduje się Edyta. Obserwowana jest jedynie przez Bożenę, reszty bohaterów znów nie ma na scenie. Opowiada ona o swoich uczuciach po obejrzeniu filmu „Koń, który jeździł konno”. Tego samego, którego scenariusz pisze Mężczyzna. Pojawia się konflikt czasowy, Edyta komentuje bowiem film, który nie został jeszcze ukończony. Groteska zastosowana tutaj przez autorkę ma na celu uwypuklenie i ośmieszenie zachowań ludzkich.

W dalszej części dramatu następuje totalne wymieszanie wszystkich wątków. Mężczyzna pisze scenariusz i wypowiada jego kolejne urywki, Halina i Bożena to komentują ów film, to znów rozmawiają o tym, gdzie można kupić coś taniej. Osowiała Staruszka znów pogrąża się we wspomnieniach, wnuczka żartuje z niej. Prezenterka kontynuuje wywiad, zadaje pytania Monice, której prawdziwego imienia nie poznajemy. Edyta nie przerywa natomiast swoich zwierzeń.

Przełamaniem tego chaosu staje się włączenie przez staruszkę radia. Spiker wypowiada się na temat polskości i komentuje współczesne realia. Następnie znów mamy okazję posłuchać opowiadania babci i naigrawania się wnuczki. Kolejna scena przynosi jednak nieoczekiwaną zmianę. Staruszka i dziewczynka przenoszą się w przeszłość. Ale czy na pewno? Przyjrzyjmy się faktom. Staruszka nie jest już starą babcią, ale młodą dziewczyną. Mała Metalowa Dziewczynka jest wraz z nią, choć według praw fizyki nie powinna istnieć. Dziewczynka ogląda zgliszcza budynku, na których się znajdują, rozpoznaje strzępy starych mebli i innych przedmiotów, ze swojego mieszkania. Skoro oglądamy zniszczony już dom, czy przed kobietami rozciąga się obraz przyszłości? Wszędzie wokół nich leżą szczątki przedmiotów i ludzi – krajobraz żywcem wyjęty z II wojny światowej. Nagle wśród owych szczątków dziewczynka odnajduje zwłoki babci. W kolejnej scenie znów znajdujemy się w tym samym co wcześniej mieszkaniu. Okazuje się, że historię babci i wnuczki opowiada Mężczyzna, gdyż jest to kolejna scena filmu. Chociaż wydarzenia filmowe są fikcyjne, staruszka umiera naprawdę.

Mimo ukazanej tragicznej sceny śmierci młodej dziewczyny – Osowiałej Staruszki na wózku inwalidzkim – końcowa scena jest pełna spokoju. Wszyscy bohaterowie znajdują się w mieszkaniu i prowadzą rozmowę, nawiązując do filmu. Dzieło Mężczyzny kończy kwestia Metalowej Dziewczynki, która woła:

MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA: Chleba!
HALINA: A zjedzże sobie ten spleśniały co leży na parapecie dla ptaków, przecież go nie wyrzucę!
BOŻENA: A daj mnie, bo nie poszłam do Tesco, nie mogę się tak szwędać innym ludziom po ich polu widzenia, skoro mogą się porzygać z lepszych powodów (...).
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA (do siebie): Chleba! A widziałaś jak się rower palił? (wali pięściami do drzwi Mężczyzny) Chleba!
MĘŻCZYZNA (podejrzliwie patrzy przez wizjer, otwiera): A idźże brudasie, nie mam żadnego chleba. Chleba, chleba, a jak jej dam chleba, to kupi wódkę i narkotyki!**

Dramat Doroty Masłowskiej ma bardzo silny wydźwięk ideologiczny. Być może nie jest on widoczny w tym komentarzu, gdyż nie jest jego przedmiotem. Autorka w utworze „Między nami dobrze jest” porusza problem realiów współczesnego świata – jego chaotyczności, zapatrzenia w media, coraz większej głupoty i absurdalności w zachowaniu współczesnych Polaków. Silnie podkreśla także problem polskości, patriotyzmu i życia w społeczeństwie.

Tradycyjnie pojmowana kategoria fabuły nie jest adekwatna do tego dramatu. Wydaje mi się, że należy on do typu niefabularnego; gdyby wpisać go w tradycyjną fabułę, straciłby swoją funkcję artystyczną, nie szokowałby i nie zaskakiwał czytelnika. A o to właśnie, zdaje się, chodziło autorce. Współczesny sposób opowiadania odbiega bowiem od tradycyjnego, podobnie jak współczesna rzeczywistość odbiega od tej dawnej. W dramacie Masłowskiej ponadto nie następuje zamknięcie akcji, wszystkie wątki pozostają otwarte. Starałam się pokazać te fragmenty dramatu, które noszą znamiona niespójności. Czytany jednak w całości, utwór Masłowskiej jest całkowicie zrozumiały. Znaczy to więc, iż zastosowanie niespójności jest celowym zabiegiem autorki i elementem jej artystycznej kreacji.



---
* Dorota Masłowska, „Między nami dobrze jest”, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2009, s. 8.
** Tamże, s. 68.


[Recenzję umieściłam wcześniej na swym blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9938
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: