Dodany: 13.11.2007 10:50|Autor: pawelw
Parapsychologia widziana okiem sceptyka
W środowisku adeptów pseudonauk nazwisko Randiego wzbudza popłoch. Jest on bowiem niestrudzonym demaskatorem wszelkiej maści oszustów i schizofreników, którzy twierdzą, że mają nadnaturalne zdolności niewyjaśnialne przez współczesną naukę. Wbrew pozorom, James Randi nie jest naukowcem. Jest on doświadczonym iluzjonistą i jego umiejętności często lepiej pozwalają zdemaskować kolejnych oszustów niż naiwna czasem wiara niektórych naukowców. I wcale nie wyklucza on istnienia zjawisk nadnaturalnych. Tyle tylko, że dotychczas nikomu nie udało się go udowodnić.
Bardzo podoba mi się zwrot "trele-morele", jakiego użył tłumacz książki*, Zygmunt Kubasiak dla oddania angielskiego zwrotu "flim-flam". Zdecydowanie wolę określenie "trele-morele" niż "pseudonauka", gdyż nie sugeruje żadnych związków z nauką, a wręcz zmusza do traktowania tematu z ironicznym uśmieszkiem. Czyli tak, jak należy.
W roku 1964 James Randi ufundował nagrodę w wysokości tysiąca, a następnie dziesięciu tysięcy dolarów dla "osoby lub grupy osób, która potrafi zaprezentować j e d e n paranormalny czyn j a k i e g o k o l w i e k rodzaju w warunkach zapewniających przyzwoitą obserwację"*. Od 1996 próby przeprowadza fundacja Jamesa Randiego, a nagroda urosła do miliona dolarów. Wszystkie testy przeprowadzane są według uzgodnionego przez strony protokołu, na podstawie pomysłu kandydata. Dziś do fundacji Randiego zgłasza się rocznie kilkadziesiąt osób chcących udowodnić swoje paranormalne zdolności, ale nikt nie potrafił zademonstrować swoich zdolności w warunkach kontrolowanych, w sposób powtarzalny i statystycznie znaczący. Nikt nawet nie przeszedł wstępnego testu. Czy to znaczy, że zjawisk paranormalnych nie ma? Nie, być może istnieją. Nauka nie ma żadnych pretensji do pełnego opisu świata. Całkiem prawdopodobne, że są zjawiska nieopisywane przez obecną naukę. Ale nie są to te tak zwane "zjawiska paranormalne", tak ostatnio modne i rozpowszechnione. Ktoś ma wątpliwości? Zna kogoś, kto takie fenomeny wykazuje w powtarzalny i kontrolowany sposób? To jak najszybciej trzeba się tym kimś zająć, przetestować i niech się zgłosi do Randiego. Są tylko dwie możliwości. Albo te zjawiska są powtarzalne i możliwe do wykazania w kontrolowanym eksperymencie, albo są fałszywe. Innej możliwości nie ma. Milion dolarów wciąż czeka, więc muszę uznać zjawiska paranormalne za nienaukowe.
Jak sam Randi pisze, wśród kandydatów do nagrody "można wyróżnić dwa typy: takich, którzy rzeczywiście wierzą, że mają jakieś nadnaturalne zdolności oraz takich, którzy mają mnie za durnia i uważają swoje sztuczki za arcydzieła zręczności i sprytu. Obie grupy są w błędzie"*. Wielu "trele-morelowców" wykazuje oznaki choroby psychicznej. Większość ma nabyte lub wyuczone umiejętności zręcznego stosowania psychologii i socjotechniki. A powody rozpowszechnienia naiwnej wiary w skuteczność działań i przepowiedni mogą być wdzięcznym tematem badań dla prawdziwych naukowców.
W swojej książce Randi przedstawia kilka przykładów "niewyjaśnionych" zjawisk. Zaczyna od sprawy, wydawałoby się, absurdalnej. W 1920 roku jedna z londyńskich gazet wydrukowała kilka fotografii przedstawiających elfy. Obecnie wydaje się to śmieszne, ale w tamtych czasach wierzono, że faktycznie udało się sfotografować ukrywające się dotychczas baśniowe stworzenia. W sprawę bardzo zaangażował się sir Artur Conan Doyle, twórca postaci Sherlocka Holmesa. Przeprowadzone drobiazgowe badania i opinie ekspertów potwierdziły autentyczność fotografii. Randi dokładnie opisuje całe zdarzenie. Nie dlatego, by udowadniać pomyłkę, bo ta jest oczywista, ale by pokazać mechanizm powstawania takich bzdur i błędną metodologię naukową. Bowiem "w przypadku tym występują wszystkie klasyczne błędy podobnych badań. Łatwowierność, półprawdy, hiperbole, otwarte kłamstwa, selektywne opisy, potrzeba wiary i obfitość zwyczajnej głupoty, pomieszane z absurdalną, skandalicznie bezsensowną logiką i z fałszywym udawanym znawstwem"*. Na końcu tego rozdziału znajduje się lista dwudziestu punktów powtarzających się przy różnych zjawiskach paranormalnych. "Są to główne znamiona paranormalnego mędrkowania, razem z przykładami, które ilustrują każdy punkt"*.
W kolejnych rozdziałach Randi przedstawia trójkąt bermudzki, astrologię, lewitację, kosmiczne teorie Dänikena i telepatię. Jak się okazuje przy dokładniejszym sprawdzeniu, paranormalne zjawiska wcale nie są takie paranormalne. Część z nich po prostu wcale nie zachodzi, a ich pozytywny efekt jest widziany tylko przez naiwnych, łatwowiernych obserwatorów. Inne zjawiska mają całkiem proste wyjaśnienia, a jeszcze inne są świadomym oszustwem. Oszustem jest na przykład opisywany w książce Uri Geller, do dziś uznawany przez niektórych za jednego z największych telepatów.
Bardzo ciekawy jest przypadek naukowców Targa i Puthoffa, którzy badali zdalne oddziaływanie za pomocą myśli. Ich artykuł pojawił się nawet w czasopiśmie "Nature", co było błędem, pomimo wyjaśnienia redakcji zamieszczonego obok, "iż celem publikacji rozprawy Targa i Puthoffa było zaprezentowanie uczonym, jakiego rodzaju materiały ukazują się w dziedzinie parapsychologii. W komentarzu tym nazywa się publikowany obok artykuł »słabym«, »ograniczonym«, »naiwnym« i »niepokojąco mglistym«"*. Dokładniejsze przyjrzenie się eksperymentom obu panów i stosowanej przez nich metodologii nie pozostawia złudzeń. W najmniejszym stopniu nie udało się potwierdzić jakichkolwiek zdolności nadnaturalnych u badanych mediów. Za to udało się wykazać nierzetelność przeprowadzonych badań i naciąganie faktów przez badaczy. Niestety, artykuł z "Nature" był często cytowany, już bez komentarza. Fakt, że badania przeprowadzili utytułowani naukowcy, a ich badania zostały wydrukowane w poważnym czasopiśmie naukowym, przyczynił się do uznania parapsychologicznych zdolności za udowodnione.
Przedstawione przez Randiego zjawiska są tylko przykładami, które można mnożyć. Niestety, żadna książka nie będzie w stanie objąć wszystkich tych zjawisk. Do wszystkich należałoby zastosować racjonalne podejście autora i z całą pewnością dałoby się wykazać bezpodstawność różnych "trele-morele" bardzo popularnych współcześnie. A zaliczam do nich takie dziedziny, jak astrologia, radiestezja, jasnowidzenie, telepatia, telekineza, bioenergoterapia, homeopatia, chiromancja, akupresura, grafologia (w sensie odczytywania charakteru z pisma), tarot, feng-shui, ufologia i wiele innych tego typu "treli- moreli". Ktoś powie, że nie mam racji, bo przecież zna udowodniony przypadek skuteczności jednej z wymienionych dziedzin. Proponuję mu przeczytanie jeszcze raz akapitu powyżej, tego o nagrodzie Fundacji Randiego.
A czy nie można zostawić sprawy, bo przecież "trele-morele" nikomu nie przeszkadzają? NIE! "Trele-morele" właśnie często są szkodliwe! Najbardziej, bo bezpośrednio, szkodzą różnej maści uzdrawiacze, często powodując zaniechanie tradycyjnego leczenia. A i niebezpośrednio też można zaszkodzić. Wmawiając komuś, że śpi na szkodliwej żyle wodnej obniża się jego morale, a pogorszenie stanu psychicznego może doprowadzić i do fizycznego pogorszenia. "Wywróżenie" komuś niepomyślnego zdarzenia często może stać się samospełniającą się przepowiednią. Niektóre pseudo-przepowiednie jasnowidzów mogą spowodować całkiem realne straty finansowe. No i oczywiście są bezpośrednie koszty usług różnych hochsztaplerów, którzy bogacą się kosztem naiwnych. Na przykład żądanie mnóstwa pieniędzy za pokręcenie wahadełkiem jest czystej wody wyłudzeniem.
Dlatego tak groźne jest traktowanie "treli-moreli" na równi z prawdziwą nauką. Powoduje umasowienie w społeczeństwie fałszywych przekonań. A te są już, niestety, bardzo rozpowszechnione. Wystarczy trochę poszukać w Internecie. Niestety, większość stron wspominających o różnych okultystycznych "trele-morelowatościach" bezkrytycznie przyjmuje za pewnik ich istnienie, działanie i skuteczność. Portali propagujących i roztrząsających poszczególne "trele-morele" jest zatrzęsienie. Głosy sceptyczne lub choćby proponujące zdroworozsądkowe podejście są w mniejszości. I potem mamy sytuacje, kiedy urzędujący minister edukacji poleca zwiedzanie czakramu na Wawelu, urzędujący wiceminister edukacji chce równouprawnienia kreacjonizmu, urzędujący premier przyznaje nagrodę państwową twórcy piramidki energetycznej itd. I dlatego uważam książkę Randiego za mądrą, ważną oraz wartą przeczytania i spopularyzowania.
---
* James Randi, "Däniken, tajemnica Syriusza, parapsychologia i inne trele-morele", tłum. Zygmunt Kubasiak, wyd. Pandora, 1994.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.