Dodany: 28.01.2013 19:28|Autor: dot59
Kim jesteś, Tereso?
Przywiązałam się do stereotypu myślowego, według którego „jeśli Pérez-Reverte, to powieść sensacyjna z historią w tle” – jakiś skarb czy inne tajemnice z przeszłości plus współczesny bohater, który pakuje się w solidne opały, wpadłszy (na ogół przypadkiem) na trop powyższych. A tu niespodzianka – „Królowa Południa” to coś całkiem innego! To znaczy, szczypta sensacji jest, ale w zupełnie odmiennej oprawie.
Narrator (w domyśle: alter ego autora), zafascynowany tajemniczą kobietą, która w ciągu kilkunastu lat w sposób niekoniecznie zgodny z prawem zdobyła ogromny majątek i trafiła na okładki plotkarskich gazet, wędruje za nią po trzech kontynentach, tworząc coś z pogranicza biografii i reportażu śledczego. Efekty swoich poszukiwań relacjonuje na przemian bezpośrednio i wchodząc w rolę wszechwiedzącego narratora zewnętrznego, a odbywa się to tak płynnie, że po zakończeniu lektury trudno powiedzieć, które fragmenty historii Teresy zostały opowiedziane tym, a które innym sposobem.
A sama Teresa Mendoza – jakaż to barwna postać! Wychowana w dzielnicy ubóstwa w meksykańskim mieście Culiacán, zajmowała się jakimś drobnym handlem i może, jak jej matka, spadłaby całkiem na dno, gdyby nie zainteresował się nią pewien atrakcyjny młodzieniec, dostatnio żyjący z narkotykowego biznesu. Profesja ta jednak niesie ze sobą tyleż korzyści, co ryzyka, i tak oto pewnego dnia Teresa traci prawie wszystko, co miała: ukochanego, mieszkanie, znajomych, poczucie bezpieczeństwa… Dzięki pomocy byłego szefa swego partnera trafia do Hiszpanii – niemal tak jak stała, z jedną niezbyt wypchaną torbą i zupełnie bez pomysłu na dalsze życie. Wydaje się, że czeka ją typowy los emigrantki – byle jaka praca bez perspektyw na przyszłość; i znów staje na jej drodze ktoś, kto zdobywa środki na życie, działając wbrew prawu, i znów historia się po części powtarza: Teresa zostaje sama, tyle że nie musi uciekać, bo zapewniono jej aż nadto solidne schronienie. Jej więzienna współlokatorka jest tak od niej różna, jak różnią się od siebie dzień i noc; a jednak ta znajomość staje się początkiem nie tylko nadzwyczajnej kariery Teresy, ale i sporej przemiany w jej osobowości…
„Królowa Południa” to jedna z tych powieści, przy których lekturze czytelnikiem targają sprzeczne uczucia – bo przecież doskonale wie, że bohaterka prawie cały czas jest na bakier z prawem, że jeśli nie angażuje się bezpośrednio w działalność przestępczą, to w najlepszym razie jest wspólniczką przestępcy, w pełni zdającą sobie sprawę z niemoralności takiego postępowania – a jednak w jakiś dziwny sposób nie myśli o niej jako o godnej pogardy kryminalistce… Bo czy Teresa jest bezwzględnie zła? Czy może po prostu nie wierzy w istnienie dobra i moralności, bo nie miała okazji zakosztować ich w całym dotychczasowym życiu? A przy tym jest kobietą niezwykle silną, potrafi się pozbierać po każdej katastrofie – czy to nie warte podziwu?
Obok ciekawej postaci bohaterki jest jeszcze bystra, wciągająca narracja, bogaty, obrazowy język, nieszablonowe tytuły rozdziałów (będące cytatami z tekstów corridos, meksykańskich ballad pokrewnych naszemu folklorowi ulicznemu) i kilka pięknych zdań o tym, co dają człowiekowi książki; gdyby nie trochę wlokąca się akcja ostatnich rozdziałów, oceniłabym powieść nawet wyżej.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.