Dodany: 28.01.2013 12:36|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Morderstwo na mokradłach
Hady Sasza (właśc. Motyka Aleksandra)

3 osoby polecają ten tekst.

Kim jesteś, Saszo Hady?


Alfred Bendelin to londyński prywatny detektyw, który bez trudu rozwiąże wszystkie zagadki kryminalne. Jest bożyszczem tłumnie przybywających klientów i solą w oku funkcjonariuszy Scotland Yardu. Tylko że Alfred Bendelin nie istnieje naprawdę - jest bohaterem poczytnych kryminałów Ruperta Marleya. Pierwowzorem tej postaci był funkcjonariusz Nicholas Jones. Pech chciał, że Alfred i Nick mieszkali pod tym samym adresem - dlatego rzekomy Bendelin nie mógł się opędzić od natrętów przekonanych, że oto znaleźli wybawienie od swoich problemów.

Nick konsekwentnie prostował mylne przekonania, odmawiał prowadzenia spraw, wypraszał niepocieszonych klientów. Aż zjawiła się apodyktyczna i przedsiębiorcza Helen Bradbury - tej nie dało się zbyć tak łatwo. Nie słuchała tłumaczeń, zażądała rozwiązania zagadki tajemniczego morderstwa. Być może Nick pozostałby nieugięty i zmusiłby panią Bradbury do kapitulacji, gdyby nie pojawiła się śliczna siostra Helen - Emma. To właśnie urok tej dziewczyny przywiódł Nicka i jego przyjaciela - pisarza Ruperta Marleya - na mroczne, posępne mokradła, będące główną atrakcją małej angielskiej wioski. Nick i Rupert starają się dociec, kto podrzucił głowę brutalnie zamordowanego komiwojażera do beczki z dynią. Śledztwo posuwa się niemrawo, a detektywom z bożej łaski grozi wielkie niebezpieczeństwo.

"Cóż, wydaje mi się, że obaj zachowujemy się dość nieprofesjonalnie"*, stwierdza Rupert i trudno nie przyznać mu racji. On zajmuje się głównie romansami, a jego przyjaciel zaprzyjaźnia się z mieszkańcami, zamiast ich podejrzewać. Dochodzenie utknęłoby chyba w martwym punkcie, gdyby nie to, że ktoś wyraźnie stara się zaszkodzić Rupertowi i Nickowi. Może pomyślicie, że coś takiego pogrąża kryminał? Skąd! "Morderstwo na mokradłach" jest wyśmienitą lekturą.

Zacznijmy od detektywistycznej pary - to nie klasyczni Holmes i Watson (czy Poirot i Hastings, jeśli kto woli). Tutaj detektyw jest trochę ślamazarny, niezbyt lotny i - dodajmy - właściwie sam czuje się nie na miejscu. Z kolei Watson w tym wydaniu to nie przeciętniak zapatrzony w mądrzejszego przyjaciela jak w bóstwo. Rupert jest czarującym człowiekiem, a samo śledztwo - jako się rzekło - spycha na drugi plan. On i Nick stanowią świetny duet - bez ich wzajemnych docinków debiutancka książka Hady straciłaby wiele uroku.

Jednak trzeba przyznać, że inne postaci - choć nieco mniej wyraziste - też są ciekawe. Ann - tajemnicza wdowa obarczona osobliwym potomstwem, nieprzyjemny inspektor Linnet, wścibska pani March, Mead - sklepikarz, który potrafi wcisnąć klientowi każdy towar, a nawet pojawiające się na chwilę ciotki Nicka - Aurelia i Adelajda - to bohaterowie barwni, wnoszący wiele do fabuły. Samej intrydze, przyzwoicie zagmatwanej, też nie można wiele zarzucić - choć wydaje się, że to nie jest stara, dobra szkoła Agathy Christie: tu czytelnik nie ma miliarda podsuniętych przed oczy śladów, z których przy sporym wysiłku mógłby ułożyć zgrabne i logiczne rozwiązanie - a jednak to naprawdę nic nie szkodzi.

Bo - paradoksalnie - mniejsza o warstwę kryminalną przy tak doskonałym piórze! Sasza Hady świetnie prowadzi akcję, wie, co zamknąć w kilku zgrabnych akapitach (żeby nie było dłużyzn), a o czym się rozpisać (żeby nie zostawić czytelnika z wrażeniem niedosytu). Dodatkowo wszystko okrasza błyskotliwym, ale przy tym nienachalnym humorem (to nie są jakieś zwietrzałe dowcipy wciśnięte na siłę - rewelacyjnie komponują się z fabułą). Autorka pokazała ponadto, że z prawdziwym wyczuciem potrafi przejść z konwencji w konwencję - nagle wciągające czytadło obyczajowe zmienia się w równie wciągający thriller i pozostaje nim do finału. Nie brakuje też wątków romansowych - nie ma za to sztampy i banału, które zwykle je obarczają. Wszystkie elementy świetnie się komponują - a odbiorca otrzymuje niegłupią (i dość świeżą na gruncie polskiego kryminału) powieść, od której trudno się oderwać. To się po prostu świetnie czyta.

Cóż, szkoda, że Sasza Hady nie dała poznać swego prawdziwego nazwiska. Kiedy ma się talent i dobrze się pisze, nie trzeba korzystać z pseudonimu. Autorko, ujawnij się światu! Najlepiej z nową książką o śledztwie Nicka i Ruperta.


---
* Sasza Hady, "Morderstwo na mokradłach", wyd. Oficynka, Gdańsk 2012, s. 284.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2263
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: