Dodany: 25.01.2013 21:38|Autor: martusia128

wy-Gra-na Anioła


Jakiś czas temu dostałam prezent: książki "Cień wiatru" i "Gra anioła" Carlosa Ruiza Zafóna w pięknej twardej oprawie. Papier pachnący drukiem. Aż chciało się czytać. I się czytało. "Cień wiatru" przeczytałam pierwszy raz dość dawno, więc teraz skupię się na "Grze anioła".

Tytuł: Urokliwy. Tajemniczy. Owiany mgłą. Wzbudzający ciekawość. Z nutką niepewności. Wywołujący jakiś bliżej nieokreślony lęk. Teraz mogę już powiedzieć, że te określenia pasują nie tylko do tytułu, ale także do treści.

Zastanawiam się, jak jeszcze określić tę powieść. I tu pojawia się problem.

Plusem "Gry anioła" są delikatne nawiązania do poprzedniej części, czyli do "Cienia wiatru". Nie jest to jednak jej kontynuacja. I bardzo dobrze, bo zazwyczaj takie kontynuacje są sztuczne i nudne jak "Moda na sukces". Mimo to uważam, że powinno się przeczytać "Cień...", a dopiero później "Grę...", nie jest to jednak konieczne. Pewne osoby występują w obu częściach, ale w każdej z nich zostają ukazane z innej strony. Ten zabieg sprawia, że czytając "Grę...", czujemy się jak u siebie, bohaterowie nie są nam obcy, a jednocześnie pozostaje lekka niepewność, czy na pewno to te same postacie. Fabuła została skonstruowana w taki sposób, ze ta niepewność towarzyszy nam na każdej stronie. Wciąż jest pewna doza tajemnicy, wciąż obecne są niedopowiedzenia. Bohaterowie zostają scharakteryzowany jasno i wyraźnie, od razu wiemy, kto jest dobry, a kto zły; kto odznacza się śmiertelną powagą, a kto dużym poczuciem humoru; kto ze strachem wita każdy dzień, a kto ma wielką odwagę. Dzięki temu bez problemu wyobrażamy sobie to, o czym czytamy. Stajemy się świadkami opisanych zdarzeń. Jednak w pewnym momencie tych postaci i związanych z nimi zdarzeń robi się zdecydowanie za dużo. Czytelnik, a przynajmniej ja, gubi się w przedstawianych sytuacjach, zapomina, kto jest związany z kim, czym i dlaczego. Niewątpliwie całość została napisana niezwykle lekkim, ciekawym i urzekającym językiem. Jednak czy Zafón potrzebował aż 600 stron, aby pokazać swój fenomenalny warsztat? A może takie było jego zamierzenie? Może od tego, kto ważniejsze jest - co? Takie pytania zrodziły się w mojej głowie po przeczytaniu ostatnich stron. Może właśnie w ten sposób autor chciał podkreślić, że historia nieustannie zatacza koło i nie jest ważne, kto gra na jej scenie?

Patrzę teraz na okładkę "Gry…", która nieśmiało się do mnie uśmiecha. Mimo kilku jej wad, powieść oceniam pozytywnie. Z pewnością jest warta uwagi. Czyta się ją lekko, miło i przyjemnie, a i pomyśleć jest o czym.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 873
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: