Dodany: 25.01.2013 15:05|Autor: tynulec

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

5 osób poleca ten tekst.

Irena Matuszkiewicz - Spotkanie nr 29


Irena Matuszkiewicz - z wykształcenia filolog, przez wiele lat dziennikarka, obecnie popularna autorka powieści obyczajowych i kryminalnych. W swoich powieściach trafnie ukazuje polską współczesność, nierzadko sięga również głęboko w przeszłość - w życie matek i babek swoich bohaterek.

Do jej powieści obyczajowych należą:

Agencja złamanych serc
Dziewczyny do wynajęcia
Gry nie tylko miłosne
Odkurzanie firmamentu
Przebudzenie
Przeklęte, zaklęte
Salonowe życie
Seryjny narzeczony
Szepty
Modliszka - której patronuje BiblioNETka


Pisze także dla młodzieży:

Apetyt na kwaśne winogrona


W swoim dorobku ma również kryminały:

Ostatni sprawiedliwy
Nie zabijać pająków
Czarna wdowa atakuje


Ponadto jej opowiadania możemy znaleźć w takich antologiach jak:

Autor przychodzi wieczorem: Antologia jubileuszowa na 20-lecie Wydawnictwa W.A.B.
Opowiadania letnie, a nawet gorące
Opowiadania szkolne
Opowiadania pod psem i kotem
Opowiadania pełne pasji
Opowieści wigilijne


Irena Matuszkiewicz opracowała również teksty do książki Kochaj mnie, która opowiada o losach bohaterów dokumentu pod tym samym tytułem emitowanego w TVP2 w 2002 roku.

Słowo o sobie autorka napisała tutaj

Zapraszam do zadawania pytań. Irena Matuszkiewicz będzie na nie odpowiadać od 26.01.2013

Zachęcam również do wzięcia udziału w konkursie okołospotkaniowym.

Każde nowe pytanie zadajemy klikając dodaj komentarz. Przestrzegamy przy tym prostej zasady: 1 pytanie = 1 post

SPOTKANIE ZAKOŃCZONE
Wyświetleń: 19656
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 54
Użytkownik: tynulec 25.01.2013 15:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Bardzo serdecznie witam Panią na naszym portalu. Mam nadzieję, że te najbliższe dni dostarczą zarówno Pani jak i nam wielu pozytywnych emocji.

Pozwolę sobie otworzyć spotkanie pierwszym pytaniem. Proszę opowiedzieć, jak i kiedy narodził się pomysł na pisanie książek?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 26.01.2013 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo serdecznie witam P... | tynulec
Też witam, też się cieszę, i to bardzo, bo gdyby było inaczej, nie przyjęłabym zaproszenia na spotkanie. Pomysł na pisanie książek narodził się dawno temu. Miałam jakieś dziesięć, może dwanaście lat, kiedy wymyśliłam, że zostanę aptekarką i pisarką. Pisać miałam w czasie nocnych dyżurów w aptece. Nawet zaczęłam (bez apteki) jakąś opowieść o dwu braciach, Hipolicie i Hubercie. Nikt wtedy nie nadawał dzieciom takich imion, a ja nadałam. Powieść doczekała się połówki pierwszego rozdziału. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba wypaliłam się pisarsko, bo do tamtej książki nigdy więcej nie wróciłam. Nigdy też nie zostałam farmaceutką. Swoje życie zawodowe związałam z dziennikarstwem, więc można przyjąć, że dziecięce pomysły częściowo się spełniły. O pisaniu powieści pomyślałam po raz wtóry czternaście lat temu, kiedy szukałam dla siebie jakiegoś sensownego zajęcia. Chorowałam, przeszłam na rentę, miałam nagle znacznie więcej czasu niż sił i wtedy wymyśliłam Agencję Złamanych Serc. Tak to się zaczęło.
Użytkownik: misiak297 25.01.2013 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Witam Panią serdecznie. Ja mam z kolei pytanie o "Modliszkę", a ściślej rzecz biorąc o okładkę, na której widnieje śliczny labrador - tymczasem w książce występuje sympatyczny wyżeł Sobiepan. Skąd taka zmiana? Czy ma Pani wpływ na wygląd okładek swoich książek?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 26.01.2013 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Panią serdecznie. J... | misiak297
W powieści nie ma słowa o tym, że wyżeł Sobiepan leniuchował nad morzem, stąd pewnie o pozowanie poproszono labradora. Mówiąc poważnie, nie mam wpływu na okładkę. Dobry zwyczaj nakazuje, by wydawca pokazał autorowi projekt, ale najczęściej jest to projekt już zatwierdzony. O ile zdążyłam się zorientować, polityka wydawnicza jest dość prosta i klarowna: książka to dzieło zbiorowe. Autor pisze, plastyk robi okładkę, bacząc by nie tylko była śliczna, ale dodatkowo dobrze się sprzedawała, wydawca biedzi się nad resztą. Często ta współpraca przynosi dobre efekty, nie mówię, że nie. Dwa razy byłam bardzo niezadowolona (to eufemizm)z okładek. Do Seryjnego narzeczonego ze względów estetycznych i do Przebudzenia, gdzie plastyk użył kobiecej twarzy, która w tym samym czasie zdobiła całkiem inną książkę w innym wydawnictwie i jakby tego było mało, reklamowała w Gazecie Wyborczej... bodaj MasterCard. Zawiniła wtedy agencja fotograficzna, ale dla mnie to słaba pociecha. Natomiast bardzo mi się podoba okładka do Przeklętych, zaklętych i do Szeptów.
Użytkownik: tynulec 26.01.2013 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: W powieści nie ma słowa o... | Irena Matuszkiewicz
Rzeczywiście zakrwawiony nóż nad pięknym, białym tortem z czerwonymi różami może być mylący. Owszem powieść toczy się wokół morderstwa, ale chyba żaden tort nie miał z nim nic wspólnego. Akcja "Seryjnego narzeczonego", o której okładce napisałam wyżej, toczy się w Ciechocinku. Akcje innych Pani powieści również rozgrywają się w tamtej części Polski. Proszę powiedzieć, dlaczego właśnie taka przestrzeń? Czy te miejsca są dla Pani jakoś szczególnie bliskie? Czytając, ma się wrażenie, że zna je Pani jak własną kieszeń.
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 27.01.2013 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście zakrwawiony ... | tynulec
Miejsca, które opisuję, nie muszą być mi szczególnie bliskie, ale na pewno muszą być znane. Stąd w moich powieściach tyle Torunia, Ciechocinka, Włocławka, Kowala. Wychodzę z założenia, że ciekawe, godne opowiedzenia historie dzieją się wszędzie, nie tylko w Warszawie. Miałam trochę kłopotów z Tucholą w Przebudzeniu. Sprzed wielu lat pamiętałam jedynie ryneczek, nic więcej. Pojechałam więc do Tucholi i zdeptałam ją wzdłuż i wszerz. Na szczęście to niewielkie miasto, bo z takim Paryżem byłoby więcej kłopotów.
Użytkownik: misiak297 28.01.2013 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Miejsca, które opisuję, n... | Irena Matuszkiewicz
A propos "Przebudzenia" - jak pani pisze, w tej powieści "prawda przeplata się z fikcją literacką". Kto był pierwowzorem głównej bohaterki - i ile w "Przebudzeniu" fikcji?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 29.01.2013 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos "Przebudzenia" -... | misiak297
Pierwowzorem Jadwigi z Przebudzenia była kobieta, którą znałam osobiście, a jeszcze lepiej znałam (i wciąż znam) jej syna, przyjaciela mojego męża. Chyba niewiele jest kobiet, mogących o sobie powiedzieć, że naprawdę żyły trzydzieści lat, a wszystko, co nastąpiło później, było wyłącznie wegetacją. Bagatela, tych następnych lat uzbierało się ponad siedemdziesiąt. Mnie intrygowało jeszcze coś innego. Wychowana na polskiej literaturze patriotycznej miałam jednoznaczną ocenę rozbiorów i narodowej niewoli. A pani Jadwiga wywodziła się z domu, który bardziej sprzyjał Niemcom niż rodakom. Jej losy, od dziecka poczynając, a na starej kobiecie kończąc są prawdziwe. Zbeletryzowane oczywiście, ale prawdziwe. Długo przygotowywałam się do napisania tej książki. Na szczęście w tucholskiej bibliotece natrafiłam na sporo publikacji, opowiadających o wydarzeniach i ludziach z początków dwudziestego wieku. Pozwoliłam sobie połączyć postaci zupełnie fikcyjne z ludźmi, którzy rzeczywiście wtedy żyli. Prawdziwy burmistrz, prawdziwy dziennikarz, piekarz, szewc... Na promocji książki w Tucholi ludzie mi się przedstawiali: "Ja, proszę pani, jestem wnukiem tego i tego, o którym pani wspomina".
I jeszcze dwa słowa o głównej bohaterce. Była kobietą trudną we współżyciu. Nigdy nie przekonała się do synowej ani wnuków, kochała wyłącznie syna. Chyba nawet nie czuła jak bardzo gmatwa mu życie. Zmarła w wieku stu czterech lat, w dniu imienin syna.

Użytkownik: misiak297 29.01.2013 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwowzorem Jadwigi z... | Irena Matuszkiewicz
A nie kusiło Pani, żeby na końcu Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Byłoby prawie jak w "Cudzoziemce", którą Pani ceni.

I jeszcze jedno pytanie odnośnie "Przebudzenia": czemu drugiemu małżeństwu Jadwigi poświęciła Pani tak mało miejsca? Zaloty, małżeństwo i rozwód - to wszystko jest zawarte na bodaj dwóch czy trzech stronach. Przyznam, że miałem poczucie niedosytu.
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A nie kusiło Pani, żeby n... | misiak297
Mnie do uśmiercania bohaterów nie trzeba zachęcać. W Agencji Złamanych Serc lekką ręką pozbawiłam życia trzynaście osób. W Toruniu, na spotkanie ze mną przyszła pewna urocza pani, która powiedziała, że ciekawiło ją, jak wygląda tak bardzo krwiożercza autorka. Uznała, że wyglądam całkiem normalnie, co przyjęłam z wielką ulgą. Ale Jadwigi nie mogłam i nie chciałam uśmiercać. Kiedy kończyłam książkę pierwowzór wciąż żył i miał się dobrze, jeśli nie liczyć kłopotów z pamięcią. A przecież była to powieść w dużej mierze biograficzna, więc chyba nieelegancko byłoby wyręczać Pana Boga, nawet za cenę zbliżenia się do Cudzoziemki.
Drugie małżeństwo było jedynie epizodem, który nie wywarł wpływu na losy bohaterki. Ot, jeszcze jedno rozczarowanie więcej i pewność, że małżeńskie szczęście to ona już przeżyła i na nowe nie może liczyć.
Użytkownik: misiak297 26.01.2013 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: W powieści nie ma słowa o... | Irena Matuszkiewicz
Pamiętam, że mnie również zdziwiła okładka "Przebudzenia". Wszak postać na okładce to brunetka, a Pani bohaterka była blondynką.
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 26.01.2013 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętam, że mnie również... | misiak297
Tak. Za to Barbara Niechcic i Helena Kurcewiczówna, z całą pewnością były brunetkami, przynajmniej zgodnie z wolą autorów, dopiero na filmach dziwnie pojaśniały. Zresztą Jadwiga Barańska tak mnie do swojej roli przekonała, że uwierzyłam w pomyłkę Marii Dąbrowskiej. Wracajmy jednak do okładek. Jeden ze specjalistów od promocji przekonywał mnie kiedyś, że okładka wcale nie musi mieć związku z powieścią, ma jedynie zaintrygować przyszłego nabywcę i czytelnika. To musi być prawda, bo jaki związek z Agencją Złamanych Serc może mieć stara klamka i siedzący na niej... chyba kanarek? A jednak Agencja bardzo dobrze się sprzedała, i to w różnych okładkach.
Użytkownik: lady P. 30.01.2013 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: W powieści nie ma słowa o... | Irena Matuszkiewicz
A kto decyduje o tytule książki? Kilka lat temu jeden z polskich pisarzy spytał swoich czytelników "Moja najnowsza powieść ma mieć tytuł A czy B?" i dodał, że on wolałby C, ale ten tytuł w ogóle nie został wzięty pod uwagę przez wydawnictwo. Czy zawsze tak jest?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 14:53 napisał(a):
Odpowiedź na: A kto decyduje o tytule k... | lady P.
Bywa i tak. Dla swojej pierwszej książki wymyśliłam tytuł Odlot Ptaka Piwnicznego i byłam z niego bardzo dumna. Z żalem ustąpiłam przed argumentami wydawcy, że jest to tytuł zbyt literacki,który raczej odstraszy niż przyciągnie. Potem czytelniczki wielokrotnie mi mówiły, że sięgnęły po książkę właśnie z uwagi na agencję i złamane serca. Podobno na Ptaka Piwnicznego w ogóle nie zwróciłyby uwagi. Jeśli chodzi o inne tytuły, w zasadzie zostaje to, co zaproponowałam wydawcy.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 25.01.2013 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Witam, z którą z bohaterek swoich książek mogłaby się Pani zaprzyjaźnić?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 26.01.2013 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam, z którą z bohatere... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Dobre pytanie. Trochę mi się tych bohaterek uzbierało, ale rozumiem, że rozmawiamy teraz o Modliszce. Bliska jest mi Milena, ponieważ lubię kobiety samodzielne i zdecydowane, ale na przyjaciółkę wybrałabym sobie panią Lodę. Lubię, i mówię to całkiem serio, kobiety życiowo mądre o duszy mentorek, które przepadają za udzielaniem dobrych rad. Uczciwie przyznaję, że rzadko korzystam z cudzych dobrych rad, ale podnosi mnie na duchu fakt, że jest ktoś, kto lepiej ode mnie wie, co powinnam, co muszę, a czego pod żadnym pozorem nie wolno mi zrobić. Gdyby któregoś dnia odechciało mi się myśleć, mogłabym spokojnie pożyć jeszcze parę lat, korzystając z wiedzy mentorki. To bardzo miłe przeświadczenie.
Użytkownik: misiak297 26.01.2013 08:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
I jeszcze jedno pytanie o "Modliszkę" - skąd wziął się pomysł na tego typu książkę? (o kobiecie nie tylko odnajdującej się świetnie po rozpadzie udanego na pozór związku, ale również niepotrzebującej innego mężczyzny).
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 26.01.2013 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jedno pytanie o... | misiak297
W Modliszce jest tylko jedna bohaterka, która lubi powtarzać, że samodzielnej i wykształconej kobiecie mężczyzna nie jest do niczego potrzebny. To Agnieszka, przyjaciółka Mileny. Ile było warte jej gadanie, okazało się we właściwym czasie. Natomiast Milena ciężko przeżyła rozstanie z mężem, tyle że nie dała się ponieść rozpaczy. Jedno wiedziała na pewno: dopóki miała swoją pracownię, nie groziły jej kłopoty finansowe. Ona już wcześniej świetnie sobie radziła, więc w tej materii nic się nie zmieniło. A czy rzeczywiście nie potrzebowała mężczyzny do szczęścia? Potrzebowała jak każda kobieta, ale nie za wszelką cenę. Proszę zwrócić uwagę na to, kto jej się trafiał. Jeden mężczyzna jej się nie podobał, więc nie było o czym mówić, a drugi, szukał bezpiecznego schronienia dla siebie, swoich nałogów i frustracji. Na jej miejscu też wybrałabym życie singielki. Śpieszę dodać, że Modliszka nie jest o mnie. Ja tylko bardzo lubię kobiety samodzielne i zdecydowane, lubię też o nich pisać. Większość moich bohaterek ma takie właśnie cechy
Użytkownik: Natii 26.01.2013 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Dzień dobry! A ja mam pytanie, czy któraś z książek Pani autorstwa jest Pani szczególnie bliska? Czy do wszystkich swoich utworów ma Pani jednakowy stosunek, czy może jednak któreś z Pani literackich dzieci jest tym najbardziej ukochanym?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 26.01.2013 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzień dobry! A ja mam pyt... | Natii
Mam swoje ulubione, mam. Oczywiście tę pierwszą, od której wszystko się szczęśliwie zaczęło, czyli Agencję Złamanych Serc. Zaczynałam od książek dla dużych dziewczynek, na szczęście dość szybko wyrosłam z tej tematyki. Pierwszą moją powieścią pisaną całkiem serio były Przeklęte, zaklęte, drugą Przebudzenie, trzecią Szepty i właśnie do nich mam największy sentyment. Mam też jedną książkę, której zdecydowanie nie lubię, ale tytuł pozwolę sobie zachować dla siebie.
Użytkownik: tynulec 26.01.2013 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
W książce "Odkurzanie firmamentu" nadaje Pani gwiazdom, u których Sabina sprząta, dość nietypowe, chyba trudno powiedzieć imiona, może raczej pseudonimy, na przykład Wielka Zapomniana Artystka, Serialowa Gwiazdka, Średnia Aktorka. Czy pisząc o tych postaciach, miała Pani w głowie jakieś pierwowzory, jakichś polskich artystów, do których te pseudonimy mogłyby się odnosić?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 27.01.2013 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: W książce "Odkurzanie fir... | tynulec
Odkurzanie firmamentu to opowieść o kobiecie, której przyszło bardzo drogo zapłacić, dosłownie i w przenośni, za lekkomyślność, może też trochę za pazerność. Sabina ma imię i nazwisko, ma swoją historię i wszystko, co powinna mieć bohaterka, z wyjątkiem szczęścia w życiu. Jej los splótł się z losem kilku aktorek. One też są ważne dla rozwoju akcji, ważne jako symbole, i tak je traktuję. Owszem, każda z tych postaci ma swój pierwowzór. Ja wiem, kogo widziałam, pisząc np. o Zapomnianej Artystce, a czytelnik może widzieć kogoś zupełnie innego. I tak ma być. Symbol to symbol.
Użytkownik: tynulec 27.01.2013 09:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
W "Modliszce", ale też w innych Pani powieściach, mężczyźni są bardzo często na drugim planie. W najnowszej Pani książce, Lucjan jest jednym z głównych bohaterów, a tak rzadko daje mu Pani "głos". Wszystkie wydarzenia oglądamy oczami kobiet, a ja przyznam, że czekałam na to, by usłyszeć jak zdradę, rozwód, relację z babką Zosią i inne wydarzenia odbiera właśnie Lucjan. Brakowało mi opisów jego uczuć, myśli. Dlaczego właśnie tak rysuje Pani mężczyzn w swoich książkach?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 28.01.2013 00:14 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Modliszce", ale też w ... | tynulec
Bardzo rzadko wyręczam się narratorem, który wie wszystko i patrzy na świat oczami raz jednego, raz drugiego bohatera. W Modliszce narrator patrzy na wydarzenia nie tyle oczami kobiet, ile oczami głównej bohaterki. Lucjan natomiast jest przede wszystkim siłą sprawczą kłopotów, które ściągnął na swoją głowę i na głowę żony. Ma Pani rację, jego samego jest w powieści niewiele. Odszedł, usunął się w cień i chociaż wciąż się o nim mówi, on sam odzywa się bardzo rzadko. To Milena zbiera informacje o jego nowym życiu i wie tyle, ile zdoła zobaczyć, bądź ile powiedzą jej informatorzy. A jednak sporo o tym Lucjanie wiemy. Rozwodu nie chciał, pogodził się z matką, kiedy potrzebna mu była jej pomoc, a o samej zdradzie nie chciał mówić. Myślę, że nic ciekawego nie miałby do powiedzenia.

Użytkownik: Natii 27.01.2013 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
A czy mogłaby Pani opowiedzieć nam o najważniejszych książkach, jakie Pani przeczytała? Takich, które może Panią kształtowały, wniosły coś nowego do Pani życia albo zwyczajnie o tych najukochańszych, do których ma Pani sentyment?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 28.01.2013 01:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy mogłaby Pani opowie... | Natii
Zadając to pytanie naraża mnie Pani na wielki stres, ponieważ o książkach mogę mówić w nieskończoność. A tu w nieskończoność się nie da, trzeba coś wybrać. Czytać zaczęłam zanim jeszcze skończyłam pięć lat. Było to świetne posunięcie mamy: nauczyła mnie literek, żeby mieć choć trochę czasu dla siebie. Dużo chorowałam, byłam przyszpilona do łóżka i coś musiałam robić. W radiu audycji dla dzieci było niewiele, więc pozostawały książki. Zanim poszłam do szkoły, rzetelnie przerobiłam wszystko, co było dla dzieci w sąsiedniej bibliotece. Brzechwa, Milne, nierzadko trafił się jakiś produkcyjniak. Produkcyjniaki też lubiłam i chyba nie byłam zbyt wybrednym czytelnikiem. Wpadłam w nałóg. W podstawówce dobrałam się do Balzaka i wyrobiłam sobie bardzo niewłaściwe zdanie na temat męskiej potencji. U Balzaka sporo jest kochliwych staruszków, a ja specjalnie w szczegóły nie wnikałam. Prawdziwa fascynacja przyszła wraz z odkryciem literatury rosyjskiej. To już była końcówka podstawówki i czasy liceum. Nigdy nie zdołałam się zakochać w Dostojewskim, ale w Czechowie i Aleksym Tołstoju tak. Wojnę i pokój czytałam chyba z dziesięć razy. Nie umiałabym wskazać jakiejś jednej książki, która odmieniła moje życie, bądź mnie ukształtowała, ale jest wiele powieści, do których wracałam i wracam z przyjemnością. Z literatury polskiej: Noce i dnie, Nad Niemnem, Sława i chwała, no i obowiązkowo Cudzoziemka.
Teraz już nie połykam książek, a nawet czasem się zdarza, że którejś nie skończę,jeśli mnie znudzi. Ale czytanie jest u nas rodzinne. Czytają obie córki i wszystkie wnuczęta, co mi się bardzo podoba.
Użytkownik: Natii 28.01.2013 08:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Zadając to pytanie naraża... | Irena Matuszkiewicz
Przepraszam za narażenie na stres, ale byłam bardzo ciekawa. :-) Dziękuję za odpowiedź!
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 28.01.2013 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam za narażenie ... | Natii
Ależ drobiazg. To była z mojej strony kokieteria.
Użytkownik: joanna.syrenka 27.01.2013 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Witam serdecznie!
Właśnie skończyłam czytać "Przeklęte, zaklęte" i o tę książkę chciałam zapytać. Jestem ciekawa, czy i na ile jest to powieść autobiograficzna, bo mam niejasne przeczucie, że Mirosława to pani literackie alter ego :)
Serdecznie pozdrawiam!
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 28.01.2013 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam serdecznie! Właśni... | joanna.syrenka
Literackie alter ego to trochę za dużo powiedziane. Przeklęte, zaklęte nie są moją sagą rodzinną. Losy Miry ułożyły się zupełnie inaczej niż moje, ale z jednym trafiła Pani w sedno: Mira jest moją rówieśnicą i ma sporo moich cech. Hojną ręką podarowałam jej niektóre moje wspomnienia. Też była jedynaczką wychowywaną pod kloszem i też miała bardzo stanowczą matkę. Historyjka z topieniem furażerki, czy ta, kiedy na deszczu sukienka mamy skróciła się do rozmiarów mini, to są moje dziecięce przeżycia. Niestety, ja też długo jeszcze chodziłam w sukienkach, odsłaniających majtki oraz w dzierganych na drutach rajtuzach, już wtedy bez sukienki. Bardzo się tego wstydziłam. Pewnie dlatego, jako kobieta dorosła nigdy nie polubiłam mini.
Użytkownik: misiak297 30.01.2013 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Literackie alter ego to t... | Irena Matuszkiewicz
A czy lubi Pani czytać sagi rodzinne? Jeśli tak, to jakie? To tak a propos powieści "Przeklęte, zaklęte".
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy lubi Pani czytać sa... | misiak297
Kiedyś, a zaczęło się od Sigrid Undset, bardzo lubiłam sagi, także te angielskie, przerobione potem na seriale. Jeśli o mnie chodzi wciąż mam dylemat, czy ludzie XXI wieku, bombardowani przez telewizję, Internet i gry komputerowe znajdą czas na czytanie długich, rozwlekłych opowieści rodzinnych. Czytelniczki na spotkaniach zapewniają mnie, że tak... Przeklęte, zaklęte to raczej taka malutka sagunia, a nie saga pełną gębą.
Użytkownik: misiak297 30.01.2013 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś, a zaczęło się od ... | Irena Matuszkiewicz
A propos "saguń":) W wielu recenzjach, które czytałem, pojawia się zarzut (z którym muszę się zgodzić), że postać Agnieszki - najmłodszej z rodu w "Przeklętym, zaklętym" - gna przez książkę, że tej bohaterce nie poświęciła Pani zbyt wiele miejsca. To był celowy zabieg? A może zaważyło coś innego?
Użytkownik: tynulec 28.01.2013 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
A ja jestem ciekawa jak długo zajmuje Pani praca nad książką. Jak długo pisała Pani "Modliszkę"? Jak lubi Pani pracować? Opowie nam Pani coś więcej o tym procesie? Czy przez lata to się zmieniało, czy może raczej niezmiennie wygląda tak samo?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 29.01.2013 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jestem ciekawa jak d... | tynulec
Moje pisanie od lat wygląda tak samo. Najpierw jest pomysł i umowa z wydawcą. A skoro umowa, to również termin oddania utworu. Kiedy już wiem, o kim chcę pisać i co, biorę się do buchalterii. Tworzę drzewo genealogiczne bohaterów i coś, co można nazwać osią czasu. Ta oś zmienia się w trakcie pisania, jakieś wydarzenia wypadają, inne dochodzą, ale trzymam się jej, żeby mi bohater nie poszedł do szkoły jeszcze przed swoim urodzeniem. A potem biorę się do pisania, uczciwie pracuję nad każdą sceną, każdym dialogiem i opisem. W praktyce wygląda to tak, że mam, powiedzmy, pół roku na napisanie książki, więc uznaję, że jest to sporo czasu. Zakładam, że będę pracowała przedpołudniami, żeby popołudnia mieć dla siebie. Wprawdzie jestem nocnym markiem i o wiele lepiej mi się pracuje w nocy niż w dzień, ale uparcie zakładam, że to zmienię. Po czym czas ucieka, rozdziałów nie przybywa, bo wciąż jeszcze mam dużo czasu, aż przychodzi moment, kiedy wpadam w panikę, że nie zdążę. Wtedy przenoszę całe swoje życie do gabinetu i pracuję od rana do nocy. Niestety, systematyczność nigdy nie była moją mocną stroną. Po napisaniu książki w takim przyśpieszonym tempie, jestem potwornie zmęczona. Przez jakiś czas odpoczywam, nadrabiam towarzyskie i czytelnicze zaległości, po czym podpisuję nową umowę i od początku zaczynam żmudny proces tworzenia.
Użytkownik: tynulec 28.01.2013 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Ponad 10 lat temu Program 2 Telewizji Polskiej emitował bardzo poruszający dokument poświęcony dzieciom przebywającym w domach dziecka - "Kochaj mnie". Oglądałam i do dziś pamiętam niektóre twarze i historie. Przyznam, że dopiero przygotowując się do spotkania z Panią, dowiedziałam się, że na podstawie programu została napisana książka i że to Pani jest autorką tekstów. Książka była powrotem do tego, co bliskie dziennikarzowi, powrotem do faktu, prawdziwych wydarzeń. Jest Pani z wykształcenia dziennikarką, więc jak to się stało, że w Pani dorobku nie ma więcej książek z literatury faktu? Skąd zatem "Kochaj mnie"?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 29.01.2013 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponad 10 lat temu Program... | tynulec
Pomysł na stworzenie dokumentu na podstawie filmu wyszedł od reżyserów Kochaj mnie, od Grzegorza Siedleckiego i Atheny Sawidis. Początkowo ktoś inny miał pisać teksty, ale coś tam ze współpracą nie wyszło i wydawnictwo poprosiło mnie. Na pracę miałam niewiele ponad miesiąc. Z telewizji dostałam pięćdziesiąt taśm, męża wyekspediowałam na wieś, a sama zaczęłam te taśmy oglądać i robić notatki. Dostałam taką dawkę negatywnych emocji,że z trudem ją zniosłam. Widzowie oglądali odcinki raz w tygodniu, a ja pięćdziesiąt taśm w ciągu dwóch dni i nocy. Oglądałam i płakałam ze złości nad głupotą dorosłych. Ale teksty powstały. Rzeczywiście, praca nad nimi była całkiem nowym wyzwaniem. Może i w moim dorobku nie ma książek z literatury faktu, za to jest sporo literatury na faktach opartej. Przeklęte, zaklęte, Przebudzenie, Szepty i teraz Modliszka, to książki w większości opowiadające o prawdziwych bohaterach i wydarzeniach. No cóż, ciągnie wilka do lasu, ma Pani rację. Nadal uważam, że najlepsze historie (i scenariusze) pisze życie.
Użytkownik: misiak297 29.01.2013 07:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Komiczne dialogi z "Modliszki" przypominały mi humor rodem z Chmielewskiej - czy to dla Pani ważna autorka?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Komiczne dialogi z "Modli... | misiak297
A ja teraz zaprę się zadnimi łapami (to z Chmielewskiej) i sprostuję: dowcipne dialogi w moich powieściach to humor rodem z Ireny Matuszkiewicz i sądzę, że jest on całkiem inny niż u autorki Krokodyla z kraju Karoliny. Skromnie zauważę, że dowcipnie pisał też Makuszyński, po sąsiedzku Zoszczenko... i wielu innych, a nas się utarło, że jeśli kobieta pisarka nie jest ponurakiem, to obowiązkowo wzoruje się na Chmielewskiej. A jednak jest coś, co mnie łączy z tą kobietą. Obie urodziłyśmy się w innych, co prawda, latach, ale tego samego dnia i miesiąca, czyli jesteśmy zodiakalnymi siostrami. I obie mamy na imię Irena. Możliwe, że w gwiazdach jest zapisane, że kobiety urodzone w okolicach Prima Aprilis rzadko płaczą a często się śmieją. Możliwe, nie znam się na gwiazdach, ale troszkę znam się na literaturze. Joanna Chmielewska jest dla mnie bardzo ważną pisarką. Polubiłam ją już w latach sześćdziesiątych po ukazaniu się Klina. Jej pierwsze powieści były moimi lekturami obowiązkowymi, zresztą mam je do dziś. Ostatnio zachwyciłam się Rzezią bezkręgowców. Lubię poczucie humoru tej autorki, jaj ironię i to, że ma w nosie wszelkie konwenanse, nie tylko literackie. No i kocham ją za to, że pisze kryminały. I jeszcze za Zwyczajne życie, bodaj najdowcipniejszą powieść dla nastolatek.
Użytkownik: misiak297 30.01.2013 12:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja teraz zaprę się zadn... | Irena Matuszkiewicz
"a nas się utarło, że jeśli kobieta pisarka nie jest ponurakiem, to obowiązkowo wzoruje się na Chmielewskiej" - coś w tym jest:)
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "a nas się utarło, że jeś... | misiak297
Prawda? Dla młodych pisarek takie szufladki mogą być nobilitujące, ale zastanawiam się, co z tego ma Joanna Chmielewska?
Użytkownik: lady P. 29.01.2013 15:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Witam Panią serdecznie!

Wielokrotnie słyszałam, że najtrudniej pisze się książki dla dzieci i młodzieży. Czy zgadza się Pani z tą opinią?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Panią serdecznie! ... | lady P.
Na szczęście, proszę Pani, nie trzeba pisać nowego Kubusia Puchatka, Piotrusia Pana ani Ferdynanda Wspaniałego. Jest wiele książek dla dzieci, które potwierdzają Pani opinię i świadczą o mistrzostwie swoich twórców. Mnie ostatnio zauroczyła powieść Lyn Gardner - Wiejemy do lasu. Jest to ciekawa kompilacja kilku najbardziej znanych bajek.
Ja pisałam dla dzieci jedynie amatorsko. To były bajki dla moich córek i moich wnuków, z ich postaciami wplecionymi w akcję. Adresatom bardzo się podobały. Łatwo nawiązuję kontakt z dziećmi, ale czy umiałabym dla nich pisać, tego nie wiem. Mam za to na swoim koncie jedną książkę dla młodzieży - Apetyt na kwaśne winogrona. Furory nie zrobiła, za to wciąż jeszcze dostaję listy od nastoletnich czytelników. Od prostych wyznań, mówiących, że książka się podobała, po bardziej skomplikowane. Jeden z chłopców napisał: "Ja też wiele razy przymierzałem się do napisania książki, ale nie wiem, o czym pisać i od czego zacząć". Czyż nie jest to piękne stwierdzenie.
Użytkownik: lady P. 30.01.2013 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Na szczęście, proszę Pa... | Irena Matuszkiewicz
Piękne! :) Maile od czytelników to musi być zastrzyk pozytywnej energii i motywacja, by pisać dalej? :)
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 23:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękne! :) Maile od czyte... | lady P.
Oj tak! Bardzo lubię maile od czytelników. Proszę wydawców, aby zamieszczali na okładce mój adres, ale różnie to wychodzi. Modliszka ukazała się bez adresu. Już wiele razy taki życzliwy mail stawiał mnie na nogi. Czasem ja też miewam dołki i chwile zwątpienia w to, czy moja praca ma sens. Los chyba nade mną czuwa, bo właśnie wtedy przychodzi miły, ciepły list i o dołku nie ma już mowy.
Użytkownik: lady P. 29.01.2013 15:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Do tej pory napisała Pani jedną książkę skierowaną do młodego czytelnika (przeczytałam ją z przyjemnością, choć nastolatką nie jestem). Czy planuje Pani kolejne?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 30.01.2013 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory napisała Pani... | lady P.
Apetyt na kwaśne winogrona powstał na zlecenie wydawcy, tj. Naszej Księgarni. Wtedy zaplanowaliśmy cykl trzech książek o trójce przyjaciół. Kiedy skończyłam tom pierwszy, w wydawnictwie pracowali już całkiem inni ludzie, w kraju zaczął się kryzys i nikt nie chciał wracać do poprzednich ustaleń. Tak więc powstał jeden tom i następnych już nie będzie. Czasem żałuję, bo praca nad tą książką sprawiała mi dużo radości. Niestety, niezbyt dobrze wspominam współpracę z wydawnictwem. Po raz pierwszy spotkałam się z życzeniem, aby uśredniać dialogi do typowych i pisać jak najprostszym językiem. W praktyce wyglądało to tak. Napisałam, że trójka przyjaciół od lat dzieliła się wiedzą (chodziło o ściąganie) i bułką. Poprawiono mi na stwierdzenie, że przyjaciele od lat pomagali sobie w nauce i dzielili się drugim śniadaniem. Na szczęście w takich sytuacjach decyduje autor nie redaktor, więc obstawałam przy swoim.
Użytkownik: lady P. 30.01.2013 15:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Apetyt na kwaśne winogron... | Irena Matuszkiewicz
Szkoda, że nie będzie dalszych części! Zdanie, które Pani zacytowała, nie jest skomplikowane, nie ma w nim nic nietypowego, więc nie wiem co tu jeszcze upraszczać? I po co? Rzeczywiście zaskakujące wymagania.
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 31.01.2013 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda, że nie będzie dal... | lady P.
Dlatego obstawałam przy swoim. Potem panie redaktorki mówiły mi, że wszystko to robiły dla dobra książki. Zapewne tak, tylko że po tych wszystkich poprawkach to już nie byłaby moja książka.
Użytkownik: tynulec 30.01.2013 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
W książce "Salonowe życie" pisze Pani o czymś dość niezwykłym i przyznam, trudnym do dania wiary, a mianowicie o kremie, który zmienia jedną z głównym bohaterek nie do poznania! Gabrieli nie poznaje mąż, dzieci. Kobieta nie może po zabiegu wrócić do domu, więc zostaje u Doroty, właścicielki gabinetu kosmetycznego. I tak zaczyna się przedziwna lawina wydarzeń. Skąd pomysł na taki temat?
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 31.01.2013 00:20 napisał(a):
Odpowiedź na: W książce "Salonowe życie... | tynulec
Pomysł urodził się w gabinecie kosmetycznym. Leżałam sobie kiedyś z maseczką na twarzy i rozmyślałam o różnych przyjemnych rzeczach, na przykład co by było gdybym nagle podniosła się odmłodzona o wiele lat. Bardzo mi się to spodobało. Ale wtedy przyszła refleksja: czy wyglądając na lat dwadzieścia umiałabym się zachowywać jak dwudziestolatka, czy raczej wciąż byłabym kobietą dojrzała, z konkretnym bagażem doświadczeń. Z leżanki nie podniosłam się odmłodzona, za to z pomysłem na książkę. Na wielu spotkaniach czytelniczki pytały mnie o adres profesora, który wynalazł krem z perzu. Niestety, sama też nie zapisałam tego adresu, a bardzo żałuję.
Użytkownik: Irena Matuszkiewicz 31.01.2013 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Drodzy Państwo! I tak wytrwaliśmy razem od soboty do środy a właściwie do czwartku. Pora chyba na pożegnanie. Dziękuję za wszystkie pytania oraz za Waszą wirtualną i realną obecność. Dla mnie były to bardzo ciekawe dni. Lubię spotkania z Czytelnikami, bodaj wolę od samego pisania. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Użytkownik: asia_ 25.01.2013 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
Serdecznie zapraszam do uczestnictwa w okołospotkaniowym konkursie :)

Wątek konkursowy jest TUTAJ
Użytkownik: tynulec 31.01.2013 00:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Irena Matuszkiewicz - z... | tynulec
W imieniu Redakcji oraz BiblioNETkowiczów bardzo serdecznie dziękuję Pani Irenie Matuszkiewicz za niezwykle ciepłe spotkanie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: