Dodany: 22.01.2013 21:01|Autor: polter

Od nienawiści do miłości jeden krok


Stephen Donaldson znany jest przede wszystkim z serii powieści fantasy, których protagonista, Thomas Convenant, to jeden pierwszych prawdziwych anty-bohaterów. Zwanego Niedowiarkiem pisarza cierpiącego na trąd bardzo trudno lubić, a obsadzenie go w roli typowego "zbawcy" to główny wyróżnik serii świetnych powieści. Zbiorcze wznowienie dwóch pierwszych części cyklu "Skoki" daje możliwość sprawdzenia, czy autor równie dobrze poradził sobie z gatunkiem science fiction oraz czy znów udało mu się stworzyć tak pamiętną postać.

Dzięki wynalezieniu technologii skoków międzygwiezdnych przemysł wydobywczy opanował nawet bardzo odległe zakątki kosmosu. Za pieniędzmi ruszyli także piraci. Na jednej ze stacji cichą rywalizację toczą odrażający, nie tylko fizycznie, i bezwzględny Angus oraz szarmancki, lubiany, lecz również niegrzeszący skrupułami Nick Succorso. Przez długi czas nie wchodzili sobie w drogę, lecz to zawieszenie broni kończy się, gdy Angus w tajemniczych okolicznościach zdobywa względy pięknej Morny Hyland. Konflikt jest nieunikniony.

Pierwsza powieść zaczyna się dość nietypowo – od streszczenia całej pierwszej części (druga ma natomiast bardziej typową strukturę). Streszczenie to przedstawione jest z perspektywy bywalców Baru i Motelu Mallory’ego w Sektorze Delta, którzy mają swe uprzedzenia i zdani są jedynie na domysły. Ciekawie jednak konfrontuje się tak przedstawione "powszechne mniemania" z książkową rzeczywistością. Jest tak tym bardziej, że w "Skoku w konflikt" narracja prowadzona jest przez Angusa i Mornę, z których perspektywy obserwujemy akcję powieści. "Skok w wizję" koncentruje się natomiast na postaci panny Hyland i to jej oczyma przede wszystkim śledzimy przebieg fabuły.

Wspomniany zabieg jest ciekawy z dwóch powodów. Po pierwsze, czytelnik szybko poznaje dramatis personæ oraz opinie na ich temat, co od początku utrudnia zachowanie neutralności. Po drugie, okazuje się jednak, że nawet wiedząc dość dokładnie, co się stanie, można czerpać przyjemność z odkrywania tego, w jaki sposób się to wydarzy. A także z faktu, jak mylić mogą pozory. Szybko okazuje się również, że Donaldson znów stworzył wyjątkową postać, a przedstawienie Angusa jako krwiożerczego brutala jest sporym niedomówieniem. To, co zachodzi pomiędzy nim a Morną, będzie trudne do przełknięcia dla wielu odbiorców. Bez drastycznych opisów autor prezentuje proces niemalże kompletnej degradacji jednego człowieka w wyniku działalności drugiego. Nie czyta się tego łatwo ani przyjemnie, lecz wrażenie robi niezaprzeczalne.

Współczucie dla Morny i nienawiść do Angusa narastają z każdą stroną, lecz przedstawienie większości zdarzeń z perspektywy oprawcy paradoksalnie sprawia, że obok nienawiści pojawić się może odrobina… Ciężko nazwać to odczucie, gdyż postępowania pirata nie można w żaden sposób usprawiedliwić, lecz jednocześnie nie jest tak łatwo go potępiać. Donaldson doskonale odtworzył odczucia, pasje i potworne kompleksy targające oprawcą. W podobny sposób obserwować można konflikt pomiędzy pogardą dla samej siebie oraz nienawiścią do Angusa, który rodzi się w Mornie. W drugiej powieści robi się jeszcze ciekawiej, gdyż w pełni dołącza Nick ze swoim workiem wad i motywacji. Jednak pozornie przejrzysty schemat stosunków kata, ofiary i wybawcy szybko staje na głowie, a czytelnikowi pozostaje burza emocji do opanowania.

O ile "Skok w konflikt" koncentruje się niemal wyłącznie na warstwie personalnej, to w "Skoku w wizję" rozwinięte zostają także wątki o szerszym zakresie. Okazuje się, że miał miejsce już pierwszy kontakt, a obca cywilizacja zwana Amnionem, pomimo braku bezpośredniej agresji, zbyt przyjaznych zamiarów wobec ludzkości nie ma. Ponadto siły zbrojne, których celem jest zwalczanie piratów oraz ochrona ludzkości, mają wiele na sumieniu. Nieco szkoda, że te elementy zostają w tym dwuksięgu jedynie wstępnie nakreślone, a na ich rozwinięcie będzie trzeba zaczekać do "Skoku w potęgę".

Wracając do stwierdzenia za wstępu – Stephenowi Donaldsonowi zdecydowanie dobrze powiodło się pisanie powieści science fiction. Ponownie udało mu się stworzyć postać, która zapadnie czytelnikom w pamięci na długie lata, ponieważ obcowanie z Angusem zostawia trwałe ślady. Pozostałe postaci może nie są aż tak ciekawe, lecz to, co pomiędzy nimi zachodzi wynagradza tę nierówność. Mieszane odczucia budzi jedynie fakt, że wydarzenia związane z konfliktem galaktycznym stanowią jedynie tło powieści, lecz wszystko wskazuje na to, że w następnych częściach proporcje ulegną zmianie. Ja nie mogę się doczekać.



[Autorem recenzji jest Qbuś.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 542
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: