Dodany: 14.01.2013 11:06|Autor: polter

Książka: Atlas chmur
Mitchell David (ur. 1969)

1 osoba poleca ten tekst.

Ponadczasowa mozaika


Wykorzystywanie pojedynczych pomysłów jako motorów napędowych wielu różnych wytworów kultury to zjawisko dosyć powszechne. Gry komputerowe oparte na fabułach i światach przedstawionych rodem z ekranów kin, filmy blisko spokrewnione z powieściami, czy w końcu książki wywodzące się od RPG-ów nikogo dziś nie dziwią. Długo można by dyskutować o wadach tej tendencji, ale kiedy służy ona rozpowszechnianiu świetnej literatury, nie sposób ją krytykować. Tak jest w przypadku "Atlasu chmur": doskonałej powieści, która dzięki ekranizacji ma szansę trafić do kolejnych czytelników.

W połowie XIX wieku przez Pacyfik na pokładzie żaglowca podróżuje amerykański notariusz. Wydziedziczony przez bogatego ojca kompozytor-hulaka próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie kroczącym powoli, lecz nieubłaganie w stronę II wojny światowej. Dziennikarka śledcza z lat 70. trafia na ślad olbrzymiej afery z atomem w tle i wie, że jej życie wisi na włosku. Podrzędny wydawca z Londynu z końcówki XX wieku odkrywa żyłę złota, ale nie jest w stanie w żaden sposób jej eksploatować. Stanowiąca produkt inżynierii dziewczyna z diabolicznej restauracji przypadkiem poznaje smak wolności. Żyjący w zdegenerowanym świecie chłopiec ogląda schyłek cywilizacji. Postaci, wydawałoby się, zupełnie różne, które wręcz nie mogą mieć ze sobą nic wspólnego. A jednak coś je łączy. Efekt motyla? Metafizyka? Może, ale najłatwiej nazwać to coś po prostu opowieścią.

Chciałoby się rzec, że "Atlas chmur" zaczyna się niewinnie. Fragment o tytule "Adama Ewinga Dziennik Pacyficzny" mówi już praktycznie wszystko: czytelnik poznaje w nim naiwnego amerykańskiego prawnika, który próbuje wrócić do ojczyzny przez rozległy ocean. Jego podróż oczywiście nie należy do najprostszych (wtedy zupełnie nie nadawałaby się na fabularną oś tekstu), ale na pewno nie stanowi także najoryginalniejszej czy najbardziej intrygującej opowieści, nawet jeśli wziąć pod uwagę zaskakujący wątek rasizmu wśród Maorysów. Całość budzi zainteresowanie, kiedy narracja Ewinga nagle się urywa, a czas i miejsce akcji oraz wszyscy ważni bohaterowie zmieniają się. Mało tego, inaczej wygląda nawet forma tekstu: zamiast dziennika, czytelnik trafia na opowiadanie epistolarne. I znowu, kiedy odbiorca już zdąży wciągnąć się w sprawozdanie Roberta Frobishera, Mitchell postanawia otworzyć nowy rozdział powieści i zaczyna wątek Luisy Rey, dziennikarki. Ta sytuacja powtarza się wielokrotnie.

W tej bardzo nietypowej formie tkwi zarazem tajemnica uroku "Atlasu chmur". Początkowo tekst wydaje się zupełnie nieprzemyślany: dziennik Ewinga rwie się w połowie zdania! Jednak z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem czytelnik coraz lepiej radzi sobie z odkrywaniem pozostawionych przez Mitchella wskazówek dotyczących interpretacji powieści. Wybory przeszłych bohaterów wpływają na decyzję przyszłych, a cała historia przypomina układane symetrycznie i niechronologicznie puzzle. Siłę utworu stanowi połączenie efemerycznej, uciekającej definicji spójności i wielości form, fabuł, wątków. Dzięki temu arcytrudnemu mariażowi powieść nie nudzi odbiorcy nawet przez chwilę, a przyjemność oraz satysfakcja po zapoznaniu się z całością, są naprawdę trudne do przecenienia. "Atlas chmur" przypomina nieco subtelniejsze (co wcale nie znaczy, że lepsze) "Jeśli zimową nocą podróżny" Italo Calvino, choć nie jest skomponowany z tak chirurgiczną precyzją. Każdy, kto zna powieść włoskiego mistrza, musi wiedzieć, że to olbrzymi komplement.

Warto nieco więcej napisać o sile kolejnych pomysłów, które Mitchell wplata do swojej powieści. Dziennik Ewinga nie poraża, ale wspomniany już wątek rasizmu w połączeniu z metafizyczną nadbudową czyni z niego naprawdę mocny punkt "Atlasu chmur". Listy Frobishera zaskakują świeżością, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę, że literatura epistolarna już dawno wyszła z mody i mało kto stara się ją w jakikolwiek sposób rozwijać. Jednak doskonałe pióro Mitchella (objawiające się między innymi przednią stylizacją, nie tylko w tym rozdziale powieści) sprawia, iż emocje zdolnego kompozytora niemal żywcem przenoszą się na czytelnika. A już wątek romantyczny z Listów z Zedelghem to prawdziwy majstersztyk! "Okresy półtrwania. Pierwsza zagadka Luisy Rey" to świetnie napisany thriller, który wnosi do "Atlasu chmur" odrobinę więcej akcji. Wyjątkowo ciekawa okazuje się "Upiorna udręka Timothy'ego Cavendisha". Groteskowa historia uwięzionego w domu starców wydawcy szokuje absurdem, jednocześnie pozwalając Mitchellowi na popisy oczytania. W końcu, pisarz serwuje czytelnikowi dwie, skrajnie różne historie science fiction: "Antyfona Sonmi-451" oraz "Bród Slooshy i wszystko co potem". Pierwsza to przedstawicielka fantastyki socjologicznej: czytelnik poznaje zdegenerowany świat, w którym podziały socjalne osiągnęły zupełnie niedopuszczalny pułap. Autor ponownie decyduje się na zabawę formą: tym razem odbiorca ma okazję stać się świadkiem przesłuchania tytułowej Sonmi. Jedną z ogromnych zalet tego fragmentu jest zakończenie: zupełnie nieprzewidywalne, zaskakujące i niepokojące. Epilog czyni z "Antyfony..." jeden z najmocniejszych punktów tej nietypowej antologii. Druga opowieść to kolejny romans Mitchella z dystopią, tym razem jednak odleglejszą w czasie i bardziej poetycką. Pisarzowi udało się osiągnąć w niej coś niesłychanego: połączył prymitywny, dosłowny język ze wzruszającą atmosferą, czym uzyskał piorunujący efekt. Gdyby potraktować "Bród..." jako rozłączne opowiadanie, można by się pokusić o stwierdzenie, że warto zapoznać się z całą książką tylko dla niego.

Czy "Atlas chmur" to książka doskonała? Pewnie nie – gdyby ktoś chciał, mógłby przyczepić się do nieco zbyt prostej fabuły "Upiornej udręki...", zbyt ckliwego zakończenia "Dziennika..." czy lekko irytującej retardacji z pierwszej połowy "Okresów półtrwania". To wszystko jest jednak zaledwie kroplą dziegciu w prawdziwym oceanie miodu. Jeżeli zaintrygowały Was zapowiedzi, trailery czy nawet sam film, musicie zapoznać się z książką – będziecie wniebowzięci.



[Autorem recenzji jest Zicocu.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1127
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: