Już od dawna utarło się, że siedem to szczęśliwa liczba - z tego powodu wiele par planuje ślub w ten sposób, aby w dacie znalazła się choćby jedna "7", co ma gwarantować powodzenie i trwałość związku - sama brałam ślub 27 lipca, czyli mam szczęście niejako podwójne;)
Niestety bywają jednak pechowe "siódemki".
Tessa i Nick Russo są małżeństwem z siedmioletnim stażem - właśnie świętują rocznicę ślubu. Ona pracowała jako wykładowca uniwersytecki, jednak po urodzeniu dzieci zrezygnowała z pracy zawodowej, on jest cenionym chirurgiem plastycznym i specjalistą od chirurgii dziecięcej. Pobrali się z wielkiej miłości, na początku borykali się z problemami finansowymi, ale już wyszli na prostą, mają dwójkę udanych dzieci, grono przyjaciół, są młodzi, inteligentni i mają w perspektywie jeszcze wiele wspólnych lat.
W czasie, kiedy zasiadają do rocznicowej kolacji kilka przecznic dalej odbywa się urodzinowe przyjęcie pewnego małego chłopca. Jednym z gości jest Charlie Anderson. Chwilowy brak uwagi ze strony pilnujących dzieci dorosłych ma tragiczne skutki - Charlie wpada do palącego się ogniska i doznaje dotkliwych oparzeń.
Nad łóżkiem chorego dziecka przypadek styka dwoje obcych sobie ludzi - Valerie, matkę Charliego i Nicka, jego lekarza. Początkowo połączyła ich troska o dziecko, jednak z czasem ich relacje zmieniają charakter...
Siedem lat później (
Giffin Emily)
nie jest kolejną sztampową historyjką typu "on poznał ją i dla niej rzuca dom i rodzinę" - to powieść psychologiczna, ukazująca ewolucję związku dwojga ludzi, związku w którym wygasło już pierwsze zauroczenie i do którego zaczyna się wkradać codzienność i rutyna. W trójkącie, który tworzą Tessa, Nick i Valerie nikt nie jest bez winy - najłatwiej oczywiście osądzić Val, to ona jest tą trzecią, oraz Nicka, bo on zdradził, ale czy Tessa nie ma sobie nic do zarzucenia?
Nie chciałabym usprawiedliwiać Nicka i Valerie, zdrada to zdrada, nie ważne z jakich pobudek. Jednak jak dla mnie najbardziej denerwującą postacią była właśnie Tessa - małostkowa, sfrustrowana, sama nie wie czego chce, jakoś nie mogłam jej polubić. Być może bierze się to stąd, że mamy całkowicie różne charaktery - ja stawiam na otwartość, jeżeli coś mi się nie podoba lub mnie niepokoi to wyjaśniam sprawę od razu, natomiast Tessa dusiła wszystko w sobie, rozpamiętywała i... bała się konfrontacji. Nie potrafiłabym też wbrew sobie zrezygnować z pracy, która daje mi satysfakcję i zamknąć się w domu, który by mnie przytłaczał - tym bardziej, że nie było w rodzinie państwa Russo przeciwwskazań do powrotu Tessy na uczelnię, dzieci uczęszczały do przedszkola, a i na ewentualną opiekunkę mogli sobie pozwolić. I nie powiem pewnie nic nowego, ale satysfakcja i zadowolenie z życia mają wartość nieporównywalnie większą niż wymuskana kuchnia czy wysprzątany "na błysk" salon.
Książkę czyta się szybko, czego zasługą jest z pewnością język, prosty, bez stylistycznych udziwnień, oraz akcja, która toczy się w miarę szybko, nie ma jakichś przeciągających się scen czy dywagacji bohaterów.
Uważam, że "Siedem lat później" to literatura kobieca z wyższej półki - taka, którą czyta się łatwo i przyjemnie, ale która zmusza nas do pewnych przemyśleń i wniosków. Bo świat jest tak urządzony, że wbrew temu o czym jesteśmy przekonane w dniu ślubu, nic nie trwa wiecznie i nie ma idealnych związków niestety...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.