Dodany: 14.01.2013 11:04|Autor: anek7

Czytatnik: Lektury wiejskiej nauczycielki

1 osoba poleca ten tekst.

Nie ma idealnych małżeństw...


Już od dawna utarło się, że siedem to szczęśliwa liczba - z tego powodu wiele par planuje ślub w ten sposób, aby w dacie znalazła się choćby jedna "7", co ma gwarantować powodzenie i trwałość związku - sama brałam ślub 27 lipca, czyli mam szczęście niejako podwójne;)
Niestety bywają jednak pechowe "siódemki".

Tessa i Nick Russo są małżeństwem z siedmioletnim stażem - właśnie świętują rocznicę ślubu. Ona pracowała jako wykładowca uniwersytecki, jednak po urodzeniu dzieci zrezygnowała z pracy zawodowej, on jest cenionym chirurgiem plastycznym i specjalistą od chirurgii dziecięcej. Pobrali się z wielkiej miłości, na początku borykali się z problemami finansowymi, ale już wyszli na prostą, mają dwójkę udanych dzieci, grono przyjaciół, są młodzi, inteligentni i mają w perspektywie jeszcze wiele wspólnych lat.
W czasie, kiedy zasiadają do rocznicowej kolacji kilka przecznic dalej odbywa się urodzinowe przyjęcie pewnego małego chłopca. Jednym z gości jest Charlie Anderson. Chwilowy brak uwagi ze strony pilnujących dzieci dorosłych ma tragiczne skutki - Charlie wpada do palącego się ogniska i doznaje dotkliwych oparzeń.

Nad łóżkiem chorego dziecka przypadek styka dwoje obcych sobie ludzi - Valerie, matkę Charliego i Nicka, jego lekarza. Początkowo połączyła ich troska o dziecko, jednak z czasem ich relacje zmieniają charakter...

Siedem lat później (Giffin Emily) nie jest kolejną sztampową historyjką typu "on poznał ją i dla niej rzuca dom i rodzinę" - to powieść psychologiczna, ukazująca ewolucję związku dwojga ludzi, związku w którym wygasło już pierwsze zauroczenie i do którego zaczyna się wkradać codzienność i rutyna. W trójkącie, który tworzą Tessa, Nick i Valerie nikt nie jest bez winy - najłatwiej oczywiście osądzić Val, to ona jest tą trzecią, oraz Nicka, bo on zdradził, ale czy Tessa nie ma sobie nic do zarzucenia?

Nie chciałabym usprawiedliwiać Nicka i Valerie, zdrada to zdrada, nie ważne z jakich pobudek. Jednak jak dla mnie najbardziej denerwującą postacią była właśnie Tessa - małostkowa, sfrustrowana, sama nie wie czego chce, jakoś nie mogłam jej polubić. Być może bierze się to stąd, że mamy całkowicie różne charaktery - ja stawiam na otwartość, jeżeli coś mi się nie podoba lub mnie niepokoi to wyjaśniam sprawę od razu, natomiast Tessa dusiła wszystko w sobie, rozpamiętywała i... bała się konfrontacji. Nie potrafiłabym też wbrew sobie zrezygnować z pracy, która daje mi satysfakcję i zamknąć się w domu, który by mnie przytłaczał - tym bardziej, że nie było w rodzinie państwa Russo przeciwwskazań do powrotu Tessy na uczelnię, dzieci uczęszczały do przedszkola, a i na ewentualną opiekunkę mogli sobie pozwolić. I nie powiem pewnie nic nowego, ale satysfakcja i zadowolenie z życia mają wartość nieporównywalnie większą niż wymuskana kuchnia czy wysprzątany "na błysk" salon.

Książkę czyta się szybko, czego zasługą jest z pewnością język, prosty, bez stylistycznych udziwnień, oraz akcja, która toczy się w miarę szybko, nie ma jakichś przeciągających się scen czy dywagacji bohaterów.

Uważam, że "Siedem lat później" to literatura kobieca z wyższej półki - taka, którą czyta się łatwo i przyjemnie, ale która zmusza nas do pewnych przemyśleń i wniosków. Bo świat jest tak urządzony, że wbrew temu o czym jesteśmy przekonane w dniu ślubu, nic nie trwa wiecznie i nie ma idealnych związków niestety...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2010
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: misiak297 14.01.2013 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Już od dawna utarło się, ... | anek7
Aniu, a może wrzuciłabyś tu początek, który jest po prostu świetny? Sam bym to zrobił, gdybym miał przy sobie swój egzemplarz:)
Użytkownik: anek7 14.01.2013 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Aniu, a może wrzuciłabyś ... | misiak297
Ale początek w sensie pierwszy akapit książki? Czy początek opisu z okładki?
Użytkownik: misiak297 14.01.2013 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale początek w sensie pie... | anek7
Na mnie zrobił ogromne wrażenie ten fragment (chyba to początek książki) o zmianach. Na pewno było tam o kobiecie pod prysznicem, która nagle wyczuwa guzek na piersi.
Użytkownik: anek7 14.01.2013 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Na mnie zrobił ogromne wr... | misiak297
To już wiem - wrzucę, tylko trochę później, bo teraz strawę dla rodziny warzę;)
Użytkownik: anek7 16.01.2013 11:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Na mnie zrobił ogromne wr... | misiak297
Obiecany cytat:

"Ilekroć słyszę o czyjejś tragedii, nie myślę o samym wypadku czy chwili, kiedy padnie diagnoza, o początkowym szoku ani o późniejszej żałobie. Zawsze odtwarzam w myślach ostatnie zwykłe chwile, gdy jeszcze nikt niczego się nie spodziewał. Chwile, które zapewne zostałyby zapomniane, gdby nie to, co wydarzyło się tuż potem. Migawki s p r z e d.

Potrafię sobie wyobrazić, jak trzydziestoczteroletnia kobieta pod prysznicem w sobotni wieczór sięga po ulubiony morelowy peeling do ciała, zastanawia się nad tym, w co ubrać się na imprezę, z nadzieją, że pojawi się ten przystojny kelner z pobliskiej kawiarni. Nagle wyczuwa pod palcami niedający się pomylić z niczym innym guzek w lewej piersi.
Albo oddanego rodzinie młodego ojca, który jedzie z córką do sklepu kupić jej buty o szkoły. W radiu grają "Here Comes the Sun", a on po raz kolejny kładzie jej do głowy, że Beatlesi to "bez wątpienia największy zespół wszech czasów", gdy nagle nastolatek o zamglonym spojrzeniu po wypiciu zbyt wielu piw wbiega na ulicę przy czerwonym świetle.
Innym razem przed oczami staje mi zuchwały licealista - obiecujący łapacz szkolnej drużyny baseballowej - na boisku w upalny dzień poprzedzający najważniejszy mecz roku. Mruga do swojej dziewczyny, stojącej jak zwykle za siatką, po czym wybija sie do góry, by złapać piłkę, której nikt inny by nie złapał - i jakoś tak nieszczęśliwie obraca się w powietrzu, że pechowo uderza głową w ziemię pod najgorszym kątem z możliwych.

Myślę o cienkiej, kruchej linii oddzielającej nas wszystkich od nieszczęścia; w ten sposób wrzucam kilka monet do swojego własnego parkometru wdzięczności, zabezpieczam się przed tymi chwilami tuż p o. Zabezpieczam nas. Ruby, Franka, Nicka i mnie. nasza czwórka to dla mnie źródło największej radości, a zarazem najgłębszego niepokoju."
Użytkownik: miłośniczka 16.01.2017 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Już od dawna utarło się, ... | anek7
Anku, a ja mam z kolei mieszane uczucia po lekturze "Siedmiu lat później". Książkę czytało mi się bardzo dobrze i szybko, zarywałam nocki i rozmyślałam o niej, kiedy musiałam popracować, ale coś mi jednak zgrzyta. Coś, co zaniżyło moją ocenę do 3.

Ty piszesz o języku bez stylistycznych udziwnień, co odbierasz jako plus dla książki. Dla mnie dobra proza bez stylistycznych udziwnień to na przykład Kundera - prosto, a często jak nożem w serce. Prostota i skąpa stylistyka Giffin jednak przeszkadzały mi przy czytaniu. Nie to, żebym była jakimś wybitnie wyrafinowanym czytelnikiem, ale jakoś... no nie. Widzę braki warsztatowe, nad którymi autorka mogłaby chwilę popracować. A może to kwestia po prostu gustu?...

Drugim dużym zgrzytem w powieści jest dla mnie to, jak myśli Tess, gdy nie mówi bezpośrednio o rodzinie (jest wtedy taka pełna życiowej mądrości, uczciwa w sądach, rozważna, ale i współodczuwająca) i to, jaka jest naprawdę, głównie w relacjach z bliskimi (też odbierałam ją tak, jak Ty, jako osobę małostkową, skupioną na sobie, dziewczynę kompletnie bez zainteresowań - a przecież była wykładowcą angielskiego!). Po prostu mi to nie gra, czuję fałsz. I nie to, żebym nie wierzyła Tessie - ja nie wierzę Giffin w to, że Tess mogła być taka w zachowaniu i taka w myślach. Tak różna.

Podoba mi się tutaj ukazanie całego procesu dojrzewania do zdrady, samej zdrady i skruchy od psychologicznej strony, wskazanie na wszystkie aspekty, bo przecież zdrada zawsze jest tylko wynikiem, a nie przyczyną. Książkę naprawdę, naprawdę polubiłam, niestety jednak nie byłoby to w zgodzie z moim czytelniczym sumieniem, gdybym wystawiła jej wyższą ocenę...
Użytkownik: miłośniczka 16.01.2017 09:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Anku, a ja mam z kolei mi... | miłośniczka
A propos - zakończenie zwaliło mnie z nóg. Naprawdę?... !
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: