Dodany: 01.11.2007 20:01|Autor: mamyth
Magia
Książka inna, trochę dziwna, trochę zaskakująca… Wrażenie po przeczytaniu: cieszę się, że to zrobiłam! Powieść jest bardzo ciepła, dosłownie czuć to ciepło, a kiedy w Australii (miejsce akcji) robi się niezwykle chłodno – to też czuć.
Napisałam, że książka jest "inna", bo trudno ją przyrównać do jakiejkolwiek innej, jaką czytałam. Niby powieść, niby fantasy… nie, nie pasuje do żadnego rodzaju.
Pełno w niej cudownych – moim zdaniem – sentencji, w stylu: "Po północy mieszkanie czekało, wciąż skąpane w blasku księżyca i rozprażone upałem. Przesunęło się lekko, próbując znaleźć chłodniejszą pozycję"*, albo: "Gdy Cath energicznie otworzyła drzwi wejściowe, mieszkanie zamrugało z niepokojem. Obrzuciła swój salon tak pogardliwym spojrzeniem, że zadarł brodę obronnym gestem"**. Myślę, że takie przykłady są lepszą rekomendacją dla tej książki niż opis z czwartej strony okładki (a to zwykle się czyta, biorąc do ręki książkę w księgarni).
Spotkałam się ze stwierdzeniem, że to powieść szpiegowska. No, owszem, rodzina Zingów ma sekret, ktoś kogoś szpieguje, właściwie na tym opiera się cała reszta, ale nie to jest najważniejsze. Jeśli ktoś szuka afery szpiegowskiej – tu jej nie znajdzie.
Jeszcze jedno: uważam, że to powieść do delektowania się: stylem, językiem, klimatem, fabułą. Na pewno nie z tych, które się czyta w jedną noc.
---
* Jaclyn Moriarty, "Mam łóżko z racuchów", tłum. Elżbieta Zychowicz, wyd. W.A.B. 2007, str. 40.
** Tamże, str. 522.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.