Dodany: 29.10.2007 22:45|Autor: adas

Piętno


Nie jest to może - jak chce Susan Sontag na okładce* - "arcydzieło", ale jestem skłonny przyznać rację dalszej części jej wywodu, w której stwierdza: "niepodobne do niczego co przedtem czytałam". Ja też niczego podobnego nie czytałem.

Na książkę składają się cztery opowieści o emigrantach. Henry Selvyn przybył do Wielkiej Brytanii z carskiej Rosji na początku XX wieku, ukończył prestiżową uczelnię i z sukcesem wspinał się po drabinie społecznej. Paul Bereyter najchętniej nie ruszałby się z rodzinnego miasteczka, jednak historia co rusz rzucała go w różne części Europy. Ambros Adelwarth wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, później jego śladem podążyła reszta rodziny. Max Ferber jako nastolatek uciekł przed Holocaustem - rodzice w ostatniej chwili wysłali go do Londynu. Dwa lat później zostali zamordowani przez nazistów.

Tak różne postaci łączy narrator - podobny do nich wychodźca, choć dobrowolny. Wiemy, że w połowie lat 60., jako zaledwie dwudziestolatek, wyjechał z RFN na studia w Wielkiej Brytanii. I tak naprawdę już nigdy do ojczyzny nie wrócił. Mieszkał w Manchesterze, pracował w Norwich, sporo podróżował. No i pisał. Nie trzeba być specjalnym orłem, by odkryć liczne podobieństwa między nim a autorem - wystarczy spojrzeć na wkładkę z krótkim życiorysem Sebalda. Czyżby więc książka "Wyjechali" była podrasowanym pamiętnikiem pisarza?

W tym, że książka jest rodzajem literackiego reportażu, czytelnika utwierdzają fotografie. Są rozrzucone po całym tekście, kapitalnie ilustrują kolejne akapity, stanowiąc niepodważalny dowód prawdziwości opisanych wydarzeń. Niepodważalny? Czy aby te zdjęcia nie pasują za bardzo? Czy opowiedziane historie nie zazębiają się zbyt ładnie? Może mamy do czynienia z wyrafinowaną mistyfikacją? Wyjaśniłoby się niezrozumiałe porównanie do dzieł Borgesa na niesamowicie pomocnej wkładce.

Na trop Nabokova, bo i o nim tam mowa, wpaść dużo łatwiej. Powieść (?) zaludniają mężczyźni z siatką na motyle, kto wie, czy mały chłopiec w jednej z retrospekcji to nie sam wielki Rosjanin? A skąd Kafka jako jedna z inspiracji? Może symbolizuje tragedię niemieckiego Żyda, wiernego kulturze Niemiec jak nikt inny i mimo to skazanego na śmierć? Koszmar odrzucenia z powodu pochodzenia będzie nękać przynajmniej dwóch bohaterów, wpłynie też na życie narratora. Widać, że dla niego Niemcy są krajem niezrozumiałym, w równym stopniu inspiracją, co obciążeniem, w sumie czymś obcym, a pozostawiającym niezatarte piętno.



---
* Winfried Georg Sebald, "Wyjechali", wyd. W.A.B., Warszawa 2005.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2052
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: