Dodany: 27.10.2007 16:25|Autor: nitjsefni

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Baniewicz Artur

Obywatel zbyt porządny


"Nasz kraj jest chory. Rośnie grupa Polaków, w odczuciu których wszelka władza jest już tylko niepotrzebnym, narzuconym przemocą balastem. Pasożytem, który nie dając nic, zabiera coś nawet tym najbiedniejszym. Żyjemy w kraju, w którym robotnicy i chłopi dziesięć lat walczyli o prawo do bezrobocia, dwunastogodzinnego dnia pracy i eksmisji na bruk. Czas to zmienić"*. Pytanie tylko: czy to jeszcze jest możliwe?

Artur Baniewicz to autor, który para się zarówno literaturą sensacyjną, jak i fantastyką. Trudno powiedzieć, dzięki której jest bardziej znany. Jedno jest pewne: autor ma swój specyficzny styl, dzielący czytelników na dwie kategorie: tych, którzy go uwielbiają i tych, którzy - delikatnie rzecz ujmując - nie darzą go zbytnią sympatią. Grzebiąc w Sieci, można natknąć się na opinie, że taką literaturę ciężko się czyta, że dużo tu nudnych opisów i długich dialogów, że opisy walk i bójek są za bardzo zagmatwane, że czytelnik nie wie, co się dzieje, że łatwo się pogubić... Aby rozwiać ewentualne wątpliwości, spieszę od razu z informacją, że "Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej" to kolejna typowa dla Baniewicza powieść. Zdanie to należy rozumieć następująco: entuzjaści pozostaną entuzjastami, wrogowie zaś dostaną kolejne argumenty w łapy. I tutaj wkraczam ja :).

"Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej" to druga książka opowiadająca o buncie jednostki przeciwko naszej wspaniałej rzeczywistości, która wpadła mi w ręce w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Przez bunt należy tu rozumieć otwartą walkę z jak najbardziej materialnym i/lub żywym przeciwnikiem. U Mathei ("IV Rzeczpospolita") był to Sejm i rządzący nami demokratycznie wybrani przedstawiciele narodu. Baniewicz idzie dalej i znacznie bardziej ryzykownie: wrogiem jednostki staje się cała Polska. Jednostka, o której mowa, to Dariusz Drzymalski - sfrustrowany były komandos, wypowiadający Rzeczpospolitej... wojnę.

Z początku to nawet wydaje się zabawne. No sami powiedzcie: jak jeden człowiek może prowadzić wojnę przeciwko całemu państwu? Między innymi z tego powodu koperta z żądaniami i ultimatum, które Drzymalski przesyła do Kancelarii Premiera Rzeczpospolitej Polskiej, trafia do kosza. Sytuacja przestaje być śmieszna kilka tygodni później, kiedy w powietrze wylatują dwa warszawskie mosty. Drzymalski funduje Rzeczpospolitej wojnę partyzancką, wojnę terrorystyczną, podchodową i podstępną. Wojnę, w której likwiduje się wybrane osoby i wybrane strategiczne cele. Wojnę precyzyjnie przemyślaną i zaplanowaną co do minuty.

Do walki z jednoosobową armią Drzymalskiego staje wojsko, policja, rząd oraz - a właściwie należałoby napisać: przede wszystkim - specjalna dwuosobowa grupa w składzie: porucznik Izabela Dembosz, wojskowy psycholog oraz były komandos, kolega i były dowódca Darka D. kapitan Kiernacki. Na ich barkach spoczywa ciężar odpowiedzianości za schwytanie Drzymalskiego. A to, jak pewno się domyślacie, nie będzie wcale łatwe.

Proszę wybaczyć nieuniknione porównania ze wspomnianą już "IV Rzeczpospolitą" Mathei. Fakty, o których musicie wiedzieć, są następujące: powieść Baniewicza powstała przed powieścią Mathei. W obu książkach mamy do czynienia z podobną sytuacją: jeden z obywateli naszego pięknego kraju mówi DOŚĆ i podejmuje walkę. Powody tej decyzji w obu powieściach są różne – u Baniewicza jest to... nie, tego wam nie mogę zdradzić. Do walki z jednoosobową wrogą armią stają hordy ludzi, którzy z definicji powinni być do takich sytuacji przygotowani, ale tradycyjnie są kompletnie nieprzygotowani. Bezradna policja, nieudolne wojsko dysponujące przestarzałym sprzętem, władza, która nie do końca wie, jak ugryźć temat, zainteresowana głównie sondażami, knuciem i kombinatorstwem. Jak by tego było mało, tzw. opinia publiczna jest po stronie... samotnego żołnierza! Sporo tutaj takich opinii: "(...) chłopak dzielnie oznajmił, że jemu się Drzymalski podoba i że u nich na wsi na porządnych ludzi się nie donosi"*. Co akurat nie dziwi wcale...

Radiowa "Trójka" staje się trybuną, z której Drzymalski ostrzega ludzi o planowanych atakach i informuje o swoich żądaniach. Ten motyw niezwykle mi się spodobał: mamy w powieści telefony od słuchaczy, mamy interesującą postać gwiazdy mikrofonu, dziennikarza Kostka Zdrzałkowicza. Dlaczego Drzymalski dzwoni? Bo to naprawdę dobry człowiek: prowadzona przez niego wojna nie jest wymierzona w cywili i po prostu nie chce zabijać niewinnych ludzi. Mało tego – Baniewicz najwyraźniej chce, żebyśmy lubili Darka i postarał się o elementy, które wybitnie nam w tym pomagają. Takim elementem jest na przykład scena, w której Drzymalski ratuje z opresji pewną nastolatkę. Efekt - jak pewno już się domyśliliście - jest taki, że razem z całą fikcyjną Polską trzymamy kciuki za zwycięstwo Drzymalskiego. Tym bardziej, że komandos kieruje się specyficznie pojętą sprawiedliwością i walczy z honorem.

Ale dość o fabule. Jeśli sięgniecie po "Drzymalskiego przeciw Rzeczpospolitej", sami się dowiecie, dlaczego Drzymalski wojnę wypowiedział, jak ją prowadził i czy w niej zwyciężył.

Powieść podzielona jest na fragmenty, których akcja dzieje się w wielu miejscach. Naprzemiennie śledzimy losy Drzymalskiego, Dembosz, Kiernackiego, "trójkowego" Kostka, obserwujemy akcję z punktu widzenia polityków, policjantów, żołnierzy, zwykłych i mniej zwykłych ludzi. Baniewicz podaje to wszystko w rewelacyjny sposób, na myśl przywodzący dobry film akcji, w którym scena goni scenę. Jednym słowem, za tempo akcji i jej przebieg należą się autorowi wielkie brawa.

Wykonanie stoi również na wysokim poziomie. Baniewicz przyzwyczaił nas już do świetnego warsztatu, ale przede wszystkim do dialogów, które do najłatwiejszych nie należą. Dużo tu niedomówień, dużo podtekstów. Świetny przykład to przede wszystkim rozmowy pomiędzy panią pułkownik i panem kapitanem. Jak nietrudno się domyślić (u Baniewicza to standard), w tym dwuosobowym zespole specjalnym szybko dochodzi do nagromadzenia wszelkiego rodzaju emocji i uczuć. To pierwsza - i chyba jedyna - wada książki: ograny u Baniewicza schemat znów zostaje wykorzystany. Nie jest to wcale jakieś specjalnie niemiłe, ale dla znających poprzednie powieści i opowiadania autora czytelników może być nudne. Schemat opiera się na prostym założeniu: dwoje ludzi płci przeciwnej, wrednych dla siebie od samego początku, powoli zaczyna łączyć nić trudnej miłości. Obydwoje nie chcą się do tego przyznać aż do wielkiego finału. I znów oczywiście miłość u Baniewicza opowiadana jest w sposób niezwykle uroczy, pełen niedomówień i potyczek słownych – zawsze mi się to podobało. Jednocześnie wiem, że są tacy, którzy tak ujętego uczucia nie rozumieją ani nie pochwalają - spotkałem się nawet z opiniami, że to bardziej choroba i zbocznie. No coż... Nie zmienia to jednak niczego: schemat znany jest z KAŻDEGO innego tekstu autora i dlatego może irytować.

Wracając do techniki: sposób prowadzenia akcji i opowiadania o niej na pewno przez niektórych czytelników zostanie uznany za trudny. Dużo informacji przecieka w dialogach, niejako mimochodem, trudno je czasami poskładać do kupy. Podkreślam jednak raz jeszcze: dla mnie to zaleta! U Baniewicza od czasu do czasu trzeba mocniej ruszyć głową i pokombinować, co ten autor właściwie chciał nam powiedzieć. I za to właśnie go lubię. Podobnie z niektórymi szybkimi scenami akcji: są napisane w taki sposób, że naprawdę trudno się czasami połapać, co tak naprawdę się stało. I znów jest to dla mnie plus: sposób narracji świetnie oddaje przebieg wydarzeń i chaos podczas walki. Zamieszanie zresztą zwykle wyjaśnia się troszkę później, w jednej z następnych scen lub w kolejnej rozmowie bohaterów. Należy wspomnieć również o poczuciu humoru autora. Niektóre sceny i dialogi potrafią wywołać szeroki uśmiech na twarzy.

Wartka akcja, wciągająca fabuła, swoboda językowa, inteligentne dialogi, romans, szczypta humoru, trochę dramatu i bolesnych obserwacji otaczającej nas rzeczywistości – czy taka mieszanka może być dobra? Może. I jest dobra. Bardzo dobra! Na uwagę zasługuje także piękna okładka i solidne wydanie książki – redakcja tekstu stoi na wysokim poziomie, nie dostrzegłem błędów.

Podejrzewam, że książki tego typu rodzą się z bezsilności i rozczarowania. Za dużo w nich gorzkiego humoru, za dużo szarej rzeczywistości, za dużo pesymizmu, za dużo smutnych obserwacji współczesnego świata. Za dużo Polski, którą świetnie znamy z ekranów telewizorów, z gazet, z ulicy. Świetnie pasują tutaj słowa, które Baniewicz wkłada w usta fikcyjnemu premierowi Bauerowi w jego telewizyjnym exposé skierowanym do rodaków w obliczu wojny z Drzymalskim: "Nasz kraj jest chory. Rośnie grupa Polaków, w odczuciu których wszelka władza jest już tylko niepotrzebnym, narzuconym przemocą balastem. Pasożytem, który nie dając nic, zabiera coś nawet tym najbiedniejszym. (…) Politycy, wprawdzie pośrednio tylko, ale w sposób nie budzący cienia wątpliwości przyczynili się do wyeliminowania znacznej części Polaków ze społeczeństwa"*. Szczera prawda. Rodzą się jednak nieuniknione pytania: czy z tym fantem jeszcze da się coś zrobić? Czy jesteśmy naprawdę skazani na jednoosobowe wojny? Czy naprawdę potrzeba tragedii, aby ci, którzy mogą coś z tym wszystkim zrobić, wreszcie to zrobili?

Pozostaje mieć nadzieję, że będzie lepiej. Jeśli nie, możecie być pewni, że niejednego takiego Drzymalskiego zrodzi nasza Rzeczpospolita. Frustracja rośnie. Rośnie też liczba ludzi najzwyczajniej zbyt porządnych, by żyć w takim zwyrodniałym społeczeństwie. Oni prędzej czy później, w taki czy inny sposób, eksplodują. Nie jestem pewien, czy na pewno nie chcę, żeby eksplodowali w taki sposób, jak Drzymalski...

Polecam gorąco.


---
* Artur Baniewicz, "Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej", wyd. W.A.B, 2004.


[Recenzję wcześniej opublikowałem w magazynie ZalogaG.pl oraz na swojej stronie internetowej]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4696
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Vemona 29.10.2007 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nasz kraj jest chory. Ro... | nitjsefni
O, już można skomentować recenzję, czytałam jeszcze w poczekalni. Bardzo mie zachęciłeś do lektury tej książki, za co dziękuję, a także zainteresowałeś autorem.
Użytkownik: nitjsefni 29.10.2007 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: O, już można skomentować ... | Vemona
Bardzo mi miło :)

Ja ze swojej strony dziękuję redakcji za sugestię, w jaki sposób umieszczać cytaty. Obiecuję, że więcej błędów tego typu nie popełnię :)
Użytkownik: PanDzikus 29.10.2007 23:46 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nasz kraj jest chory. Ro... | nitjsefni
Bardzo dobra recenzja. Na pewno kupię tę książkę. Już od dawna pragnąłem książki, w której jednostka rozpoczyna wojnę z systemem i oto jest (widać myśli Baniewicza podążają podobnymi ścieżkami co moje). Ba, jest od trzech długich lat w czasie których żyłem w nieświadomości jej istnienia.
Wątpię, by rzeczywiście jakiś Polak rozpoczął taką wojnę. Nie ma odpowiednich ludzi. Rodziców, dziadków i pradziadków osób, które mogłyby zrobić coś takiego wykończyli kolejni okupanci obcego autoramentu w wyniku czego Drzymalscy się nie narodzili. Ludzi, których wkurza III RP i UE trochę jest ale nie mają odpowiednich umiejętności i nie są dostatecznie zdesperowani. Poza tym istnieje wentyl bezpieczeństwa w postaci Irlandii i Wielkiej Brytanii, które są państwami nieco mniej opresyjnym od Polski.

W USA za to ludzi podobnych Drzymalskiemu jest jeszcze sporo.

Zainteresowanym polecam tan artykuł:
http://nczas.com/numer-biezacy/osaczeni-przez-drapieznego-fiskusa/

Znalazłem też w sieci bardzo ciekawy wywiad z autorem.
http://www.czytelnia.siata.info/wywiad.php/1/Artur​_Baniewicz/Dostarcza_pozytywnych_wzruszen
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: