Dodany: 27.12.2012 10:26|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Szkic tak wielki, jak wielka jest Trójka


Czy ma sens czytanie trzeciej książki na ten sam temat w ciągu kilku miesięcy? Zwłaszcza że nie jest to temat-rzeka w rodzaju II wojny światowej na morzu czy podróży po Azji, tylko dzieje pewnej instytucji, działającej w jednym mieście, mieszczącej się w jednym gmachu i liczącej sobie dopiero (już?) pół wieku? Ba… wszystko zależy od tego, co to za instytucja. Bo jeśli na przykład taka, która jest (pozytywnie) obecna w naszej świadomości praktycznie od zawsze i w dużej mierze ukształtowała nasze gusta artystyczne oraz nasze poczucie humoru, taka, że trudno nam sobie wyobrazić, jak bez niej wyglądałaby nasza codzienność – taka, jaką dla mnie i dla wielu moich rówieśników jest Program III Polskiego Radia – to obcowania z nią, i na żywo, i na papierze, nigdy nie dość…

Przy przeglądaniu zapowiedzi wydawniczych jakoś nie dostrzegłam objętości trzeciej spośród wydanych w tym roku pozycji poświęconych jubileuszowi Trójki; owszem, odnotowałam w pamięci, że jest grubsza od każdej z dwóch poprzednich („Zapraszamy do Trójki” Łazarewicza i Winnickiej i „Trójka z dżemem – palce lizać” Gutowskiego), ale dopiero gdy ją zobaczyłam na własne oczy, dotarł do mnie ogrom przedsięwzięcia, na jakie porwał się jej autor. „Ogrom” także w sensie dosłownym, bo tomiszcze liczy sobie 680 stron, mając przy tym format standardowego laptopa i ważąc stosownie do swoich rozmiarów… 4 kilogramy. Oczywiście sporą część tej objętości stanowią zdjęcia (pracowników Trójki na co dzień i od święta, aktorów występujących w audycjach słownych, gwiazd muzyki wszelkiego gatunku z rozlicznych krajów świata) i reprodukcje (scenariuszy audycji, programów radiowych z gazet, artykułów prasowych na temat Trójki, listów nadsyłanych przez słuchaczy, fotomontaży z Trójkowej gazetki ściennej), ale samego tekstu jest i tak, lekko licząc, ze cztery razy więcej niż w obu wcześniejszych „trójkowych” książkach razem. I do tego drobnym drukiem.

A skąd ten liczebnik w tytule? Przed dwoma laty słuchaczy Trójki zaproszono do wzięcia udziału w plebiscycie na najchętniej słuchane audycje. Tym, które znalazły się na miejscach od 1 do 33, poświęcił autor kolejne rozdziały, liczące od kilkunastu do kilkudziesięciu stron (a po każdym z nich następuje 2-4-stronicowy przerywnik, najczęściej w formie fotoreportażu z jakiejś Trójkowej imprezy). Taki układ treści pozwala na pełną swobodę czytania (której nie byłoby przy układzie chronologicznym) - jak, nie przymierzając, w „Grze w klasy” Cortázara. Czytelnik może metodycznie studiować całość od pierwszego akapitu do ostatniego, a może skakać po rozdziałach i interludiach w dowolnie wybranym porządku, zaczynając od audycji, którą lubi najbardziej, albo odwrotnie, od tej, którą lubi najmniej, względnie od tych, których wcale nie zna (bo, na przykład, ich słuchanie uniemożliwiają mu godziny pracy czy też jest za młody, by je pamiętać), ulubione zostawiając sobie na deser. Może pochłonąć całość jednym ciągiem, może czytać jeden rozdział dziennie albo jeden tygodniowo. Którąkolwiek strategię obierze, efekt będzie ten sam: pełen podziw dla ludzi, którzy stworzyli radio niezwykłe, ponadczasowe i ponadpokoleniowe (ponadczasowe, bo nie da się zaprzeczyć, że audytorium sprzed 50 lat nie jest identyczne z dzisiejszym ani pod względem mentalności, ani wiedzy, ani gustów muzycznych czy literackich; ponadpokoleniowe, bo nierzadko się zdarza, że w jednym domu słucha Trójki babcia w wieku 80+ i wnuk student). I taki sam podziw dla autora; sama narracja to jeszcze nic, ale zebranie takiej liczby wypowiedzi ludzi związanych z Trójką, dokumentów i zdjęć było pracą iście benedyktyńską.

Czego tu nie ma! Opowieści o historii poszczególnych audycji i o tym, jak przebiegały radiowe kariery ich twórców i współpracowników; wspominki o dziwnych i nietypowych zdarzeniach, antenowych wpadkach, kuriozalnych ingerencjach peerelowskiej cenzury w treść audycji albo i zestawy piosenek; listy ulubionych płyt/utworów różnych prezenterów; fragmenty tekstów audycji słownych (a jeden nawet w całości); wykaz laureatów „Srebrnych Ust” wraz z nagrodzonymi wypowiedziami; jest nawet uwieczniona na zdjęciach jedna z najbardziej tajemniczych Trójkowych osobistości, bohaterka songów Artura Andrusa, czyli niezastąpiona Helen (co prawda na jednej z fotografii zobaczymy głównie jej włosy, ale za to na drugiej całkiem wyraźny profil).

Autor powiada skromnie, że jego dzieło „to szkic do portretu Trójki. Nie portret, a ledwie szkic”*. Skoro tak… to daj Boże, by wszystkie warte uwiecznienia zjawiska doczekały się szkiców tak obszernych, kreślonych z takim pietyzmem i takim zapałem!


---
* Wiesław Weiss, „33 x Trójka”, wyd. Vesper, Poznań 2012, s. 17.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2029
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: