Dodany: 25.12.2012 21:49|Autor: epikur

Książka: Piękna rupieciarnia
Hrabal Bohumil

1 osoba poleca ten tekst.

Jak zostać pisarzem, czyli co w literaturze liczy się najbardziej?


Czy dojrzałem już do pisania na temat prozy Hrabala? Hm. Pisarstwo tego czeskiego autora dalej jest dla mnie odkrywaniem tajemnic w literackiej podróży po śladach pozostawionych na papierze przez atrament jego notatek, jednak coraz bardziej czuję, że ten od „Czułego barbarzyńcy” jest moim duchowym przewodnikiem. I bratem.

Hrabala spotykamy w roku 1984 podczas autorskiego spotkania w restauracji Letnia. Jest więc okazja, aby wsłuchać się w spowiedź autora „Pociągów pod specjalnym nadzorem” na tematy związane z jego własną twórczością. Dzięki temu spływa na nas potok myśli, który od wielu lat przelewa się na papier, czyniąc z Czecha legendę już za życia, a podczas spotkania powodujący, że możemy zapoznać się z wieloma oryginalnymi wspomnieniami. Autor popularnych książek przedstawia nam wizje swojej twórczości i swoich światopoglądów. Czy łatwo jest zostać pisarzem? Oczywiście, że tak. „Przecież uprawianie sztuki to żadna sztuka”[1]. Wystarczy otworzyć oczy, poczuć podmuch wiatru przelatujący po twarzy, wsłuchać się w opowieści bliskich czy wreszcie mieć przy swoim boku takiego wujaszka jak Pepin. I już. Można pisać.

Dzisiaj. Czeska uliczka. Idziemy nią wraz z Panem Bohumilem. Raczej z duchem Pana Bohumila, bo Pan Hrabal od kilkunastu lat nie żyje. Wyskoczył z okna szpitala, w którym spędzał kolejne dni jesieni swojego życia. Niektórzy próbowali nam wmówić, że dokarmiał gołębie i wypadł z okna. Jednak wszyscy, którzy czytali jego książki wiedzą, że to z powodu „zbyt głośnej samotności”. Kladno, Nymburk, Praga. Wstępujemy do knajpy, wypijamy kufle piwa, wsłuchujemy się w opowieści gości gospody, spoglądamy z zazdrością na żonę gospodarza, która podaje nam alkohol. Ktoś da komuś w mordę, ktoś opowie, jak dał komuś w mordę, lecz nade wszystko wychwytujemy szczegóły. Te najbardziej banalne, które - według powiedzeń Hrabala - dostrzegają dzieci, ludzie nawiedzeni, no i jeszcze pijusy i prozaicy. Zachwycamy się, bo jak mawiał Platon, początkiem filozofii jest zachwyt, podziw dla tego, co niby nieistotne. W takich właśnie miejscach powstaje literatura. Bo czymże ona jest, jeśli nie wymyślnymi opowieściami ludzi przelanymi na zwykły papier. Przez lata w tych właśnie miejscach nic się nie zmienia.

„Piękna rupieciarnia” to bardzo wartościowe dzieło i niezapomniana gratka dla fanów twórczości najsłynniejszego czeskiego (i czechosłowackiego) pisarza. To testament, a zarazem wskazówka. Wskazówka, jak żyć i jak czytać.

Jedno z opowiadań Hrabal poświęca swojemu przyjacielowi, tytułowemu „Dandysowi w drelichu”, Vladimirowi Boudnikowi. Ludzie pokroju Boudnika to właśnie te magiczne postaci z powieści Hrabala, to połączenie wszystkich cech człowieczeństwa, które dodają codziennemu życiu barw. I chodzi nie tyle już o złocisty kolor piwa lejącego się w usta tego znakomitego grafika, co o pryzmat barw rozkładający się na jego dziełach, tworzonych gdzieś w zapuszczonej fabryce. Boudnikowie to właśnie legendy, ludzie zasługujący na bycie hrabalowskimi bohaterami, to tacy Haskowi Szwejkowie.

„A teraz myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy się rozeszli - jedni do autobusu, a reszta do swoich chałup”[2].



---
[1] Bohumil Hrabal, „Piękna rupieciarnia”, przeł. Aleksander Kaczorowski i Jan Stachowski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2006, str. 6.
[2] Tamże, str. 46.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 748
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: