Dodany: 18.10.2007 10:25|Autor: bazyl3
Nie zna Rosji, kto...
Psioczyłem na wszechobecną ruszczyznę w "Wilczym notesie"? Psioczyłem. Ale tylko krowa nie zmienia poglądów, więc dałem się przekonać autorskiemu wytłumaczeniu: "Wracając do moich rusycyzmów, chcę wyjaśnić, że nie są to - bynajmniej! - przejęzyczenia wynikające z długiego pobytu w strefie języka rosyjskiego, ani - tym bardziej! - wybraki mojej polszczyzny. Przeciwnie, wprowadzam je świadomie i konsekwentnie wszędzie tam, gdzie z różnych przyczyn wydają mi się niezbędne. Ideałem moim jest bowiem taki język, którego można by nie tłumaczyć z polskiego na rosyjski. I odwrotnie."* Pojąłem zamysł i od tej pory lektura popłynęła jak Mar po Biełmorkanale.
Troszkę przytłoczony "Wilczym notesem", nieśmiało zacząłem czytać zapiski zgromadzone w "Wołoce". I przepadłem. Wchłonęła mnie Północ i nie puszczała. Z każdym kolejnym opisem, jak filmowym kadrem, coraz bardziej czułem jakbym Tam był. Świetne pisanie i tym lepsze od "Notesu", że więcej tu Rosji obecnej, tej sprzed paru-, parunastu lat, a mniej zapuszczania się w odleglejszą historię, choć wycieczek tych autor całkiem sobie nie darował.
Polecam i jako początek przygody z prozą Mariusza Wilka, i jako kontynuację przygody z nią, a w szczególności tym, którzy Rosję chcą poznać od podszewki. Białomorskiej podszewki :)
---
* "Wołoka" Mariusz Wilk, WL 2006, str. 178
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.