Dodany: 14.12.2012 21:16|Autor: Literadar

BRAK TCHU


Okładka

Rec. Katarzyna Malec
Ocena: 5/6

„[...] Będzie to powieść, niepolityczna, powieść o facecie, który zażywa krótkiego wypoczynku i próbuje uciec na jakiś czas od odpowiedzialności, zarówno w sferze ogólnoludzkiej, jak i prywatnej. Mam już tytuł Brak tchu” – tak zwierzał się Orwell 6 grudnia 1937 roku w liście znajomemu. I chociaż pierwotny zamysł napisania książki pojawił się jeszcze w Anglii, lwią część pracy związaną z powieścią wykonał autor w Maroku, gdzie udał się wraz z małżonką jesienią1938 roku celem podratowania zdrowia. Podczas zagranicznego pobytu Orwell pozostawał w permanentnym nastroju pesymizmu, przytłaczała go choroba, niejednokrotnie przykuwająca do łóżka. Pisarza dręczyły także katastroficzne wizje losów Europy związane z coraz bardziej realną groźbą wojny. Książka ukazała się ostatecznie w czerwcu 1939, ale odpowiednią promocję i odbiór udaremniły działania militarne dążące do odparcia ataku Hitlera. Do dziś pozostaje w cieniu sławy Roku 1984 i Folwarku zwierzęcego.

Orwell uczynił swego bohatera na wskroś przeciętnym reprezentantem angielskiej klasy średniej. George Bowling, bo o nim mowa, to 45-latek ze sporą nadwagą i sztuczną szczęką, mąż nazbyt oszczędnej i podejrzliwej żony, ojciec dwojga dzieci, wieloletni pracownik firmy asekuracyjnej Latająca Salamandra. Typowy przedstawiciel społeczeństwa przejawia zaskakującą refleksyjność. Ma świadomość powielania konwenansów, jednak zbyt mało determinacji, by to zmienić. Przytłacza go drobnomieszczańska umysłowość żony. Wroga rzeczywistość Anglii końca lat 30. osacza go i tłamsi. Jako uczestnika I wojny światowej przeraża go jednokierunkowość i tempo podróży, której końcową stacją jest wojna. Cywilizacją, w której dorastał targają ostatnie podrygi agonii. Sam żyje w poczuciu jej nieuchronnego końca, dając temu wrażeniu upust w słowach: „Jeśli ktoś nie zginął na wojnie, na pewno nauczyła go ona myślenia. Poza tym ktoś, kto miał doświadczenia z tego koszmarnego burdelu, nie mógł uważać społeczeństwa za twór wieczny, o niekwestionowanym, niczym piramidy, istnieniu. Odtąd każdy wiedział, że to oszukańcza hucpa”. Ucieczką przed niezapewniającą poczucia bezpieczeństwa rzeczywistością jest dla głównego bohatera pamięć. Jednak wybawienie staje się przekleństwem. Wycieczki wyobraźni do miejsca lat dziecinnych zamiast podnosić na duchu, stają się jeszcze większą psychiczną udręką. Sielski opis beztroskich lat, gdy nikt nie słyszał o okrucieństwie wojny, zostaje brutalnie skonfrontowany z czasem tuż przed zbrojną ingerencją, i to już kolejną w półwieczu. Przypadek decyduje o tym, że bohater postanawia wyruszyć w podróż do Dolnego Binifield, odwiedzić pokryte patyną czasu miejsca, rozpoznać znajomych ludzi. Przygotowywany w tajemnicy wyjazd (w oczach żony byłyby to zbyteczny wydatek) przynosi same rozczarowania. George Bowling przekonuje się, że utopia dzieciństwa to mit, który z namaszczeniem pielęgnujemy we własnych wspomnieniach. Wyprawa to ostateczne pożegnanie złudzeń o „czasie odnalezionym”.

Kwestie formalne autor uprościł stosując w powieści narrację pierwszoosobową. Zabieg ten buduje nastrój intymności, zwierzenia. George Bowling początkowo przyjmuje niezobowiązujący ton, peroruje pozornie o sprawach błahych. Monolog wkrótce przeradza się w barwną opowieść o jego życiu, która stanowi smutną metaforę losów generacji przedwojennej, stojącej u progu kolejnej militarnej katastrofy. Tematyka i sposób wyznań nasuwa skojarzenia z klasyką literatury taką jak Spowiedź dziecięcia wieku Alfreda de Musseta czy Podróży sentymentalnej przez Francję i Włochy Laurence’a Sterne’a. Niejednokrotnie mamy wrażenie, że wiele przemyśleń bohatera – w tym krytyka wojny i wierność pacyfistycznym argumentom – odpowiadają przekonaniom i sądom samego autora.

W wypowiedzi George’a Bowlinga wplecionych zostało wiele tzw. prawd życiowych, o charakterze ogólnoludzkim, jak ta o tendencji do odkładania na „święte nigdy” spraw, obietnic, marzeń, które odraczane mogą nie mieć szansy się spełnić. Orwell kończy przemowę bohatera pesymistycznym wydźwiękiem, tezą, że w opozycji człowiek – historia, jednostka okazuje się bezsilna, że próżno szukać ratunku przed biegiem zdarzeń: „Otóż to wszystko nadejdzie [...]. Nie ma od tego ucieczki. Jeśli macie ochotę, możecie spróbować się temu przeciwstawić, możecie odwrócić głowy i udawać, że nic nie widzicie, możecie wreszcie chwycić łom i ruszyć wraz z tłumem, żeby zmasakrować kilkaset twarzy. Wszystko jedno, i tak nie uciekniecie od tego. To po prostu musi nastąpić”.

Katarzyna Malec jest autorką bloga katarzynamalec.blogspot.com/

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1876
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: