Dodany: 11.12.2012 16:29|Autor: misiak297

Podróż po literacko-językowych światach


"Słowa i światy..." to zbiór kilkunastu wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarkę i redaktorkę Janinę Koźbiel z ludźmi zajmującymi się szeroko pojętym słowem (warto zaznaczyć, że część tekstów pierwotnie ukazała się w prasie, część na stronie internetowej wydawnictwa przy promocji książek, jeden wieńczył inną książkę, a tylko kilka powstało stricte na potrzeby niniejszej publikacji). Większość rozmówców to pisarze (Wiesław Myśliwski, Marian Pilot, Dorota Masłowska, Magdalena Tulli, Wojciech Kass, Tadeusz Nowak, Piotr Ibrahim Kalwas, Tomasz Białkowski, Marta Magaczewska, Filip Onichimowski i Andrzej Turczyński). Ponadto w tej grupie znalazł się językoznawca (Jan Miodek), a także teolożka (Elżbieta Adamiak). Jednak nie należy zapominać o samej Janinie Koźbiel, która jest nie mniej ważną postacią w tym zbiorze nie tylko dlatego, że stanowi inicjatorkę rozmów, ale przede wszystkim z uwagi na sposób, w jaki przeprowadza wywiady.

Bo nie wystarczy powiedzieć, że jest do nich doskonale przygotowana. Jeśli dodać, że pytania są interesujące - to też jeszcze za mało. Rzecz w tym, że Janina Koźbiel nie stanowi jedynie "głosu" pytającego czy też "pióra" skrzętnie notującego kolejne odpowiedzi. Dziennikarka wchodzi w rolę równorzędnej partnerki dialogu. Nie jest ślepo wpatrzona w uznanych pisarzy, nie boi się polemiki, przedstawienia własnej interpretacji potrafi umiejętnie bronić, i niemal nigdy nie traci kontroli nad rozmową. "Słowa i światy..." to właściwie wielokrotna konfrontacja pisarskich zamierzeń twórczych i ich odbioru przez inteligentnego, wnikliwego czytelnika (konfrontacja ta może niekiedy przybierać nawet formę ostrej walki słownej między dwiema indywidualnościami - przykładem jest tu wywiad z Magdaleną Tulli). Dzięki takiemu podejściu te spotkania nie są monotonne, a odpowiedni dobór pytań połączony z wprawnym sterowaniem rozmową sprawia, że kolejne wywiady czyta się jeśli nie z fascynacją, to przynajmniej z zainteresowaniem. Warto zaznaczyć, że zbiór zamyka nie wywiad, lecz szkic krytycznoliteracki pióra Koźbiel, urastający do rangi kolejnego spotkania na gruncie literatury - tym razem z poezją Różewicza.

Poruszane w wywiadach kwestie są bardzo różnorodne - wszak trudno przewidzieć, jakim torem potoczy się rozmowa! - jednak w rezultacie wszystko przeważnie sprowadza się do tytułowych słów, z których powstają literackie światy. Koźbiel pyta o warsztat pisarski, inspiracje, znaczenie utworów, powiązania intertekstualne, sposób twórczego wykorzystania języka. To zazwyczaj prowadzi do dyskusji światopoglądowej na temat odbioru rzeczywistości i jej wpływu na dzisiejszą literaturę. Te partie zdecydowanie należą do najciekawszych w całej pozycji, zwłaszcza że interlokutorzy Koźbiel snują odważne i zarazem zadziwiająco trafne teorie (które pozwalam sobie zacytować trochę niżej). To niewątpliwie zasługa doboru rozmówców - w większości tytanów języka i literatury.

Jednak nie tylko uznani twórcy znaleźli swoje miejsce na łamach antologii wywiadów - i to jest w pewnym sensie nutką pretensji wśród wyrazów uznania. Po wspaniałych spotkaniach z Wiesławem Myśliwskim, Tadeuszem Nowakiem czy Piotrem Ibrahimem Kalwasem - uznanymi pisarzami z wyrobionym, odpowiednio umotywowanym poglądem na literaturę, język i ich funkcję w świecie - może rozczarować rozmowa z Filipem Onichimowskim, który przeważnie odwołuje się do swojej biografii i mówi na przykład o przebytym zapaleniu stawów kolanowych. Nie mam nic przeciwko pisarzom, którzy nie mogą się jeszcze poszczycić imponującym dorobkiem literackim (tym bardziej, że umieszczenie rozmowy w książce nie tylko nobilituje autora, ale również promuje jego dokonania literackie), to zrozumiałe, że podczas udzielania wywiadu najlepiej się czują na orbicie własnej twórczości i zasadniczo rzadko poza nią wykraczają. Uważam jednak, że ich zestawienie z koryfeuszami literatury czy języka miejscami tworzy niepotrzebny dysonans.

Takie książki jak "Słowa i światy..." są ważne i potrzebne - stanowią wspaniałe uzupełnienie lektury książek danego pisarza (nie tylko dla literaturoznawców czy innych badaczy, ale również dla tych czytelników, którzy nie parają się "zawodowo" literaturą), są - o czym już wspomniałem - dobrą promocją debiutantów czy zapomnianych autorów, ale także pozwalają spojrzeć na twórcę od trochę innej strony (bo w takich rozmowach istnieje on niejako "obok" swego dorobku, otwarcie ujawnia sposób postrzegania świata, który notabene przekłada się na tekst). Stąd lektura "Słów i światów..." może się stać wspaniałą indywidualną przygodą z pisarzami, podstawą refleksji na temat (braku) siły literatury i (marnej) kondycji dzisiejszego świata. Zresztą niech rozmówcy Janiny Koźbiel sami przemówią:

"Każdy pisarz wie, że najcenniejsze jest to, co przeciska się ponad świadomością, mimo świadomości, obok świadomości. Pomysłów literackich mam w swoich notatkach mnóstwo. Opowiadam o nich czasem, ale kiedy widzę, że mi się podobają odrzucam je bez najmniejszego żalu. Pomysły są wytworem świadomości literackiej, są rezultatem oddziaływania na pisarza konwencji literackich, takich lub innych poglądów na literaturę. Są moim zdaniem zabójcze dla samej literatury"[1].

"Literatura nie ma granic. Literaturą może być ludzki zapis, niezależnie od tego, czy spełnia - czy nie spełnia - wymogi tak zwanych literackich form (...). Może być to zapis nawet użytkowy, często mimowolny, przypadkowy, zwłaszcza przy takim natłoku tekstów jak dzisiaj, literatury trzeba szukać na obrzeżach tego, co się próbuje przedstawiać jako literaturę. Bo - jak powiedziałem - literaturą może być wszystko, tylko mało co jest literaturą"[2].

"Polszczyzna współczesna od jakiegoś czasu staje się strumieniem chamstwa i skrótów myślowych. Klasyczną polszczyzną mówi coraz mniej Polaków. Zaczyna rządzić, nawet w literaturze i sztuce, dialekt prostaków"[3].

"To prawda, że w porównaniu z szarością i siermiężnością Peerelu żyjemy teraz w świecie wypucowanym, wychuchanym, pulsującym światłami reklam, olśniewającym kolorami. Ale jednocześnie dziś sztuka to supermarket z trującym, sztucznym, ale pięknie opakowanym jedzeniem. (...) Dla mnie chamstwo to nie tylko opryskliwe ekspedientki, pijaczki w bramach i brudne ulice. To styl myślenia, życia, zachowania, ubierania się, agresywnego narzucania się innym. Tak, to też kultura. (...) To dla niego - chama, pod jego oczekiwania i gust powstaje prawie wszystko. Kultura popularna, ta, która rozlewa się wokół, niczym ściek, staje się domeną coraz bardziej pustego, prymitywnego człowieka. Człowiekiem, który tak żyje łatwiej manipulować. To forma totalitaryzmu kulturalnego"[4].

"Pisarz przecież jest cały czas w pracy. Literatura czeka cały czas obok"[5].

"Z wykształcenia jestem filologiem; na studiach rozkładaliśmy język na części pierwsze: deklinacje, koniugacje, akcenty, końcówki. Doszłam do wniosku, że język to nic innego jak matematyka dźwięków; z wszystkimi jego nośnikami, obrazami, historią znaczeń poszczególnych słów, jest nie tylko nieprzetłumaczalny na inny język, ale co gorsza, nie tłumaczy nic w ogóle. Nie tłumaczy rzeczywistości, nazywa tylko jej części składowe"[6].

"Pisanie nie jest czymś w rodzaju strumienia świadomości pacjenta leżącego na kozetce. W pisaniu musi być odrobina szaleństwa, ale to autor ma zarządzać szaleństwem, a nie ono nim"[7].

"Manierę opisywania uczuć uważam za staromodną, egzaltowaną, nieznośną, i mam nadzieję, że jej czas się skończył. Uczucia postaci wolę pokazywać niż opisywać. Jeden dobry szczegół obrazu mówi więcej niż wszystkie pretensjonalne opisy"[8].

"Moim priorytetem jest przyjemność pisania. Trudno by mi było przesiedzieć ileśdziesiąt dni, wygenerować ileś tam tysięcy znaków, gdyby mi to nie sprawiało dziecięcej przyjemności. Myślę, że jeśli pisanie tekstu nie sprawia autorowi przyjemności, to czytelnikowi też nie może jej sprawić; że w tekście czuć mozół, udrękę, trudność"[9].

"Dla innych słowo jest narzędziem komunikacji, dla poety ono jest bytem"[10].

Ta książka to nie tylko zbiór udanych wywiadów, przeprowadzonych z pasją przez dociekliwą, ale i zafascynowaną twórczością swoich rozmówców dziennikarkę. To także zaproszenie do samodzielnych poszukiwań i refleksji. Warto je przyjąć i otworzyć się na potęgę słów, z których wyrastają literackie światy.



---
[1] Wiesław Myśliwski, "Na początku było zdanie", w: "Słowa i światy: rozmowy Janiny Koźbiel", wyd. JanKa, 2012, s. 10.
[2] Tenże, "Na granicy słowa", w: dz. cyt., s. 14.
[3] Piotr Ibrahim Kalwas, "W poszukiwaniu domu", w: dz. cyt., s. 57.
[4] Tamże, s. 62-63.
[5] Tenże, "Między mrokiem a blaskiem", w: dz. cyt., s. 77.
[6] Marta Magaczewska, "Bardzo poważny żart", w: dz. cyt., s. 143.
[7] Magdalena Tulli, "O fikcji i dziwnych namiętnościach", w: dz. cyt., s. 201.
[8] Tamże, s. 207.
[9] Dorota Masłowska, "Mniej człowieka w człowieku", w: dz. cyt., s. 179-180.
[10] Wojciech Kass, "Dlaczego umierają słowa", w: dz. cyt., s. 220.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3107
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.12.2012 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: "Słowa i światy..." to zb... | misiak297
Ach, ja to koniecznie muszę przeczytać!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: