Dodany: 09.12.2012 20:31|Autor: zawiaz_sznurowki

Koniec cyklu. Wreszcie?


"Na samym początku przeczytałam zakończenie, żeby mieć pewność że to koniec cyklu, a nie tylko tomu czwartego" - tak skwitowała czwartego Grzędowicza moja macierz, która dorwała się do niego pierwsza.
Po tym masywnym cliffhangerze, jakim skończył się tom trzeci to całkowicie uzasadniona reakcja. Na domknięcie cyklu przyszło długo czekać. I w sumie zakończenie jest takie, na jakie zbierało się od samego początku: są eksplozje, akcja, więcej akcji, opisy walk na pięć stron długie, walczą Czyniący i nieczyniący, wojna bogów jak z obrazka.

Właściwie to tyle. Wszyscy walczą, aż skończą się kartki w książce. Bajery na każdym kroku. Przeczytałam z zainteresowaniem, a po ostatniej stronie pomyślałam "No, wreszcie". Czwarty Lodowy Ogród zwyczajnie przytłacza nadmiarem wszystkiego.

Jakie są Wasze opinie o ostatnim tomie? Jesteście usatysfakcjonowani?
Wyświetleń: 5720
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: reniferze 10.12.2012 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: "Na samym początku przecz... | zawiaz_sznurowki
Ciągle jeszcze nie zdecydowałam się na lekturę - nie pamiętam z poprzednich części wystarczająco dużo, żeby się nie pogubić. Za długa była ta przerwa, teraz brakuje mi chęci.
Użytkownik: henia04 10.12.2012 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciągle jeszcze nie zdecyd... | reniferze
Ja rok temu rozdałam poprzednie tomy, bo się zniecierpliwiłam strasznie. Teraz sobie poczekam pół roku, aż kurz w najbliższej bibliotece opadnie, i wezmę całość, bo wątków dużo, książki dobre, tylko to czekanie... Jak z Martinem prawie.
Użytkownik: Anna 46 10.12.2012 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciągle jeszcze nie zdecyd... | reniferze
I chęci, i wszystkich tomów. Również/też pozapominałam to i owo i trzeba czytać od początku.
Się waham, nabywać na własność, nie nabywać.
Za "nabywać" przemawia możliwość spokojnego czytania, wręcz delektowania się Grzędowiczem.
Za "n i e nabywać" - moje - niech se leży, przyjdzie jego kolej... :-D
Użytkownik: Sznajper 18.12.2012 09:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciągle jeszcze nie zdecyd... | reniferze
Najpierw zacząłem czytać 4 tom, ale nie mogłem się wciągnąć. Ale wystarczyło powtórzyć 3 tom - krótki jest, to szybko poszło - i bez problemu wsiąkłem w końcówkę :)
Użytkownik: mchpro 18.12.2012 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: "Na samym początku przecz... | zawiaz_sznurowki
Sporo się dzieje, książka mimo swej pokaźnej objętości pozbawiona wyraźnych dłużyzn. Wątki zręcznie pozamykane.

Udane zakończenie interesującej tetralogii. Dobrze, że jest zakończenie, bo Martin chyba nie potrafi...
Użytkownik: Darman 28.12.2012 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: "Na samym początku przecz... | zawiaz_sznurowki
Po długiej przerwie i oczekiwaniu, PLO4 kupiłem w dzień premiery. Przy lekturze kilkudziesięciu pierwszych stron musiałem się wczuwać i przypominać sobie wszystkie wątki, ale potem, gdy wyjechałem na święta do domu, przeczytanie 4/5 tomu zajęło mi 4 dni. Ostatniego dnia czytałem do godziny 4 nad ranem, tak mnie wciągnął.
Mam jednak mieszane odczucia. Cieszę się, że to już koniec, z drugiej jednak strony to dla mnie za mało. Na perfekcyjne i satysfakcjonujące zakończenie wszystkich wątków przydałby się jeszcze jeden, piąty tom. Mimo tego, jak stwierdził ktoś w powyższej dyskusji, Grzędowicz i tak bardzo zręcznie pozamykał większość wątków.
Wyobrażałem sobie kilka zakończeń cyklu, ale takiego nie, co nie znaczy, że mnie zawiodło; wręcz przeciwnie, bardzo mi się spodobało. Lubię te niejasności w zakończeniach, gdy kontynuację opowieści można dopowiedzieć sobie samemu, wg własnego uznania i wyobrażeń.

Na koniec pozostawiam najbardziej kardynalną wg mnie wadę tomu 4. Mam wrażenie, że nie był on spisywany przez ostatnie 3 lata, a 3 miesiące. Nie twierdzę, że Grzędowicz przez 3 lata nie ruszył palcem i sądzę, że w głowie (i na komputerze) miał już ułożoną całość książki. Jednak nieodparte wrażenie pośpiechu potwierdza fakt wielu literówek, mniejszej ilości błędów składniowych (tak, jakby Grzędowicz nie miał czasu jeszcze raz przejrzeć napisanego przez siebie tekstu) i błędów w łamaniu (w moim tomie, w jednym miejscu strony zamienione były swoją kolejnością). Tak, jakby książka w ogóle ominęła korektora i edytora, a wydawnictwo zatwierdziło jej wydanie "z marszu", bo czas goni.
Te niedopatrzenia psuły mi lekturę Pana w drastyczny sposób; co jakiś czas obrywałem pięścią Drakkainena w łeb, w trybie turbo.

Moja końcowa ocena to 6. Szóstka ze względu na mój brak obiektywizmu w stosunku do PLO i nadzieję, że po śmierci trafię do Lodowego Ogrodu. A przede wszystkim za to, że "czwórka" wciągnęła mnie bez reszty, tak, że żadne siły nie mogły mnie oderwać od jej lektury.

Polecam i oczekuję na wydanie poprawione.

PS. Moja wypowiedź dotyczy wydania ze "starą okładką".
Użytkownik: Neelith 28.12.2012 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Po długiej przerwie i ocz... | Darman
Zgadza się, w mojej "starej okładce" też są zamienione strony i błędy w stylu "żekł", o literówkach nie wspominając. Brutalnie przywracały mnie do rzeczywistości.
Ale pomimo tego również oceniłam książkę na 6, jakże bym mogła inaczej?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 08.01.2013 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "Na samym początku przecz... | zawiaz_sznurowki
Eh, co do "macierzy" to wystarczyło przeczytać spis rozdziałów - w końcu są aż 2 epilogi ;)

Ja właśnie dziś skończyłem cykl, wcześniej przypomniawszy sobie pozostałe tomy, i czuję się jakbym wracał z wakacji. Podróż do Midgaardu była wspaniała, przeżycia w czasie lektury niezwykłe, spełniły się pokładane w Grzędowiczu nadzieje, a teraz zostaje tylko żal, że już wszystko wiadomo, że już czas wracać do szarej codzienności. Choć chyba spodziewałem się innego rozwiązania wątków, nie jestem zawiedziony i jestem pełen podziwu dla kunsztu autora i fachowości w kreowaniu wciągającej fantastycznej rzeczywistości.

Łyżka dziegciu: razi brak korekty - wspomniane "żekł", uporczywe błędne stosowanie formy "oboma" do rodzaju żeńskiego zamiast "obiema" (np. "oboma górami") no i parę żenujących pleonazmów ("grał kompulsywnie w kółko", "całkowity holokaust").

Całości jednak takie drobiazgi nawet w dziesięciokrotnie większej dawce nie dałyby rady zepsuć - mocna 6!
Użytkownik: R4d 11.01.2013 01:37 napisał(a):
Odpowiedź na: "Na samym początku przecz... | zawiaz_sznurowki
Myślę, że podchodzisz do książki zbyt krytycznie. Walka końcowa jest tym, czego większość czytelników oczekiwała i należy się pogodzić z tym, że w książce skierowanej do szerokiego grona odbiorców opinia większości będzie przeważała. Sama walka końcowa jest opisana w sposób interesujący i dynamiczny - o ile rozumiem Twój krytycyzm dotyczący wstawienia epickiej bitwy na koniec opowieści, o tyle nie zgadzam się do krytyki formy (ale tutaj chyba wchodzę powoli na grunt gustu).
Ja np. wolałbym zakończenie inne, niż końcowa bitwa - z intrygą, ze skrytobójstwami i Vuko działającym za liniami wroga. Problem w tym, że bardzo trudno poprowadzić fabułę tak, aby utrzymać napięcie do samego końca i uniknąć finalnej konfrontacji. Poza tym te fajerwerki są zakończeniem dla osób oczekujących fajerwerków. Jest przecież dalsza część, przeprowadzona w sposób spokojniejszy i mniej klasyczny.
Użytkownik: karamuczo 12.01.2013 15:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "Na samym początku przecz... | zawiaz_sznurowki
Ja z kolei przeczytałem wszystkie cztery tomy w około miesiąc (stwierdziłem, że jak wyjdzie tom 4. w końcu się tym cyklem zainteresuję).
Moje odczucia są następujące: Ten tom w niektórych miejscach nawet dorównywał tomowi pierwszemu. Przy lekturze tomu drugiego, miałem czasem wątpliwości, czy zawiesić czytanie, jednakże postanowiłem kontynuować, co zostało mi wynagrodzone :)Co prawda, do Wiedźmina bym całości nie porównywał, jak to wielu robi, w moim odczuciu jednakże cykl dużo lepszy, aniżeli większość polskiej fantastyki ostatnich lat (no, może prócz głównego cyklu o Mordimerze, ale to tylko tak w moim odczuciu, jednak inny podgatunek). Ale mimo wszystko, ciekawie zbudowany świat, widać dobry warsztat twórcy, warto :)
Użytkownik: DariuszCichockiOpiekun BiblioNETki 21.01.2013 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z kolei przeczytałem w... | karamuczo
Napisano już dobrą recenzję z czwartego tomu Pana Lodowego Ogrodu, nie warto więc się powtarzać. Piszę tuta, ponieważ uczestnicy tego forum treść finalnego tomu dobrze znają, nie muszę zatem trzymać się kanonu recenzji i nakładać na barki Sowy kolejnego ciężaru redakcji.
Piszecie, że ostatni tom świetny, dajecie wysokie oceny, ale trudno mi się doczytać, dlaczego on taki dobry. Może trudno wyrazić, czego oczekujemy po powieści fantasy, a może to jest zupełnie oczywiste. Dla mnie cały cykl pokazuje, że Grzędowicz nie tylko ma znakomite pomysły, nie tylko jest konsekwentny, dzięki czemu wątki są spójne, ale przede wszystkim pokazuje swój wielki talent literacki. To wielka sztuka utrzymać taką samą stylistykę w czterech pokaźnych tomach. To niezwykła zręczność i talent przechodzić od "bojowego" opisu przygód bohatera, do jego osobistej narracji w autoironicznym stylu, aż do spokojnego, refleksyjnego, pełnego orientalnych odniesień stylu drugiego, równoległego bohatera. I to najbardziej cenię w tym pokaźnym dziele. W polskiej i nie tylko w polskiej fantastyce niezwykle rzadko spotyka się tak solidnie przygotowane i rozwinięte wątki, wewnętrzną logikę, a wszystko to okraszone perełkami stylistycznymi.
I jeszcze zakończenie. Wręcz urocze. Z jednej strony kontynuacja życia (Filar i Woda), z drugiej zaś z drugiej strony niezbyt komediowa zabawa w kotka i myszkę. Poczułem się usatysfakcjonowany. Kiedy zamknąłem książkę, doznałem uczucia, które zawsze mi towarzyszy po przeczytaniu czegoś, co mi się podoba - żal, że tu i teraz jest zupełnie inaczej, że czegoś mi brak, a otoczenie jest dotkliwie zwyczajne.
Użytkownik: lolskizz 24.01.2013 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisano już dobrą recenz... | DariuszCichockiOpiekun BiblioNETki
Właśnie skończyłem czytać 4 tom. Zanim się do niego zabrałem miałem zamiar przeczytać wszystkie trzy raz jeszcze. Udało się tylko z pierwszym, bo pozostałe dwa magicznie się gdzieś zawieruszyły. I tak jak było już wspomniane nie raz - masę rzeczy nie pamiętałem - jednak po przyswojeniu pierwszych kilkudziesięciu przypominających stron poszło już lżej. Mam jednak bardzo mieszane uczucia co do tego tomu. Jeśli przypomnicie sobie pierwsze dwa tomy, były świetne historie bohaterów świetnie się przeplatały, miały swoje naturalne, bogate tempo i co najważniejsze głębię. Trzeci tom był bardziej monotonny ale jeszcze trzymał jako taki poziom (chociaż już chyba było czuć tendencje spadkową). No i wreszcie tom ostatni, w którym do momentu ujarzmienia Szkarłata wszystko jeszcze jakoś trzymało się kupy. Chociaż dla mnie zbyt dużo było tego "perkele" co było w sam raz w pierwszych dwu częściach i sama infantylność pomysłu "wytrenował nas komandos z ziemi i nikt nam nie podskoczy" w tym sensie, że praktycznie nikt nie zginął, a jakiekolwiek niepowodzenia losu były momentalnie równoważone przez kolejny łut szczęścia wyciągający bohaterów z opresji, np. Filar z Wężami w robaku, lub walka Vuko z N'Dele. Jednak dalej w moim odczuciu było już naprawdę fatalnie, bardzo na skróty. Tak jakby albo zabrakło finezyjnych pomysłów dla fabuły, ale Grzędowicz miał już dość pracy na tą serią lub po prostu gonił go jakiś termin. Im bardziej zbliżałem się do finałowego starcia tym ku moje zdziwieniu stron do końca było o wiele mniej niż oczekiwałem. Wiadomo przecież, że w książkach ktokolwiek nie jest umieszczany bez celu - spójrzmy na Wiedźmina i historię choćby gońca królewskiego, który ginie od strzały - tutaj mamy Szkarłata, którego spowija tajemnica a fabuła krąży coraz ciaśniej i ciaśniej nad jego głową, po czym ta postać kompletnie traci ważność, dochodzi do punktu A a później gdzieś tam dowiadujemy się w jednej linijce, że dotarła nie do punktu B ale Z. Końcówka to galop - fakt bitwy są chaotyczne i bardzo dynamiczne ale otrzymaliśmy galop fabularny, byle tylko "odfajkować" jak najwięcej wątków. Być może gdyby był jeszcze jeden tom, przejście między tymi dwiema częściami w książce wyszłoby może jakości opisanej historii na lepsze. Czy pamiętacie pożegnanie Rzemienia z Filarem w pierwszym tomie, w chwili ucieczki z Brusem. Dwie linijki tekstu, jaką one miały siłę. Tutaj otrzymaliśmy pożegnanie Filara z N'Dele, dwie linijki - nawet mnie nie obeszło emocjonalnie, a chyba autor chciał, żeby było pompatyczne. Niestety utonął ten zamysł pośród kolejnych "Co mogliśmy zrobić?" w narracji naszego Kirenena.

Gdy przeczytałem Wiedźmina westchnąłem z ulgą nasycenia i żalem, że to już wszystko, że skończyło się tak jak się skończyło dla większości bohaterów. Że to była historia tak dobra iż miałem ochotę na więcej. Tutaj pozostał mi niesmak, że coś tak dobrego zostało popsute, że Grzędowicz miał "miażdżyć i wgniatać w ziemię" a otrzymałem, to wszystko o czym napisałem powyżej. Szkoda, bo przyszło nam długo czekać na to zakończenie i może to właśnie tak długi okres popsuł tak ten tom.
Użytkownik: DariuszCichockiOpiekun BiblioNETki 26.01.2013 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłem czytać... | lolskizz
W tym, co piszesz, jest pewnie sporo słuszności, zwłaszcza kiedy się wraca do poprzednich tomów powieści dawkowanych w tak znacznych odstępach czasu. Jednakże warto zwrócić uwagę na prawo autora do stosowania pewnych skrótów lub porzucania nieistotnych dla niego wątków. Może przecież mieć już dosyć swoich bohaterów. Poza tym cykle powieściowe chyba z góry są skazane na nierówność wątków, a przy średnim talencie pisarza, na poważne kłopoty w utrzymaniu autentyczności literackich rysów postaci. W tym wypadku Grzędowicz wychodzi, moim zdaniem, obronną ręką. W porównaniu z innymi powieściami wieloodcinkowymi, ot choćby z "Achają" Ziemiańskiego, "Pan Lodowego Ogrodu" plasuje się na wyższej półce. Dla mnie w tej konkurencji wiedźmińska saga jest, jak dotychczas, niedościgniona. Ale już trylogia husycka mieści się w regułach zaniżania poziomu powieści cyklicznej.
Zupełnie inna kwestia martwi mnie i wzbudza moją irytację, a mianowicie uporczywe odrzucania gatunku fantasy przez krytyków tak zwanej literatury głównego nurtu. Co to w ogóle znaczy? Te panie i panowie na koturnach tajemnej wiedzy o literaturze zapominają zupełnie o czytelnikach, którym podoba się inny gatunek literacki wbrew ich przekonaniom i zaklęciom. Powieść popularna czy też bajkowa wpisuje się całkowicie w nurt kultury artystycznej i choćby nie wiem, jak staraliby się ją zmarginalizować, jest zjawiskiem, które wpływa na nasze umysły, choćby zewnętrznie przypominała baśnie.
Użytkownik: człowiek z bagien 03.02.2013 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisano już dobrą recenz... | DariuszCichockiOpiekun BiblioNETki
Przeczytałam całość cyklu w dwa tygodnie, długo, ale musiałam poczekać kilka dni na ostatni tom. Nie mogę teraz dojść do siebie, czuję przy tym żal, że to już koniec.
Oceniając cały cykl: drażniły mnie schematy w stylu: nic nie może wyjść od razu tak, jak było planowane, tylko wciąż pojawiają się przeszkody. Tak przynajmniej było przez pierwsze trzy tomy. Momentami takie te nieustanne kłody pod nogami bohaterów robiły się jak dla mnie, męczące. Zakończenie, w porównaniu do innych wydarzeń, bardzo długo opisywanych, wydawało się dziwnie krótkie i szybkie. Przy tym słodko-gorzko-triumfalne, jak najbardziej na plus! Drakkainen koniec końców wszystkich wykiwał. Nie lubię jednak niedopowiedzeń, dlatego bardzo chętnie ujrzałabym piąty tom opisujący powrót Vuka na Midgaard.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: