Polska jest kobietą !
Manuela Gretkowska jako felietonistka? Brzmi intrygująco i tak samo się czyta. Najnowsza książka skandalizującej pisarki, którą kojarzy się głównie z odmienianymi przez wszystkie przypadki słowami „wagina”, „ciąża”, „menstruacja” i „seks”, jest arcyciekawym socjologicznym studium osobowości wyrazistej, choć nie do końca przekonanej o tym, jak tę wyrazistość sprzedać. Osoby, która ustawicznie odnosi się do swojej własnej płci i wokół problemów kobiecej tożsamości snuje pajęczą sieć rozmyślań, w którą może wpaść mężczyzna. A jeśli wpadnie – tak jak ja – przy lekturze „Na dnie nieba” zazna całej gamy emocji: felietony Gretkowskiej wzburzą, rozbawią, ale przede wszystkim zmuszą do zastanowienia się nad tymi aspektami życia szarpiącego nieustannie linę ciągniętą z jednej strony przez kobiety, a z drugiej przez mężczyzn, które w codziennej gonitwie myśli i zdarzeń nie znajdują się w centrum naszego zainteresowania.
Gdyby sama autorka tak często nie podkreślała ogromnej różnicy w postrzeganiu świata przez kobiety i mężczyzn, napisałbym o jej felietonach jak o oryginalnych płodach publicystycznych starających się ciekawie komentować zachodzące w naszym życiu zmiany. Niestety, sama Gretkowska zmusza mnie do tego, by przedstawić męski punkt widzenia przy omówieniu tekstów, jakie publikowała w latach 2001-2007, a które teraz – dzięki staraniom Świata Książki – można przeczytać w jednym woluminie. Jako mężczyzna jestem więc kilkoma jej „naturalistycznymi” felietonami zniesmaczony. Niektóre wywołują mój sprzeciw, bo przecież nie mogę z uśmiechem czytać o tym, iż mężczyzną kieruje jedna dźwignia znajdująca się między nogami, a kobieta jest mu przewodnikiem, wyrazicielem jedynej słusznej prawdy, nauczycielką emocji i uczuć, a przede wszystkim wierną i uważną strażniczką, opiekunką i nianią prowadzącą przez życie nieświadomego tak wielu spraw chłopczyka.
„Na dnie nieba” to zbiór, w którym – na szczęście - Gretkowska nie trzyma się z uporem maniaka opozycji męskości i kobiecości, ale przygląda się życiu z nieco innej perspektywy. Wiele felietonów poświęconych jest trudom i radościom wychowywania dziecka. Córka nadaje życiu autorki zupełnie nowy, inny rytm i nakazuje przyjrzeć mu się z perspektywy osoby w pełni odpowiedzialnej za drugie istnienie. Inne teksty rozprawiają się bezlitośnie z Polską i Polakami. Z Polską, która prawdopodobnie jest kobietą, chociaż niewielu to dostrzega, i z Polakami, którzy nadal uznają swoją ojczyznę za „antemurale christianitatis” i od lat nie mogą oderwać się od łzawego romantyzmu (Gretkowska doskonale pokazuje owo przywiązanie na przykładzie konstrukcji polskich dokonań filmowych, w opozycji do których stawia kino czeskie - wolne od grzechu historycznych szlochów i zadęcia).
Autorka przygląda się polskim absurdom z punktu widzenia antropologa, matki, żony, ale także jako osoby, która bywała w różnych miejscach świata i nauczyła się tam wiele o strukturach społeczeństw i obyczajach panujących między ludźmi. Przerażona polskością i nieco w niej zagubiona, próbuje nadal jej nową tożsamość. Bo w felietonach buduje na nowo nie tylko samą siebie, ale także ojczyznę, w której tak dużo jest do zrobienia i która potrzebuje tak wielu zmian. Stanowczości i wyrazistości wypowiedzi pozazdrościłby jej niejeden mężczyzna. Szkoda tylko, że wiele frapujących myśli podanych jest nam w dość niestrawnym sosie języka potocznego.
Dobrze natomiast, że Gretkowska ewoluuje i doskonali swój warsztat pisarski. Felietony zamykające zbiór i drukowane w „Dzienniku” są już opiniotwórcze i bardzo dobre warsztatowo. Dotykają istoty problemu bez niepotrzebnej ekwilibrystyki słownej i taniej sensacyjności. Prawdziwie, przekonująco i mądrze pokazują klarowne poglądy pisarki, która porządkuje myśli, nadaje tekstom harmonii i dystansu do samej siebie, ale przede wszystkim przekonuje. Dlatego też „Na dnie nieba” jest zbiorem, który warto przeczytać i który z pewnością wywoła sporo kontrowersji. Ich rezultatem nie będzie jednak kolejny głośny krzyk obrażonych na świat feministek, lecz wieloaspektowy dialog obu płci wynikający z dostrzeżenia bolączek naszego kraju, jakie wskazuje autorka.
„Na dnie nieba” z pewnością zainteresuje wszystkich tych, którzy chcieliby wiedzieć, kim jest murzyn z Wehrmachtu, co różni polityka od artysty, jakie barwy i smaki świata można dostrzec, a także komu i dlaczego w tym kraju potrzebna jest psychoterapia. Z pozoru lekkie i przyjemne czytadło dla pań, ale tak naprawdę okazuje się intrygującym forum wypowiedzi obu płci oraz oryginalnym, choć czasem dość dosadnym komentarzem Polski codziennej, zabieganej, smutnej i zagubionej.
Panowie, Gretkowska tym razem tak bardzo nie gryzie i warto ją przeczytać, bo tak mocno po nosie nie dostaniemy. Pań do lektury chyba bardzo nie muszę zachęcać.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.