Dodany: 30.11.2012 17:29|Autor: NinaX

Książka: Dziennik nimfomanki
Tasso Valérie

1 osoba poleca ten tekst.

Rozmyta wanilia z nutą Barcelony


Po "Dziennik nimfomanki" sięgnęłam pod wpływem filmu o tym samym tytule. Miałam nadzieję, że książka będzie od filmu dużo lepsza - subtelniejsza, bardziej zmysłowa i namiętna. Niestety - spotkało mnie naprawdę gorzkie rozczarowanie. Jedno z większych książkowych rozczarowań ostatniego czasu.

Valérie jest kobietą świadomą swojego ciała i swoich potrzeb. Nie ukrywa się pod maską fałszywej skromności, nie reaguje na rozkosz jękiem uwięzionym w gardle i zalotnym trzepotem rzęs. Przeciwnie - śmiało mówi, czego chce, sama inicjuje kontakty seksualne, bezwstydnie i bez umiaru korzysta z seksualnej rozkoszy. Na pierwszy rzut oka jest kobietą wyzwoloną, która spełnia swoje pragnienia i komunikuje się ze światem poprzez dotyk ciał, zetknięcie bioder i rozkoszne uniesienie. Valérie jest nimfą.

Miałam gorącą nadzieję, że z każdą kolejną stroną książka będzie wciągała mnie coraz bardziej w duszny, gęsty klimat zmysłowej erotyki, kobiecości i rozkoszy. Stało się jednak inaczej. Wszystkie sceny erotyczne zostały napisane bez napięcia i polotu - zamiast więc wyjątkowej atmosfery jest trochę anatomicznych opisów, a subtelność została porzucona na rzecz dosłowności. Klimat zamiast gęstnieć - rzednie, a fabuła nie nadąża za bohaterką.

Valérie na pewno miała ciekawe życie, które można było opisać w sposób zachwycający. Niestety, ona zwyczajnie tego nie potrafi, zarzuca czytelnika banałem i męczy wszechobecnym patosem. Język zazwyczaj nie pasuje do opisywanej sytuacji, poza tym drażniące jest to, że każda postać mówi tak samo - nie ma znaczenia, czy jest to biznesmen, czy kurtyzana.

Nijakość i miałkość fabuły oraz urywane i zapomniane wątki sprawiają, że w powieści dominuje chaos. Z kolei zakończenie trąci brakiem finezji i pomysłu, jest tylko pozbawionym emocji, suchym podsumowaniem losów Val. Ona sama zaś jest bohaterką jednowymiarową, a jej rys psychologiczny pozostawia wiele do życzenia.

W książce Valérie Tasso ujęła mnie jedynie Barcelona, której opis przemycony między wierszami pozostawił we mnie tęsknotę za tym miastem. Nagle czar Barcelony zaczął unosić się w powietrzu, kusząco pachnąc i zostawiając swój smak na końcu języka. Autorce należą się także brawa za tematykę powieści i kilka słodko-gorzkich obrazów: pokazują te strony kobiecości, o których na co dzień się nie rozmawia. Aż żal, że nie było ich więcej, i że zamiast cieszyć się ich wyraźnym smakiem, trzeba było zadowolić się mdlącą, rozmytą wanilią.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1012
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: