Dodany: 09.10.2007 09:22|Autor: exilvia

Naskórkowa i przegadana


Co pewien czas wraca do mnie uwaga, którą w jednym ze swoich felietonów doradzających jak pisać prozę poczynił Feliks W. Kres, radząc, by autor nie myślał podczas pisania o przesłaniu swojej twórczości, lecz raczej skupił się na opowiedzeniu w ciekawy sposób ciekawej historii. Niedawno zetknęłam się z podobną opinią twierdzącą, że należy czytać lub oglądać czy przyjmować to, co ktoś nam opowiada takim jakim jest, bez wyciągania na siłę sensu historii. Sens sam się ujawni w nas w najpełniejszy sposób, gdy opowieść w nas wrośnie i zacznie kiełkować. Mam skłonności analityczne, ale jestem też przekorna, dlatego bardzo podoba mi się takie podejście do czyjejś twórczości. Nieoczekiwanie w książce Hanny Kowalewskiej znalazłam potwierdzenie koncepcji Kresa. Niestety, teoria ta posłużyła mi do uzasadnienia mojej niechęci do tej powieści.

Kowalewska nie sili się na żadne dywagacje filozoficzne, nie roztrząsa problemów metafizycznych, nawet nie zajmuje się kłopotami egzystencjalnymi. Jej powieść to całkiem inny kaliber. To snucie psychologizującej opowiastki, w której autorka krok po kroku objaśnia nam światy wewnętrzne bohaterów, jednocześnie ujawniając przy tej okazji zewnętrzne okoliczności, które im towarzyszyły, zasnuwając pewne sprawy mgiełką tajemnicy, by potem triumfalnie obwieścić ich ukryty (do czasu!) sens i stworzyć wrażenie rozwiązywania jakiejś intrygującej tajemnicy poplątanych ludzkich losów.

Na oczach czytelnika autorka rozsupłuje wszystkie węzełki, skrupulatnie opisując nam, co w danej chwili robi. Objaśnia każdy szczegół, nie pozostawiając miejsca na domysły, tak jak np. w scenie z czarcim jarem. Zamiast pozostać przy opowiedzeniu legendy związanej z tym miejscem, autorka wyjaśnia nam analogię między losami bohaterów legendy a postaciami z jej powieści. Jako czytelnicy za dużo dostajemy. Zostaje nam za to odebrane to, co jest dla mnie bardzo ważne, wolność i przestrzeń dla nas, czytelników, w opowiadanej przez kogoś innego historii. Nie można czytać między wierszami, bo wszystko jest już w wierszach. Aktywność czytelnika spada do poziomu jakiego wymaga od niego oglądanie telenoweli. Nie trzeba myśleć, można tylko odbierać. To zdecydowanie nie mój model czytania.

Co to wszystko ma wspólnego z uwagą Kresa? Książka jest przegadana, choć autorka nie ma nam tak naprawdę wiele do powiedzenia. Ot, paradoks. W niedopowiedzianych książkach można znaleźć więcej materiału do przemyślenia. A jeśli wszystko jest z góry określone, co tu można przemyśliwać? Autorka nie stawia czytelnikom żadnego problemu, bo wszystko się pięknie rozwiązuje, a Kowalewska pokazuje nam paluszkiem gdzie mamy w danej chwili patrzeć i jak o tym myśleć. Nie tylko „co”, ale też „jak”! Sens tej historii nie będzie miał szansy nam się ujawnić, bo głębszego od wyrażonego sensu w niej nie ma. Ta powieść jest naskórkowa. Opowiada o ciekawych sprawach, ale w nieciekawy sposób. Nie dostanie się do naszych umysłów, pozostanie na powierzchni.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11313
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.10.2007 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Co pewien czas wraca do m... | exilvia
Czy zauważyłaś, że pozostajesz w mniejszości, jeżeli chodzi o ocenę tej powieści? Ale niniejszym mnie ucieszyłaś, bo i ja jakoś nie potrafię dostrzec jakichś szczególnych zalet pisarstwa Kowalewskiej, poza może dość obrazowym językiem. Za bardzo teatralna intryga, za bardzo manieryczne wypowiedzi narratorki. Na razie jestem po lekturze "Tego lata w Zawrociu" i "Maski arlekina"; do kolekcji brakuje mi jeszcze środkowej "Góry śpiących węży", ale mimo wszystkich entuzjastycznych opinii przeczytanych w Biblionetce (i nie tylko) jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć, aby mi to pomogło zmienić zdanie.
Użytkownik: exilvia 10.10.2007 07:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy zauważyłaś, że pozost... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak,zauważyłam i jestem zdziwiona faktem, że tak wiele osób się tą książką zachwyca. Tobie się też nie podoba, choć z czasem odmiennych powodów (język też uznaję za zaletę, choć o tym nie napisałam w recenzji; manieryczność i teatralność - też, tak, masz rację). Nie mam w sobie tyle samozaparcia, żeby jeszcze coś czytać, to nie moje klimaty po prostu.
Użytkownik: norge 09.10.2007 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Co pewien czas wraca do m... | exilvia
"Kowalewska nie sili się na żadne dywagacje filozoficzne, nie roztrząsa problemów metafizycznych, nawet nie zajmuje się kłopotami egzystencjalnymi. Jej powieść to całkiem inny kaliber." No właśnie, to całkiem inny kaliber. I tylko w tym punkcie mogę ci, Exilvio przyznać słuszność. Bo Kowalewska oczywiście w żaden nie zaspokoi wysublimowanych potrzeb czytelnika, który szuka w literaturze czegoś ekstra głębokiego. I który to krytycznie ocenia wszystko, co nie mieści się na "najwyższej półce".

Mnie Kowalewska pozostawia mnóstwo miejsca na domysły. Opowiadana historia budzi we mnie emocje. Nie odbiera mi ani wolności, ani przestrzeni czytelniczej. Jak nic daję się nabierać na lep "rozwiązywania jakiejś intrygującej tajemnicy poplątanych ludzkich losów". A moja aktywność umysłowa podczas lektury jej książek wzrasta i nijak się ma do tej używanej przy oglądaniu telenoweli :-) Krótko mówiąc, kompletnie się z tobą nie zgadzam. Kowalewska to mój poziom!
Użytkownik: exilvia 10.10.2007 08:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "Kowalewska nie sili... | norge
Ależ Diano Małgorzato, można napisać dobrą i zaspokajającą wysublimowane potrzeby czytelnicze książkę psychologiczną! Uwielbiam literaturę filozofującą, ale nie zamykam się na inne ujęcia - socjologizujące czy psychologizujące szczególnie. To prawda, że nie lubię czytadeł i to z powodów, o których pisałam w recenzji, bo mnie po prostu nudzą, ale przecież nie wszystko, co nie z najwyższej półki to od razu do kosza, no coś Ty :) Nie uogólniajmy w tym miejscu, nie podobało mi się to konkretne czytadło, nie piszę o innych w tej recenzji.
Nie miałam też zamiaru pisać nic złego o czytelnikach Zawrocia, tym bardziej, że zauważyłam, jak wielu osobom się ta powieść podobała. Ale tak jak w przypadku "Cienia wiatru"-wg mnie to bardzo kiepska literatura. Co nie znaczy przecież, że się nie może podobać a nawet inspirować - ja np. lubię "Biały oleander", który jest niezbyt udaną powieścią, ale dla mnie też niesłychanie ważną. Nie wyklucza to się. Tylko, że ja rozumiem, że Ty uznajesz Zawrocie za dobrą powieść - i tu tkwi różnica między nami. Nie w dywagacjach nad czytadłami i ich czytelnikami.
Użytkownik: Zbojnica 29.03.2013 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Co pewien czas wraca do m... | exilvia
Pięknie to ujęłaś. Dla mnie też "Zawrocie" to rzecz miałka.
Użytkownik: misiak297 29.03.2013 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Pięknie to ujęłaś. Dla mn... | Zbojnica
A mnie Zawrocie zachwyciło - piękną polszczyzną, niepowtarzalnym stylem, umiłowaniem do szczegółu i oryginalnym ujęciem (monolog wnuczki skierowany do nieznanej babki), przy których nawet tak prosta historia nabrała niezwykłego czaru wręcz magii. Kowalewska umie pisać, co pokazały kolejne tomy cyklu - dużo lepsze niż pierwszy i trzymające naprawdę wysoki poziom (co w cyklach się naprawdę rzadko zdarza). Dariusz Nowacki nazwał powieść Kowalewskiej najlepszym przykładem literatury środka - czyli takiej pomiędzy literaturą wysoką i popularną - i to moim zdaniem jest najlepsze określenie. Bo - nie ukrywajmy - o twórczości Kowalewskiej można mówić różnie, ale stoi ona na pewno dużo wyżej od książek Kalicińskiej (tfu, Rozlewisko) czy Nurowskiej.
Użytkownik: Zbojnica 29.03.2013 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie Zawrocie zachwycił... | misiak297
"Stoi ona na pewno dużo wyżej od książek Kalicińskiej (tfu, Rozlewisko) czy Nurowskiej" - z tym się zgadzam, ale też ciężko pisać gorzej niż te dwie autorki...Chyba ;). W "Zawrociu" nie przekonała mnie opowiadania historia, ani bohaterka. Zastanawiałam się, skąd - do wafla - stać ją na utrzymanie takiej chałupy? Nie dość, że Matylda nie ma najlepiej płatnej pracy, to jeszcze jej gospodarstwo nie przynosi żadnych wymiernych korzyści.
A z poważniejszych rzeczy, to nie trafia do mnie takie nagromadzenie dziwnych charakterów w jednej opowieści. Na tle Matyldy, Pawła czy Anny najlepiej wypada znienawidzona ciotka głównej bohaterki. Może dlatego, że przez swój nie najlepszy charakter jest po prostu ludzka. Nie potrafiłam się utożsamić z Matyldą, a jej problemy wydawały mi się bardzo odległe i tak kompletnie odrealnione, że ciężko było mi jej kibicować. Myślę, że wyznacznikiem dobrej literatury jest to, jak dobrze pisarz sprzeda czytelnikowi swoich bohaterów, nawet jeśli ich problemy są bardzo...hmm..niecodzienne (vide: Axelsson).
Użytkownik: misiak297 29.03.2013 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: "Stoi ona na pewno dużo w... | Zbojnica
"Myślę, że wyznacznikiem dobrej literatury jest to, jak dobrze pisarz sprzeda czytelnikowi swoich bohaterów, nawet jeśli ich problemy są bardzo...hmm..niecodzienne (vide: Axelsson)"

Tu się zgodzę i jednocześnie dodam: mnie Kowalewska sprzedała tych bohaterów. Matyldę, Pawła czy Aleksandrę prezentuje jako ludzi o wyższym stopniu rozwoju duchowego. Pamiętasz tę rewelacyjną scenę, w której stara Aleksandra przerywa organiście grę podczas mszy, a gawiedź się burzy, bo co ją obchodzą te fanaberie i to, że organista fałszuje? To jest właśnie to o czym piszę. Forma takiego dziennika też nie jest bezzasadna - pozwala na otwarcie się na siebie.
Użytkownik: Zbojnica 29.03.2013 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Myślę, że wyznacznikiem ... | misiak297
Szczerze mówiąc, mnie na przeciętnym ślubie też by mało obchodziło, czy organista fałszuje. Przecież to nie koncert w filharmonii ;). Na swoim ślubie przeżyłam nawet to, że solistka zaśpiewała mi znienawidzonego Rubika...
Być może ten ich rozwój duchowy, o którym piszesz, wpływa na to, że nie potrafię ich zrozumieć. Może reprezentują światy dla mnie niedostępne. Albo są jednak przekombinowani i niewiarygodni.
Użytkownik: misiak297 29.03.2013 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, mnie na ... | Zbojnica
Ale jednak - wspominając Nurowską - napisałaś czytatkę o tym jaka mierna książka jest mierna, a teoretycznie mogłoby Cię to nie obchodzić, prawda?:)
Użytkownik: Zbojnica 29.03.2013 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale jednak - wspominając ... | misiak297
Bo mnie ktoś namówił, żebym wzmiankowaną czytatkę popełniła ;). I nie będę wskazywała palcem, kto to był :P
Użytkownik: koczowniczka 19.08.2019 19:45 napisał(a):
Odpowiedź na: "Myślę, że wyznacznikiem ... | misiak297
Nie zgodzę się, że Matylda jest osobą o wyższym stopniu rozwoju duchowego. Bo gdyby była, nie profanowałaby przedmiotu, który babka i Paweł uważali za święty, czyli drogocennego fortepianu. Pamiętasz chyba, co ona i Michał robili na fortepianie? :) No i nie zadawałaby się z prostackim Michałem.
Użytkownik: misiak297 29.03.2013 22:53 napisał(a):
Odpowiedź na: "Stoi ona na pewno dużo w... | Zbojnica
Pamiętam też, jak Matylda w drugiej części rzuca coś takiego na temat Pawła (cytat z pamięci): "Ja myślę, że Paweł jest kimś naprawdę niezwykłym i zapominam o tym, że on obcina paznokcie i zakłada skarpetki".
Użytkownik: Zbojnica 29.03.2013 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętam też, jak Matylda... | misiak297
Przepraszam Cię, ale dla mnie to jest po prostu śmieszne. No ale może powinnam poznać kontekst.
Użytkownik: misiak297 29.03.2013 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam Cię, ale dla ... | Zbojnica
Ależ nie masz za co przepraszać:)
Użytkownik: exilvia 30.03.2013 02:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Pięknie to ujęłaś. Dla mn... | Zbojnica
:)
Użytkownik: porcelanka 12.06.2013 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Co pewien czas wraca do m... | exilvia
Od pierwszej strony irytowała mnie narracja – tak jak „Julita i huśtawki” od początku była oczarowaniem, tak „Tego lata, w Zawrociu” stało się rozczarowaniem. Z każdym rozdziałem czytało się lepiej, ale i tak ciągle mam uczucie niedosytu. Z tego powodu sięgnę chyba po kolejne tomy – może jednak zmienię zdanie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: