0:1 dla Reynevana
(Uwaga! W recenzji kilka informacji o szczegółach fabuły, ale rozsądniejszych i lżejszych niż "zabójcą jest ogrodnik" ;-))
Sprawa unii polsko-litewskiej wisi na włosku, podejrzani spiskowcy z pomocą sztuczek mistrza Twardowskiego usiłują przejąć kontrolę nad królem Zygmuntem Augustem, a tymczasem w Krakowie na jeden z cmentarzy zostaje podrzucone ciało zamordowanej młodej dziewczyny. Wszystkie te fakty dotkną niedługo osobiście Kacpra Ryksa - uzdolnionego, ambitnego żaka z Akademii Krakowskiej, który chce zostać kimś więcej niż tylko zdolnym uczniem...
To punkt wyjścia fabuły książki Mariusza Wollnego "Kacper Ryx", przygodowej powieści historycznej (jak przeczytamy na okładce: "łotrzykowskiej") osadzonej w realiach Polski końca XVI wieku. I właśnie to "osadzenie w realiach" wypada w książce najlepiej: Mariusz Wollny potrafi świetnie wykorzystać swoją historyczną pasję. Obraz dawnego Krakowa zostaje nam przedstawiony bogato i sugestywnie, tym ciekawiej, jeśli ktoś faktycznie zna to miasto i potrafi rozpoznać występujące w książce miejsca. Odwiedzamy wraz z Kacprem Ryksem zatłoczone krakowskie karczmy, podejrzane miejskie łaźnie, żydowskie kramy na Kazimierzu, szacowne mury Collegium Maius, siedlisko żebraków na cmentarzu przy kościele Mariackim, wytworne kamienice szlachciców, ratusz ze skorumpowaną radą miejską, mroczne lochy w jego podziemiach i wiele, wiele innych miejsc (także dalszych, jak Puszcza Niepołomicka czy miejsce zwane dzisiaj Skałkami Twardowskiego). Za wszystkim tym stoi rzetelna wiedza historyczna, pozwalająca czytelnikowi bardzo plastycznie wyobrazić sobie te realia. W książce pojawiają się zresztą autentyczne postaci historyczne, żeby wspomnieć Mikołaja Sępa Szarzyńskiego (który jest tu kolegą Kacpra ze studiów), Jana Kochanowskiego, Łukasza Górnickiego czy samego króla Zygmunta Augusta.
Innymi słowy, Mariusz Wollny jest świetnym historykiem - ale literatem, niestety, trochę marniejszym.
Warstwa fabularna książki raczej kuleje. Akcja jest co prawda prowadzona wartko, ale poza pewnymi błyskotliwymi wyjątkami nie jest szczególnie porywająca. Z konstruowaniem napięcia miał autor pewne problemy - wiele z przygód czytałem zupełnie niewzruszony, pomimo tego, że bohaterowie wpadają czasem w naprawdę nieliche tarapaty. Kreacja głównego bohatera jest natomiast największą straconą szansą tej powieści: inwestygator Jego Królewskiej Mości mógł stać się świetną, sympatyczną, "żywą" postacią literacką - ale staje się tylko marnym cieniem Reynevana z "trylogii husyckiej" Sapkowskiego (a to porównanie jest o tyle uzasadnione, że wskazuje na nie nawet wydawca w nocie na okładce*). Kacper Ryx jest bohaterem opisanym okropnie sztywno - i, niestety, jest zbyt doskonały, żebyśmy mogli się z nim utożsamiać. Prawie nigdy nie traci zimnej krwi, świetnie włada bronią, jest utalentowanym medykiem, jest genialnie inteligentny i zawsze skutecznie negocjuje. Właściwie z każdej przygody wychodzi w najlepszy z możliwych sposobów, niczym renesansowy McGyver. Nie pomógł też pewien zabieg narracyjny autora - opowieść z punktu widzenia Kacpra jest pierwszoosobowa, ale już w przypadku pozostałych postaci mamy wszechwiedzącego, trzecioosobowego narratora. Ten chwyt jest, moim zdaniem, zupełnie bezsensowny - bo nie powoduje zmniejszenia dystansu do bohatera, a tylko wprowadza niepotrzebny chaos w narracji.
Kolejnym problemem w "Kacprze Ryksie" jest niezdecydowany styl. Z jednej strony, mogłaby to być książka dla młodzieży - ze względu na kreację głównego bohatera czy niewątpliwą wartość edukacyjną (choć historyczne wstawki są tu czasem prawie tak nachalne, jak encyklopedyczne przerwy w "Przygodach Tomka" Alfreda Szklarskiego). Ale, z drugiej strony, Mariusz Wollny momentami chyba aspiruje do stworzenia mocnej, "męskiej" opowieści, z brutalną przemocą, lejącym się alkoholem, miejskimi zamtuzami i morderstwami na tle seksualnym. I kończy się na tym, że nie udaje się ani jedno, ani drugie - ani nie poleciłbym "Kacpra Ryksa" jako dodatkowej lektury do szkoły, ani nie jest to pełnokrwista opowieść na miarę książek Sapkowskiego.
Także przewidywalność pewnych wątków wpada czasem w śmieszność. Podam przykład: Kacprowi w pewnym momencie zaczyna się podobać przygarnięty przez niego po jednej z przygód cygański chłopiec. Nasz bohater wpatrując się w jego pośladki zastanawia się nawet z niepokojem, czy aby nie jest sodomitą. Tylko że dla inteligentnego czytelnika jest raczej oczywiste, że w 3/4 książki powieść łotrzykowska nie zmieni się nagle w gejowską "Lolitę" - więc i rozwiązanie tego fenomenu nasuwa się samo... ;-)
Pomimo tych wad są momenty, kiedy książkę czyta się naprawdę dobrze. Jest tu kilka bardzo absorbujących scen - jak na przykład wizyta u "Króla Żebraków", rozmowy z przyjacielem oskarżonym o morderstwo czy też cały (bardzo pomysłowy) wątek czarnoksiężnika Twardowskiego. Ogólnie rzecz biorąc, książkę czytało mi się dość dobrze - ale gdyby nie te wszystkie wątki związane z realnymi postaciami i miejscami w Krakowie, moim ulubionym mieście, to byłoby krucho.
Podsumowując: "Kacper Ryx" to bardzo ciekawa próba ożywienia historii poprzez fabułę, ale jako książka przygodowa napisany jest średnio. Podobno jest to pierwsza część cyklu - nie żałuję czasu spędzonego na czytaniu, ale mimo wszystko nie wiem, czy zdecyduję się sięgnąć po część następną.
---
* Wydawnictwo Otwarte, 2007.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.