Dodany: 05.10.2007 10:58|Autor: Meszuge
CISCO to ja!
Koncern Cisco, prawdopodobnie chcąc przybrać nieco bardziej ludzkie oblicze, nie pozwala mediom zapomnieć, że jego powstanie związane jest z wielką, romantyczną miłością dwojga studentów, którym marzyło się wysyłanie listów miłosnych pocztą elektroniczną.
W pewnym sensie to prawda. Faktycznie firmę założyło dwoje studentów (później małżonków) z Uniwersytetu Stanforda. Tyle tylko, że Lerner i Bosack rodziną byli dość krótko, a i firmy nie udało im się utrzymać, bo jeszcze szybciej zostali z niej „wykolegowani” przez menadżerów, rady nadzorcze, inwestorów itd.
Warte setki miliardów imperium przyniosło jej założycielom kilkanaście milionów. Bywa i tak...
Jednak nie o tym jest ta książka. Jest natomiast nieustającym peanem na cześć jej dwóch prezesów. Morgridge przedstawiony jest pokrótce jako twardy biznesmen, który pchnął Cisco na szerokie wody. Natomiast ok. 72% książki poświęcone jest Chambersowi - jaki to cudowny biznesmen, jaki utalentowany menadżer, jaki twórczy wizjoner, jaki opiekuńczy ojciec załogi, jaki łagodny właściciel przejmowanych firm…
O Cisco dowiedziałem się zdecydowanie mniej, niż bym chciał, ale o Chambersie niewątpliwie o wiele więcej, niż mi potrzeba.
[Niewątpliwie prędzej czy później tekst ten zamieszczę jeszcze gdzieś w Internecie.]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.