Dodany: 30.09.2007 17:58|Autor: Boniec

Od analfabety


Muszę się przyznać, że oglądałem dawno temu film z kolejną wspaniałą kreacją Krzysztofa Majchrzaka. Do dziś nie przeczytałem książki, ostatnio tylko słuchałem, jak czytał ją Wojciech Siemion. Po raz pierwszy zastanawiam się, czy dobrze w takiej sytuacji zrobiłem. Lektor tak pięknie wypełnił swoją rolę bajarza, że przez długi czas trudno się pozbierać. Ale do rzeczy: "uczycielka" w książce to taka naturalistyczna "siłaczka". Jednak w pewnym sensie jest jedynie tłem życia społeczności. To symbol wyzwań, możliwości, jakie ludzie muszą realizować, bo w przeciwnym razie na tle reszty papuasieją (przepraszam wszystkich szanownych Papuasów). Taplarscy kojarzą mi się z czamubułem ciemnej, bezmyślnej (konsumpcjonistycznej) ludzkiej masy, przed którą przestrzegał Friedrich Nietzsche. Kaziuk jawi się jako ten wybraniec, który, krok po kroku, siłą rozumu i rozsądku zrywa niewidzialne nici krępujące i kierujące ludzkim postępowaniem. Chyba każdy z nas jest w jakiejś części Taplarem, a w jakiejś Kaziukiem. Czy wiara w to, że każdy ma swojego brata drzewo, jest zła? Dziecko, z natury swojej będąc "kaziukowym" (tzn. logicznie myślącym), chciałoby całkowicie wyrzec się ścinania drzew. To rzeczywiście może wywoływać niepotrzebne sprzeczności. Jednak skutkuje wielce chwalebnym szacunkiem dla zieleni. Sam niedawno przechodziłem traumę, jak ścinano mi drzewa przed blokiem. Starym mieszkańcom światło zasłaniały, pyliły, alergizowały kogoś (jak to topole). A ja poszedłem do odpowiedzialnej za to pani i opowiadam (dosłownie), jak to z tymi drzewami rosłem i jak zatrzymują spaliny i hałas, i że młodzież mniej rozrabia w miastach, gdzie jest więcej zieleni, czego nietrudno się domyślić, a czego nie sposób (jak do tej pory) udowodnić. Na nic się moja determinacja zdała, z petycją o ścięcie drzew w naszym bloku "kolędował" sam policjant. Dalej się rozpętała na całym osiedlu orgia ścinania drzew. Zawyły spalinowe piły i zniknęli moi znajomi z podwórka, a ci, co jeszcze stoją, mają czerwone krzyże na korze. I naprawdę niewielka to dla mnie satysfakcja, że na miejscu starych drzew wyrosną inne, piękniejsze, bo ozdobne. Wszystko się rozegrało tak, jak w Konopielce. Jak komuś coś przeszkadza, np. drzewa czy moczary, to wie, że mu przeszkadza, pisze i robi coś tym kierunku, a jak komu co odpowiada, to nawet nie wie, czy mu odpowiada, dopiero jak znika, albo ma zniknąć, zaczyna myśleć o przeciwdziałaniu. Ale w przypadku drzew i bagien często bywa za późno. No bo jak pisać, że podoba się komuś niebieskie niebo, a wystarczy, że 10% społeczności (np. tych od ojca Dyrektora) napisze, że wolą niebo żółte, i będzie żółte. A urzędnik widzi tyko tych, co piszą i nie należy go o nic obwiniać. Moja pani mówiła: to proszę anty-petycję napisać i zebrać podpisy; ale jest już za późno i trzeba było ją chwalić i pisać, jak było pięknie, kiedy było zielono, bo tak, to ona może sobie porozmawiać i nawet przyznaje mi rację, ale tak naprawdę to pismami może się podpierać w walce i pisma mogą ją pozbawić urzędu. "Konopielka" to samo życie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2046
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: