Dodany: 14.11.2012 16:27|Autor: zavalita
Potwierdzenie pisarskiej klasy
Zaledwie jedno zdanie wypowiedziane przez Dorotę Masłowską w wywiadzie wywołało burzę wokół jej nowej powieści. Wyrażona przez autorkę refleksja, że świat bez Boga jest pozbawiony środka spowodowała, iż pisarka nagle przestała być ulubienicą salonów, a wielu poprawnych politycznie recenzentów uznało jej prozę za płytką i banalną. Dziennikarze należący do środowisk bardziej opozycyjnych wobec obecnej rzeczywistości, jak np. Bronisław Wildstein, zaczęli z kolei doszukiwać się w jej nowym utworze pochwały konserwatyzmu.
Zabawne jest to, że powieści nie przeczytali dokładnie chyba ani jedni, ani drudzy. Faktycznie nowa książką Masłowskiej opowiada o współczesnym świecie, o tym, jaki bywa on płytki i bezrefleksyjny, jak bardzo ludziom brakuje dziś głębszych wartości duchowych. Prawdą jest, że wybrany przez pisarkę problem był już przedmiotem wielu powieści i niełatwo jest napisać coś nowego i szczególnie odkrywczego na ten temat.
Na szacunek zasługuje jednak fakt, iż Masłowską świetnie poradziła sobie z tym zadaniem. Niezbyt długa historia przyjaźni dwóch młodych kobiet pozwoliła pisarce na przekazanie wielu ciekawych obserwacji odnośnie do problemów trapiących zwykłych ludzi. Przyjaźń bohaterek powieści, Farah i Joanny układa się pomyślnie, gdy obie są samotne i niezbyt dobrze idzie im w życiu. Wszystko zmienia się w momencie, gdy jedna z nich znajduje adoratora i przestaje mieć czas dla swojej bliskiej do tej pory znajomej.
Ta prosta historia nie posłużyła jednak do napisania sentymentalnego romansu ani do stworzenia optymistycznej powieści o tym, jak zmienić na lepsze swoje życie. Autorka nie wskazuje żadnych uniwersalnych recept, nie ocenia ani bohaterek, ani współczesnego świata. Przedstawia raczej pewien stan rzeczy, pozostawiając refleksję czytelnikowi. Wartość prozy Masłowskiej polega na tym, że jest ona w całości skierowana na człowieka. W „Kochanie, zabiłam nasze koty” nie znajdziemy wielu opisów. Nie dowiemy się zbyt dokładnie, jak wyglądają mieszkania bohaterek, na czym polega ich praca, jak się ubierają. Zamiast tego pisarka szczegółowo przedstawia, co w konkretnych sytuacjach te kobiety czują. Można wręcz powiedzieć, że podobnie jak w poprzednich powieściach autorki, „literacka kamera” jest w całości skierowana na świat myśli i uczuć bohaterów powieści. Czasami te myśli są smutne, czasami wesołe, jest w nich wiele gniewu, zazdrości, a nawet samodestrukcji. Istotna dla czytelników różnica w porównaniu z dwiema poprzednimi powieściami Masłowskiej polega na użytym przez pisarkę języku. Bohaterami „Kochanie, zabiłam nasze koty” są zupełnie przeciętni ludzie z klasy średniej i taki też jest używany przez nich język. Oznacza to, iż powieść jest zdecydowania łatwiejsza w lekturze od „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną” i powinna trafić w gust zdecydowanie większej liczby czytelników.
Nie ukrywam, że powieść „Kochanie, zabiłam nasze koty” bardzo przypadła mi do gustu. Z jednej strony nawiązuje ona do starej, dobrej metody pisania, w której człowiek ze swoimi problemami i skłonnościami był w centrum zainteresowania literatury. W tym sensie dzieło Masłowskiej jest trochę XIX-wieczne z ducha, a zarazem nowoczesne, jeśli chodzi o formę. W sumie najcenniejsze jest chyba to, że pisarka zdecydowanie jest indywidualistką i wymyka się literackiej modzie. Pisze tak, jak czuje i myśli nie próbując przypodobać się nikomu. Wróży jej to długą i owocną literacką przyszłość oraz wielu oddanych czytelników. Trochę gorzej może być z przychylnością krytyków, ale to nie jest najważniejsze.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.