Dodany: 29.09.2007 15:00|Autor: ewa_86

Morderstwo z kalendarza


Nie da się ukryć – Krajewski wciąga! Wciąga w najczarniejszy i najgłębszy z możliwych dołów ludzkiej egzystencji. Dół pijaństwa, narkomanii, prostytucji, przemocy, sekt. Czytając jego kryminały, czuje się wszechobecny dym papierosów, ból głowy i obrzydzenie. Ale właśnie – czy kryminał to dobre słowo?

Zacznijmy od początku. Jest rok 1960. Eberhard Mock powoli umiera na raka płuc. Odwiedzającemu go przyjacielowi, Herbertowi Anwaldtowi, opowiada historię sprzed trzydziestu trzech lat. Historię, która przez cały ten czas ciążyła na jego sumieniu, nie pozwalając spokojnie opuścić tego świata. Ma do przyjaciela ostatnią prośbę...

Rok 1927 był dla Wrocławia i radcy kryminalnego Mocka jednym z trudniejszych w historii. W przeciągu czterech miesięcy znaleziono ciała kilku zamordowanych osób. Przy każdej z nich leżała kartka wydarta z kalendarza. Jak się później okazało – z datą śmierci ofiary. Wrocławska policja ma za zadanie złapać mordercę. Radca Mock nie zasługuje jednak na miano Sherlocka Holmesa. Zamiast zajmować się trupami, odkomenderowuje swoich podwładnych do śledzenia żony i bratanka. W międzyczasie wpada na trop sekty, głoszącej narodziny nowego zbawiciela i bliski koniec świata. Ale właśnie – w międzyczasie.

Samo śledztwo jest w powieści Krajewskiego niejako na drugim planie. To, co zwraca uwagę czytelnika, to przede wszystkim małżeńskie problemy głównego bohatera i jego zmagania z własnymi nałogami. Dodajmy od razu – przeważnie nieskuteczne. Mock nie budzi sympatii, a jedynie obrzydzenie, ewentualnie litość. Ciężko jest zaakceptować takiego bohatera. Zazwyczaj książkowi detektywi to dowcipni i błyskotliwi intelektualiści bez skazy. W cyklu kryminałów z Wrocławiem-Breslau w roli głównej ten schemat ulega zmianie.

Marek Krajewski odważył się targnąć na podstawowe prawidła gatunku. Ich morderstwa dokonał z zimną krwią, bez odwracania się za siebie. I chwała mu za to! Dzięki jego odwadze powstał cykl niebanalnych kryminałów, które są do bólu realistyczne. Nie ma w nich czarno-białych postaci, nie ma detektywa, którego jedynym zajęciem jest palenie fajki i odgadywanie tożsamości mordercy na podstawie nadłamanej w lesie gałązki. Jest morderstwo, psychopata, niepozbawiony wad i problemów radca kryminalny. A to wszystko na ulicach i w klimacie międzywojennego Breslau...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6149
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: