Dodany: 09.11.2012 12:58|Autor: zavalita
Długie kazanie z błędną tezą i wątpliwym morałem
Do lektury „Anny Kareniny” przystępowałem z dużymi oczekiwaniami. Wspomnienia ze studenckich czasów związane z lektura „Wojny i pokoju” wskazywały, że czeka mnie wiele godzin przygody ze znakomitą literaturą. W końcu, jak orzekła historia, Tołstoj wielkim pisarzem był i basta.
Niestety wygórowane oczekiwania przynoszą często bolesne rozczarowanie. Tak właśnie było ze mną i lekturą „Anny Kareniny”. Nie spodziewałem się, że Lew Tołstoj, opisując zakazaną miłość żony statecznego urzędnika, Anny i hrabiego Wrońskiego, pozwolił sobie na aż tak wiele negatywnych i niezbyt uzasadnionych refleksji na temat tytułowej bohaterki.
Sam fakt, że Anna zdecydowała się odejść od niekochającego jej męża wyraźnie przekreślił ją w oczach narratora powieści. W opisanym przez Tołstoja świecie podjęta przez Annę decyzja o odejściu od męża i jawnym życiu z kochankiem skazuje ją na miano kobiety upadłej. Gdzie został popełniony grzech, tam musi nastąpić kara. I nie mają żadnego znaczenia motywy postępowania kobiety. Działania podejmowane przez Annę są konsekwentnie źle oceniane przez autora, natomiast grzechy innych bohaterów utworu są umniejszane i bagatelizowane. Wszystko w imię przewidywalnego morału. A morał ten w wykonaniu Tołstoja jest dość przerażający. Anna jest sama sobie winna. Może i społeczeństwo bywa bezwzględne, ale kobieta porzucająca męża sama wybiera swój los. Kobieta, która nie chce rodzić więcej dzieci, zasługuje na bezwzględny i tragiczny koniec.
Nie ma przy tym większego znaczenia, jaka naprawdę jest Anna. Od momentu porzucenia przez nią męża Tołstoj dość sztucznie umniejsza pozytywne cechy jej charakteru i wyolbrzymia mankamenty, zawsze znajdując jakąś dziurę w całym.
Anna jest inteligentna, dużo czyta i potrafi kompetentnie doradzić Wrońskiemu w sprawach zarządzania majątkiem ziemskim. Tym gorzej, przecież robi to z nudów, a nudzi się dlatego, że nie chce mieć więcej dzieci. Drobny problem polegający na braku możliwości uzyskania rozwodu przez kobietę i w konsekwencji fakt, iż przyszłe dzieci Anny i Wrońskiego nosiłyby nazwisko jej męża, w żaden sposób nie usprawiedliwia tej występnej kobiety. Anna z dobrego serca dba o wykształcenie córki porzuconej przez męża służącej. To też źle, bo zamiast tego powinna bardziej kochać swoją córeczkę i rodzić kolejne dzieci. Troska o obcą dziewczynę może nie jest niemoralna, ale sztuczna z pewnością.
Za pomocą podobnych ocen i komentarzy Tołstoj powoli, ale konsekwentnie, rozdział po rozdziale realizował z góry ustalony cel, którym było zniszczenie dobrego imienia Anny i uczynienie z niej jednoznacznie negatywnej bohaterki powieści. Zabieg ten wzmocnił, wprowadzając do powieści modelowe udane małżeństwo. Trudny, ale zawarty zgodnie ze społecznymi i religijnymi konwenansami związek posępnego ziemianina Lewina z pogodną szlachcianką Kitty Szczerbacką stanowi kontrast dla miłości Anny i Wrońskiego. Lewin i Kitty przeżywają wiele problemów, jednak postępując zgodnie z zasadami, mogą liczyć na szczęśliwy finał, który jest zakazany dla tytułowej bohaterki i jej partnera życiowego.
Gdyby autor na tym poprzestał, „Anna Karenina” z pewnością nie weszłaby do klasyki literatury. Na szczęście jednak dla literatury, a ze szkodą dla przyjętej tezy, Lew Tołstoj pisał bardzo dokładnie i obiektywnie, co spowodowało, że udało mu się znakomicie sportretować hipokryzję społeczeństwa rosyjskiego. Pisarz był co prawda bardziej łagodny i wyrozumiały dla grzechów innych bohaterów powieści, jednak o nich wspomniał. I to wystarczyło, żeby powstał niewesoły obraz. Mąż Anny nigdy jej nie kochał, więc trudno się dziwić, że kobieta była nieszczęśliwa w małżeństwie. Co prawda odnosił się do Anny z szacunkiem, ale nigdy nie okazywał jej uczuć. Żona była mu potrzebna bardziej dla ocieplenie wizerunku zimnego urzędnika niż w jakimkolwiek innym celu. Moskiewskie i petersburskie salony pełne są mężów zdradzających żony i żon żyjących z kochankami. Ludzie ci różnią się od Anny tylko jednym. Robią po kryjomu to, co ona zdecydowała się czynić jawnie. W gruncie rzeczy są od niej gorsi, więc jaką wartość mają wyrażane przez nich na kartach powieści opinie?
I z tego właśnie powodu dla wielu czytelników, w tym dla mnie, Anna wcale nie jest niemoralna kobietą, raczej ofiarą bezwzględności społeczeństwa. Może właśnie na możliwości odczytania historii Anny Kareniny na wiele sposobów polega wartość tej książki? W końcu dokładnie w ten sposób ocenił los Anny jeden z najwybitniejszych pisarzy w historii, Tomasz Mann. Nie zmienia to jednak faktu, że XIX-wieczna powieść rosyjska robi na mnie mniejsze wrażenie niż w czasach studenckich. Minęło trochę czasu, stuknęła trzydziestka i nagle „Czerwone i czarne” podoba mi się bardziej niż „Zbrodnia i kara”, „Pani Bovary” jest lepsza niż „Anna Karenina”. A starzy rosyjscy mistrzowie wydają mi się niehumanitarni i pozbawieni empatii. Zbrodnia i kara - te słowa chyba najlepiej oddają rosyjski sposób widzenia świata. Szkoda tylko Anny, bo to bardzo fajna kobieta była. No i żadnej zbrodni nie popełniła, ale to szczegół.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.