Dodany: 26.09.2007 16:07|Autor: dot59
"Bo żyć to wirować..."[1]
Minęło trochę czasu od chwili, kiedy na wystawie jednej z krakowskich księgarń zobaczyłam „Taniec z Ziemią”, otwarty na stronie z tytułowym wierszem. Z tzw. przyczyn niezależnych nie kupiłam go od razu, ale „chodził za mną” bezustannie, a w międzyczasie zdążyłam się przekonać, że wcześniejsza twórczość Barana odpowiada mi praktycznie bez zastrzeżeń. I kiedy wreszcie weszłam w posiadanie upragnionego tomiku, doznałam tej samej satysfakcji, co zawsze, gdy w kolejnym dziele ulubionego pisarza czy poety znajduję to, na co czekałam.
150 utworów (w większości wierszy, plus kilka fragmentów prozy poetyckiej) wchodzących w skład zbiorku to zapis refleksji z pięcioletniego okresu, w którym w życiu autora wydarzyło się bardzo dużo jak na tak krótki czas: ciężka choroba, przyjście na świat dwojga wnucząt, kilka dalekich podróży. Toteż prócz uniwersalnych – lecz nadal przekształcanych w sposób twórczy - motywów tęsknoty i powrotu do własnych korzeni („Strony rodzinne”, „A wody płyną i płyną”, „Gdy otwarłem pudełko z czarną pastą”), zachwytu naturą („Billabong – oczko wodne”, „Pejzaż promienny z Morzem Śródziemnym”), zadumy nad pozycją człowieka we wszechświecie („Wieczny las”, „Dowód tożsamości”, „Tylko aż”) i w technocywilizacji („W drodze”, „Internet za tysiąc i jeden lat”, „Nieważkość”), nad współczesnymi zmianami obyczajowości („Abrakadabria współczesna”, „Jaskinia telewizorowa”) i nową polską rzeczywistością („Twarze polskie 2002”, „Skorupiaki dobrobytu”), pojawiają się nowe, typowe dla kogoś niosącego ze sobą bagaż przeżytych lat i doświadczeń: analiza ludzkich reakcji w obliczu zagrożenia zdrowia i życia (cykl „Wiersze szpitalne”, „Kobieta chora na raka”), rozmyślania nad przemijaniem („Dzień jak co dzień”, „Recykling”, „Znowu tutaj”) i kontynuacją istnienia poprzez kolejne pokolenia („Dziecko”, „Znów życie pokonało śmierć”), nad wartością rzeczy tak – wydawałoby się – oczywistych, jak możliwość korzystania ze wszystkich zmysłów („Gdy wyczerpują nam się kubki smakowe”).
To wiersze piękne, dojrzałe, wnikliwe, pełne wrażliwości na los obcego nawet człowieka („World Press Photo”) i dezaprobaty dla tych, którzy odrzucają „być” na rzecz „mieć”, czasem pozbywając się przy tym własnej godności („Ogłoszenia prasowe - wyprzedaż antykwaryczna”, „*** [jak niewiele...]”).
Jedyne, co nie w każdym miejscu mi odpowiada, to tendencja do balladowej stylizacji niektórych utworów, pojawiająca się z dość dużą jak na tego poetę częstością i miejscami ocierająca się o granicę kiczu
(„trochę ziemski
trochę boski
spadł nam z nieba
ksiądz Twardowski”[2],
„biegnę nie oglądam się za siebie
wkoło cuda na ziemi i w niebie”[3]),
choć już np. w tytułowym „Tańcu z Ziemią” dzięki zmiennemu rytmowi i kunsztownym asonansom przekładająca się na formę niezwykle melodyjną, pełną magicznego uroku.
Ale i ci, którzy zdecydowanie nie lubią rymujących się wierszy, znajdą tu dla siebie wystarczająco dużo głębokich treści i celnych metafor. A dla każdego czytelnika dodatkową premią jest rewelacyjna oprawa artystyczna w postaci barwnych, wyrazistych reprodukcji obrazów nieżyjącej już Carlotty Bologna, zaprzyjaźnionej z autorem włoskiej malarki osiadłej w Polsce.
_ _ _
[1] Józef Baran, „Taniec z Ziemią”, w: tegoż „Taniec z Ziemią”, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2006, s. 99.
[2] „*** [trochę ziemski...]”, tamże, s. 40.
[3] „Ocalały”, tamże, s. 49.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.