Dodany: 31.10.2012 19:16|Autor: AnnRK
Tańcząca z wilkami
Mimo iż nazwisko Marii Nurowskiej słyszałam wielokrotnie, do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tej pisarki. Opinie na temat jej książek są różne. Jedni chwalą, drudzy ostro krytykują, a ja mogłam tylko wzruszać ramionami z głupią miną człowieka niemającego własnego zdania. Tak się jednak złożyło, że w bibliotece coraz częściej krążę wokół regałów z polską literaturą (z powodu dobrze Wam wszystkim znanego), dotarłam więc też do półki z książkami Nurowskiej. Do domu wróciłam z powieścią "Nakarmić wilki", ogłoszoną Książką Października 2010 "Magazynu Literackiego KSIĄŻKI".
Historia jest prosta. Katarzyna Lewicka, absolwentka leśnictwa warszawskiej SGGW, ma w planach napisanie pracy doktorskiej o wilkach. W tym celu wyrusza w Bieszczady, by zebrać potrzebne materiały. Na miejscu czeka na nią dwóch mężczyzn, małomówny leśnik Olgierd oraz zdecydowanie bardziej towarzyski biolog Marcin. Warunki, w których ma zamieszkać cała trójka, są iście spartańskie. Brak prądu, bieżącej wody czy najnowszych odcinków "M jak miłość" niejedną kobietę wytrąciłby z równowagi. "Jej oczom ukazało się dość obskurne wnętrze ze zbitymi z desek sprzętami i glinianym piecem, przykrytym stalową płytą, na której gotowało się i grzało wodę. Nad piecem zainstalowano prowizoryczną suszarkę z drewnianych patyków i sznurka, suszyły się na niej kurtki, skarpety, nawet buty. Piec spełniał także kilka innych funkcji, przez otwarte żelazne drzwiczki oświetlał pomieszczenie i zastępował kominek"*. Pani Kasia szybko jednak udowadnia, że dla swojej pasji jest w stanie poświęcić wygodę.
Tą pasją magister Lewickiej są wilki, a tematem pracy doktorskiej "migracja wilków w Bieszczadach". Tylko jak pisać o migracji z perspektywy wciąż tego samego stanowiska na drzewie? Bohaterce się to udało. W jaki sposób? Pojęcia nie mam. Wilki są fascynującymi zwierzętami. Można o nich pisać długo i naprawdę ciekawie. Jeśli jednak liczycie na to, że Katarzyna Lewicka podzieli się z Wami swoją wiedzą, czeka Was zawód. Próżno też szukać klimatu dzikich Bieszczad. Ja go nie znalazłam, a wierzcie mi - wiem, co można czuć w bieszczadzkiej głuszy i za dnia, i nocą.
Jest też wątek miłosny, ale i on został spłycony. Brak w nim głębszych emocji. Wieje nudą, niestety. A podejrzewam, że w zamierzeniu miało być intrygująco...
Kolejnym moim zarzutem jest przedstawienie mieszkańców Bieszczad jako tych złych, wrogich wilkom, opornych na wszelkie argumenty wspaniałej pani Kasi, która za wszelką cenę chce ratować te zwierzęta. Podział na dobrych i złych bardzo razi.
Najsłabiej jednak wypadł dziennik Katarzyny, prowadzony przez nią ze wspomnianego wcześniej stanowiska na drzewie. Podobne notatki mógłby zrobić średnio zdolny gimnazjalista. Wilki przyszły, wilki poszły, małe się bawią, duże je karmią, jeden usiadł, inny zasnął. Może to i dobry materiał dla dzieciaka zaliczającego zajęcia z biologii, ale jaki byłby poziom pracy doktorskiej opartej na takich zapiskach? Nawet nie chcę wiedzieć. Poza tym dziwi łatwość, z jaką Lewicka wpada na swoich futrzastych przyjaciół. Ledwie zdąży pomyśleć o wilkach, one już są obok. I oczywiście bez większego problemu akceptują towarzystwo bohaterki.
Zakończenie zaskakuje, ale i trąci tanim, serialowym chwytem. Znacie na pewno ten moment, kiedy bohatera spotyka coś nieoczekiwanego, odcinek kończy się nagle i dramatycznie, a widz pozostaje w niepewności aż do następnej części. Tak właśnie jest w przypadku finału "Nakarmić wilki". Trzeba jednak przyznać, że ja się na ten chwyt dałam złapać i następnego dnia popędziłam do biblioteki po "Requiem dla wilka", drugą część cyklu. Mimo wszystko chcę poznać zakończenie tej historii, a że powieść czyta się bardzo szybko, pocieszam się tym, że nie stracę zbyt wiele czasu.
Książki nie polecam, ale i nie odradzam. Wiem, że wielu czytelnikom bardzo się ona spodobała i jako lekkie czytadło może się sprawdzić. Moich oczekiwań niestety nie spełniła. Jeśli chodzi o opisy życia w głuszy i obserwacji dzikiej przyrody (niestety nie wilków), zdecydowanie bardziej przekonywająco wypadło "Lato leśnych ludzi" Marii Rodziewiczówny.
---
[1] Maria Nurowska, "Nakarmić wilki", wyd. W.A.B., 2010, s. 14.
[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.