Dodany: 07.10.2012 13:59|Autor: mastrangelo

W zapomnieniu


W komentarzach pojawiających się w anglojęzycznym Internecie, zwłaszcza w serwisie You Tube, często można się natknąć na frazę: „something brought me here” (coś mnie tu przyprowadziło). Można interpretować ten zwrot jak sygnał wskazujący, w jaki sposób poszukuje się dziś nowych muzycznych brzmień. Podobny manewr możliwy jest w przypadku książek. O dziele Adama Hochschilda „Duch króla Leopolda”, mogę swobodnie powiedzieć: „Mario Vargas Llosa brought me here”. Częściowo również odpowiedzialny jest Joseph Conrad, który jako pierwszy w literaturze opisał Wolne Państwo Kongo w „Jądrze ciemności”.

Wykorzystując zręcznie polityczne manewry, król Belgów Leopold II lawiruje, mataczy, kręci i omamia. Bezlitośnie wykorzystuje ludzi, mając na uwadze tylko jeden cel – znalezienie kolonii, która mogłaby mu przynosić krociowe zyski. Leopold jest jednak znacznie bardziej wyrafinowany w swych poszukiwaniach niż królowa Wiktoria czy cesarz Wilhelm II. Przez myśl mu nie przechodzi, by uczynić Kongo kolonią belgijską. Na ogromnym terytorium chce stworzyć prywatne państwo, eksploatowane do granic możliwości. Do realizacji swoich celów wykorzystuje Henry’ego Mortona Stanleya – człowieka, który odnalazł Davida Livingstone’a – i setki mniej znanych negatywnych bohaterów. Doprowadzając do ludobójstwa na szeroką skalę, budzi najgorsze instynkty zwyczajnych ludzi. „Duch króla Leopolda” to przerażająca relacja o zbrodni statystycznie porównywalnej do Holocaustu. Przemilczanej zbrodni.

Niemożliwe jest określenie, która forma pisarstwa bardziej przekonywająco opowiada historię okrutnej eksploatacji Wolnego Państwa Kongo. Nie da się zdecydowanie powiedzieć, czy to Hochschild, czy też Vargas Llosa bardziej zapisuje się w pamięci i każe nam się dłużej zastanowić nad ciemnymi stronami ludzkiej duszy. Z jednej strony mamy piękne literackie opisy Vargasa Llosy, zdecydowane zagłębienie się w psychologię postaci, analizę motywów i zrozumiałe oburzenie, pełne emocji. Z drugiej – bardzo dobrze udokumentowaną pracę naukowo-reporterską, mocno oparte na faktach skrupulatne opisy i społeczno-polityczny kontekst. Nie ma stratyfikacji, jest komplementarność.

Czytelnik biorący „Ducha króla Leopolda” do ręki może się skupić na trzech poziomach, trzech rodzajach narracji. Trzy motywy stanowią dla Hochschilda podstawę do opowiadania o Kongu. Trzy poziomy historii, niezależne, ale wzajemnie się uzupełniające, dopiero jednak rozpatrywane razem mogące przedstawić obraz powodów i rezultatów nieokiełznanej chciwości i pożądliwości.

Pierwszy poziom to Historia zapisywana dużą literą H. Historia wielkich sloganów, działań i długofalowych wydarzeń. Zwyczajowy szkolny podział na epoki nie jest już nic wart. Historię należy rozpatrywać przez pryzmat haseł i przełomów, jak u Foucault. Wiek XVIII regulowała opozycja haseł Rewolucja – Restauracja, czego najbardziej jaskrawym wyrazem była Rewolucja Francuska. Wiek XX to czas hasła Ideologia, czas dwóch wojen światowych i zimnej wojny. Wiek XXI to Demokracja i Prawa Człowieka, na razie widziany przez pryzmat przebudzenia ludów i zrzucania oków zniewolenia autorytaryzmami. Dla wieku XIX najważniejszymi ideami były Postęp i Równość – czego najczystszym wyrazem okazał się kolonializm. Hochschild próbuje zrozumieć wydarzenia w Kongu z przełomu wieków za pomocą Historii, przytaczając przykłady daleko idącego zaślepienia, którego symbolem jest Konferencja Berlińska z 1885 roku. Dokładnie ukazuje hipokryzję mocarstw nieczułych na tragedię Konga i niereagujących na chore ambicje króla Belgów. Podkreśla, do jak wielkich wypaczeń może prowadzić realizacja wielkich idei.

Drugi poziom to swoista historia kultury, historia stereotypów i źle wyważonych sądów. To historia wartości i przekonań, kształtujących Europę przełomu wieków. Autor analizuje społeczne sądy, piętnując przekonania bezwiednie prowadzące do tragedii. Rasizm, zaściankowość, wielkomocarstwowe ambicje. Z naukową precyzją odkrywa przed czytelnikiem pozbawiony ideałów pragmatyzm polityczny oparty na uprzedzeniu, jednocześnie boleśnie przypominając o społecznej znieczulicy. Najbardziej jaskrawym przykładem jest postawa belgijskiego społeczeństwa, które odważyło się piętnować Leopolda nie za doprowadzenie do śmierci sześciu milionów Kongijczyków, ale za romans z byłą prostytutką, którego dopuścił się pod koniec życia.

Trzeci poziom wydaje się najciekawszy. To poziom mikrohistorii, historii jednostek. Na kartach swojego dzieła Hochschild wielokrotnie przypomina, że o Kongu, bazując tylko na tradycyjnych źródłach pisanych, mówić bardzo trudno. Większość ofiar była niepiśmienna, jeśli zdarzały się wyjątki, jest to promil w stosunku do relacji przychylnych Leopoldowi. Hochschild mógł przedstawić tragedię Konga tylko dzięki tytanicznej pracy kilku charyzmatycznych postaci, które odważyły się stanąć twarzą w twarz z realiami państwa Leopolda. Autor opisuje heroiczną walkę prasową i wydawniczą Edmunda Morela, który zauważył nieprawidłowości obserwując statki z Konga cumujące w Antwerpii, przypomina Rogera Casementa, który w nieludzkich warunkach otwierał swą wrażliwą duszę na nieludzki żywot Kongijczyków, upamiętnia George’a Washingtona Williamsa, amerykańskiego podróżnika, jego rodaka, misjonarza Williama Shepparda, nigeryjskiego współpracownika Morela – Hezekiah Andrew Shanu, walecznych wodzów – Nzansu czy Yamba-Yamba. Jednak wszystkich wymienionych i tysiące anonimowych łączy nie tylko opór i wrażliwość na niesprawiedliwość, ale także wspólny los wykluczonych. To nie przypadek, zdaje się mówić Hochschild, że do wspólnej walki stanęli Morel – człowiek z klasy średniej, pół-Anglik, bez szans na społeczny awans w wiktoriańskiej Anglii, Casement – irlandzki patriota i homoseksualista, dyskryminowany ze względu na pochodzenie, zmuszany do ukrywania swojej seksualności, czarnoskórzy – Williams, Sheppard i Shanu, oraz kolonizowani. Ta mikrohistoria pokazuje, że wykluczenie może być narzędziem odzierającym ze stereotypów i pozwalającym patrzeć szerzej, bardziej perspektywicznie.

Hochschild opisuje jeden z wielu Holocaustów, takich, o których niewiele wiemy ze względu na ciągle silną pespektywę europocentryczną. Dlaczego zapomnieliśmy o Kongu? Shoah jest nasze własne, wydarzyło się na naszym podwórku, pod naszymm czujnym okiem. Mogliśmy dokładnie zdefiniować oprawcę i ofiarę. Wielu jest naocznych świadków, wielu jest tych, którzy z rozmaitych pozycji dbają, byśmy nie zapomnieli, byśmy drugi raz nie popełnili takiego samego błędu. Pomimo faktu, że „wszyscy byli odwróceni”. W przypadku Konga, ale też Afryki (Hotentoci), Peru (Indianie) i dziesiątek miejsc na świecie, których jeszcze nie odkryliśmy, panuje milczenie, gdyż nie ma świadków. Jedyne, co nam zostało, to pojedyncze zdjęcia z pionierskich czasów fotografii i determinacja ludzi takich jak Hochschild, których praca nam nie pozwala zapomnieć, a ofiarom daje wreszcie możliwość spokojnego Snu. Przypomina też, że jedną z najpoważniejszych zbrodni przeciw ludzkości jest grzech zaniechania.


[Recenzję opublikowałem także na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7064
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: carmaniola 22.10.2012 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: W komentarzach pojawiając... | mastrangelo
Gratulacje! A dzięki Twojemu tekstowi książkę zamówiłam i już na mnie czeka w bibliotece. ;-)
Użytkownik: mastrangelo 23.10.2012 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratulacje! A dzięki Twoj... | carmaniola
Bardzo dziękuję! Ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że zakup z pewnością nie będzie przysłowiowymi pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
Użytkownik: nainala 24.10.2012 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: W komentarzach pojawiając... | mastrangelo
Bardzo ciekawa recenzja, zwłaszcza, że temat nie jest mi obcy. Książki nie czytałam, ale widziałam film dokumentalny z tego kongijskiego Holocaustu. Makabryczne zdjęcia, tysiące ludzi i dzieci także bardzo małych zabijane za za jednym razem i to na rozkaz króla, który pochodzi z "cywilizowanej" części Europy. Tutaj faktycznie można użyć słowa " masakra" i to na tak wielką skalę. Chętnie przeczytam tę książkę.
Użytkownik: carmaniola 25.10.2012 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa recenzja, ... | nainala
Jestem pewna - zajrzałam wczoraj i aż mi ślinka cieknie, ale książka musi jeszcze poczekać aż skończę Historia współczesnej Afryki: Pół wieku niepodległości (Meredith Martin), bo inaczej wszystko mi się splącze. ;-)
Użytkownik: esio 27.10.2012 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: W komentarzach pojawiając... | mastrangelo
Bardzo dobra recenzja. Również polecam obie wspomniane książki. W sumie polecam to za małe słowo, bo "Duch króla Leopolda" to moim zdaniem lektura obowiązkowa. Niewiedza o kolonialnych zbrodniach Europejczyków powinna - tak jak choćby negowanie Holokaustu - wykluczać z jakiejkolwiek publicznej debaty.
Użytkownik: carmaniola 08.11.2012 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: W komentarzach pojawiając... | mastrangelo
Miałeś rację, to świetna książka. Dla mnie szczególnie ze względu na postać króla Leopolda II, która w opracowaniach historycznych pojawia się zazwyczaj jako zły duch krążący nad Kongiem i nie ma w nich słowa (opracowania dotyczą zazwyczaj kontynentu, więc z reguły zmuszone są do pewnych skrótów)o tych jego wszystkich zabiegach i machlojkach, które doprowadziły do otrzymania przez niego Konga i utrzymania go przez długi czas jako prywatnego terytorium.

Dokładniej wiem też teraz dlaczego Stanley ruszając na ratunek Eminowi Paszy wybrał taką okrężną drogę! No i... Eureka! Wiem dlaczego Chinua Achebe zarzuca "Jądru ciemności" Conrada, że jest powieścią rasistowską. Moim zdaniem to lekka przesada i skrzywienie tzw. poprawności politycznej. Nawet jeśli Conrad nie odstawał od przeciętnych ludzi w swojej epoce. W każdym razie muszę koniecznie spróbować znaleźć cały artykuł Nigeryjczyka, przewertować raz jeszcze "Jądro" i przeczytać "Spadkobierców"! :-)
Użytkownik: mastrangelo 09.11.2012 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałeś rację, to świetna ... | carmaniola
Czy mogę prosić o jakieś dokładniejsze wskazówki bibliograficzne do artykułu Achebe, o którym mówisz? Powiem szczerze, że Hochschild zachęcił mnie mocno do zgłębienia nieopowiedzianych historii kolonialnych i postkolonialnych.

Dobrze wiedzieć, że są głosy sprzeciwu poza Saidem!
Użytkownik: carmaniola 09.11.2012 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy mogę prosić o jakieś ... | mastrangelo
Bardzo proszę, widzę, że nie tylko ja mam skłonności śledcze. ;-)

Z Hochschilda: Chinua Achebe, "An Image of Africa: Racism in Conrad's << Heart of Darkness>>", "Massachusetts Review", 1977, 18; reprint w : "Conrad's "Heart of Darkness" op. cit. s. 261.

A tu jest link do owego artykułu, który znalazłam, ale jeszcze nie zdążyłam przeczytać: http://kirbyk.net/hod/image.of.africa.html
Użytkownik: carmaniola 09.11.2012 15:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo proszę, widzę, że ... | carmaniola
PS. Tego Saida masz na myśli: Edward W. Said, "Joseph Conrad and the Fiction of Autobiography"? Broni Conrada? Ciekawe czy to się ukaże w języku polskim - mam nadzieję, bo chętnie poczytam.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: