Dodany: 04.10.2012 13:07|Autor: Alos

Niepotrzebna


Tolkien napisał tylko dwie powieści: "Hobbit, czyli tam i z powrotem" oraz trylogię "Władca Pierścieni". "Dzieci Húrina" powstały dzięki licznym szkicom pozostawionym przez J.R.R. Tolkiena, zebranym, tak jak w przypadku "Silmarillionu" czy "Niedokończonych opowieści", przez jego syna - Christophera.

Húrin to przywódca jednego z trzech szczepów ludzi przyjaźniących się z elfami. Ojciec trójki dzieci: Turina, Nienor i zmarłej w dzieciństwie Urweny. Rozegrała się wielka bitwa. Niestety wróg okazał się silniejszy, a starcie, które miało być ostatnim starciem z Morgothem i przynieść chwałę, zostało nazwane Bitwą Niezliczonych Łez. Húrin został pojmany, jednak nie zabity. Morgoth chciał go złamać, a gdy to mu się nie udało, przeklął cały jego ród. Kraj, którym władał Húrin, został opanowany przez wrogi szczep ludzi. Morwena – jego żona – wysłała Túrina do ukrytego elfiego królestwa – Doriathu. Tam po raz pierwszy dała o sobie znak klątwa Morgotha, gdy po latach pobytu wśród elfów chłopak zmuszony był uciekać z ich królestwa. Od tamtego czasu przekleństwo bez przerwy wisiało nad bohaterem, niwecząc wszystkie jego plany.

Książka ma teoretycznie formę powieści. Są rozdziały, ciągłość akcji i bohaterów, jakieś tam wątki poboczne. Niestety tylko pozornie. Tak naprawdę to zbiór krótkich opowiadań, które łączy postać Túrina. Pomostem między jedną a drugą historią są przeważnie kilkuzdaniowe, króciutkie opisy mówiące o tym, jak bohater podróżuje na północ, wschód lub południe.

Sama pozycja jest dość krótka. Część fabularna zajmuje niecałe 200 stron, więc mało. Od razu widać, do kogo kierowana jest ta książka – do młodszych wielbicieli Tolkiena, którzy boją się zmierzyć z dużo trudniejszym w odbiorze "Silmarillionem". Samo "Od autora" zajmuje pond 40 stron, więc prawie jedną czwartą tego co fabuła. To sporo.

"Hobbita" i "Władcę Pierścieni" przeczytałem wielokrotnie, jednak do "Dzieci Húrina" na pewno więcej nie wrócę. Książka jest najzwyczajniej w świecie średnia, a na tle innych dzieł Tolkiena – słaba. Taka konstrukcja sprawdza się tylko w przypadku dzieł nowelowych czy mitologii, a nie powieści. Przeskoki nużą i denerwują, liczba trzecioplanowych bohaterów irytuje, a wymuszone przez styl skrócone opisy niszczą klimat i obraz całości.

Opisy są jedną z najbardziej wkurzających rzeczy w tej książce. Już na samym początku jesteśmy świadkami wielkiej bitwy rzutującej na wszystkie późniejsze wydarzenia i losy rasy ludzkiej. Relacja z niej zajmuje stronę, najwyżej dwie. Walka ze smokiem to raptem kilka zdań. Tak się ma sprawa przez całe 200 stron. Drugim równie denerwującym czynnikiem jest język. Stylizowany na dworskie średniowiecze, nie buduje klimatu, a wręcz przeciwnie – irytuje.

"Dzieci Húrina" to twór sztucznie wydłużony do formy powieści. W założeniu mroczna opowieść o klątwie, która spada na ród dzielnego wojownika - w praktyce grzeczna książka dla młodszych czytelników. Nie wnosi nic ani do gatunku, ani do historii już opowiedzianej kilka razy.

Oceniam na 6 w skali dziesiętnej. Mimo że lubię Tolkiena, uważam, że ta książka jest kompletnie niepotrzebna.

Tylko dla prawdziwych wielbicieli autora.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1847
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: mchpro 06.10.2012 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Tolkien napisał tylko dwi... | Alos
Mam identyczne odczucia. Gdyby J.R.R. Tolkien uznał dzieło za godne opublikowania, to tak by się stało.

Książka potrzebna była chyba tylko wydawnictwom - by zarobić na nazwisku klasyka gatunku widniejącym na okładce, oraz spadkobiercom pisarza - z identycznych pobudek.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: