Dodany: 30.09.2012 23:02|Autor: stock

Książka: Pojedynek z Syberią
Koperski Romuald

1 osoba poleca ten tekst.

Pojedynek z „Pojedynkiem...”


Przyznam, że podchodziłem do autora tej książki z lekką rezerwą. W świecie podróżników Romuald Koperski jest postacią znaną, ale jego niektóre osiągnięcia (np. przepłynięcie Leny pontonem) są podawane w wątpliwość. Niemniej jednak raczej wszyscy w środowisku są zgodni, że Koperski zna się na Rosji, a na Syberii w szczególności. To przeważyło, postanowiłem „Pojedynek z Syberią” przeczytać.

To opis samotnej podróży, którą Romuald Koperski odbył terenowym land roverem w 1994 r. Trasa z Zurychu do Nowego Jorku wiodła przez całą europejską i azjatycką część Rosji. Zanim jednak przejdziemy do treści, zacznijmy od okładki, na której odwrocie czytamy o osiągnięciach autora, w tym o zorganizowaniu „najtrudniejszego rajdu samochodowego na świecie Transsyberia–Gigant 2004”[1]. Nie ujmując nic samemu rajdowi, przypinanie mu etykiety najtrudniejszego na świecie mogłoby wywołać sprzeciw np. organizatorów Rajdu Dakar.

Zostawmy jednak takie drobnostki – tekst na okładce to przecież trochę reklama, a tutaj można się spodziewać lekkiej przesady. Przejdźmy zatem na przedostatnią stronę, gdzie oglądamy trasę ekspedycji pana Romualda. Szkoda, że trasa wytyczona na mapie nie zgadza się z tą faktycznie przebytą (np. Bajkał autor ominął od strony wschodniej, a nie od zachodniej, jak wskazuje mapa).

Wpadło mi w ręce już piąte wydanie, mogłem się więc spodziewać, że wszystkie nieścisłości i literówki będą poprawione. Niestety, w książce jest wiele błędów – powtórzeń wyrazów, lapsusów stylistycznych („raz udawało włączyć się tylko biegi terenowe”[2]), nieprecyzyjnych wyrażeń („Petersburg (…) do roku 1918 był stolicą carskiej Rosji”[3]), błędów rzeczowych („najdłuższa z rosyjskich rzek – Jenisej”[4]). Na samym początku czytamy też, że „gotowy do drogi land-rover jest przeciążony, waży ponad pięć ton, kiedy dopuszczalny jego ciężar nie powinien przekraczać tony!!!”[5]). Sprawdziłem: samochód tego typu waży co najmniej półtorej tony – bez ładunku. Dwa błędy wywołały we mnie szczerą wesołość. Pierwszy, gdy po okazaniu polskich dokumentów podróży autor zauważył, że rosyjscy milicjanci na pewno nie znają „alfabetu arabskiego”[6]. Drugi, kiedy po dwóch miesiącach podróży po Syberii pan Koperski spotkał człowieka o „dziwnym zdrobniałym imieniu Boria”[7]. Dla niezorientowanych – Boria to zdrobnienie od imienia Borys, bardzo w Rosji popularnego i wcale nie rzadkiego.

Popastwiłem się trochę nad książką, czas teraz wskazać jej dobre strony. Chylę czoła przed samym pomysłem wyprawy – samotne przejechanie całej Syberii jest nawet teraz wyczynem nie lada, osiemnaście lat temu z pewnością było o wiele trudniejsze. Przed paru laty zwiedzałem Syberię i poznałem stan tamtejszych dróg (w tym słynnej drogi do Jakucka), dlatego mogę sobie wyobrazić trudności, jakie podczas wyprawy napotykał autor.

Kto nie miał przyjemności zwiedzania Syberii, z pewnością dowie się o niej wiele z książki Koperskiego. Autor pisze naprawdę ciekawie i ze swadą. Nie zatrzymywał się w żadnym miejscu zbyt długo, dlatego w opowieści nie ma dłużyzn. Poza tym naprawdę było co opisywać – nieprawdopodobne sytuacje, zdawałoby się bez wyjścia, z których autorowi zawsze udawało się wychodzić obronną ręką, fantastyczni, przyjaźni ludzie spotkani na szlaku i hektolitry alkoholu wypitego z nimi nadają opowieści koloryt. Koperski opisuje przyrodę z poetyckim zacięciem, co w tym przypadku jest atutem. Wtrąca też liczne swoje przemyślenia na tematy egzystencjalne. Na ogół czyta się je z przyjemnością, choć jeden raz Koperski zdecydowanie „przegiął”, porównując Szwajcarów i Sybiraków i określając tych pierwszych w taki oto sposób:

„Osiemdziesiąt procent populacji tego bogatego (w co?) narodu to potencjalni debile niemający nawet swojego języka. Porozumiewają się między sobą dialektami wywodzącymi się z języków krajów ościennych. I to świadczy jeszcze dobitniej o braku kultury, historii i ubóstwie umysłowym”[8].

Dalej w treści autor poniekąd przeciwstawił szwajcarskie ubóstwo umysłowe bogactwu duchowemu (w domyśle zapewne również kulturowemu?) ludzi syberyjskich. Powyższego cytatu nie będę komentował; przypomnę tylko, że Koperski w tym czasie mieszkał w Szwajcarii i choć nie uważam argumentu „jak ci tak źle, to wyjedź do tego raju i w nim zamieszkaj” za właściwy, w tym wypadku sam się narzuca.

Podsumowując: jest duża szansa, że książka wielu czytelnikom się spodoba. Dodatkowym atutem są na pewno piękne fotografie, choć szkoda, że tak mało z nich przedstawia ludzi, których autor spotkał po drodze. Przymknijcie zatem oko na błędy i cieszcie się ciekawymi opowieściami o Syberii, których „Pojedynek z Syberią” zawiera całkiem sporo.



---
[1] Romuald Koperski, „Pojedynek z Syberią”, wyd. Grafix, Gdańsk 2011, tekst z okładki.
[2] Tamże, s. 76.
[3] Tamże, s. 11.
[4] Tamże, s. 111. W zależności od źródeł, za najdłuższą rzekę Rosji uznaje się Lenę lub Ob-Irtysz.
[5] Tamże, s. 7.
[6] Tamże, s. 97.
[7] Tamże, s. 240.
[8] Tamże, s. 242.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2849
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: