Dodany: 26.09.2012 23:28|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Lata z Laurą Díaz
Fuentes Carlos

3 osoby polecają ten tekst.

Pamięć uświęca pamięć


Historia to daty, fakty i nazwiska. Takiej historii można się wyuczyć i zapomnieć. Ale ma ona jeszcze drugie dno: dzieje ludzi tworzących ją bezimiennie – gdzieś w tle, dużo poniżej tych upamiętnionych na kartach podręczników lub tylko pozostających obok. Skrzywdzonych przez wojny, tyrańskie rządy, rewolucje, kryzysy ekonomiczne albo zyskujących nową jakość życia za sprawą wielkich migracji, odkryć, spotkań z wybitnymi postaciami, epokowych lektur. A czasem doświadczających wszystkich lub prawie wszystkich tych odmian losu. Tak jak Laura Díaz, bohaterka powieści Fuentesa – jednocześnie fikcyjna, bo jako byt fizyczny nigdy nie istniała, i prawdziwa, bo (czego można się domyślić z posłowia) łącząca w sobie przeżycia i cechy osobowości kilku kobiet z rodziny autora.

Laura i jej otoczenie doskonale reprezentują meksykański tygiel etniczny. Niemieccy czy może raczej niemiecko-francuscy (prababka była z domu Lassalle) przodkowie ze strony matki, tak doskonale zlatynizowani, że nikt już nie pamięta, iż szacowny don Felipe, dziadek Laury, przybył do Meksyku jako Philip Kelsen. Ciotka – Mulatka, owoc nielegalnego związku Felipe z czarnoskórą damą lekkich obyczajów. Ojciec – Hiszpan. Mąż – mieszanka krwi hiszpańskiej, tubylczej i „angielskich piratów w czasach kolonialnych”[1], po których odziedziczył nazwisko. Synowa – córka „kupca libańsko-syryjskiego”[2]. I „czarny Zampayita, i indiańskie służące”[3]. A wokół nich upadają kolejne rządy, knuje się spiski, wybuchają zamieszki, toczą się wojny – które omijają Meksyk, ale ich nie omijają obywatele tego kraju – zmieniają się mody, tworzy się wielka i mała sztuka… Laura wchodzi w to życie z typowym bagażem dziewczyny z zamożnej rodziny: przygotowano ją do tego, by dbała o gospodarstwo, wychowywała dzieci i nie przeszkadzała mężowi w sprawach zawodowych. Tylko że Juan Francisco nie jest typowym panem domu, a ona nie jest bezwolną trusią. Więc kocha, zdradza, kaja się i cierpi. Traci i zyskuje, choć nie zawsze zysk rekompensuje stratę. Przeczekuje burze dziejowe i opłakuje osobiste dramaty. Spotyka imponującą liczbę postaci, które zapisują się w historii Meksyku, i nie tylko Meksyku. Odkrywa ludzi, sztukę i siebie. I wszystko to zostawia w spadku prawnukowi i jego narzeczonej, których „dzisiejsza miłość zrodziła się z wczorajszej miłości. Dzisiejsza pamięć uświęca wczorajszą pamięć, choćby ją przy tym deformowała”[4].

Żeby się przegryźć przez ponad pięćset stron gęstego, zwartego tekstu, trzeba cierpliwości. Zwłaszcza jeśli się zbyt mało wie o tym etapie historii Meksyku, na którym aktualnie tkwią bohaterowie (a, powiedzmy sobie szczerze, kto o tym wie dużo? Iberyści, może politolodzy, może jacyś pojedynczy pasjonaci meksykańskiej kultury, ale kto poza tym?). Toteż zwłaszcza dyskusje Juana Francisca ze związkowymi towarzyszami wymagają od czytelnika wyjątkowo natężonej uwagi i zerkania w jakąś podręczną ściągawkę historyczną, żeby nie pomylić Carranzy z Cárdenasem i Ordaza z Obregónem; nieco męcząca jest również przydługa scena spotkania Laury z Jorgem na wyspie Lanzarote. Dla równowagi uwagę można rozluźnić, a włączyć emocje, gdy w kolejnych pokoleniach ważą się tragiczne losy trzech młodych mężczyzn, z których każdy nosi imię Santiago; gdy Laura zdaje sobie sprawę, że zbyt drogo zapłaciła za chwilę wolności u boku Jorgego; gdy przedwcześnie postarzały Juan Francisco dokonuje przejmującego podsumowania ostatnich chwil swojego życia: „Już nie będzie czasu na pytanie: gdzie był błąd? (…) Już nie będzie czasu, żeby otworzyć drzwi miłości”[5]; gdy z reminiscencji Harry’ego wyłania się przerażający obraz współczesnego polowania na czarownice w wykonaniu maccarthystów…

„Lata z Laurą Díaz” to powieść, której nie będzie można szybko zapomnieć. Ani tej niepospolitej bohaterki, ani nieprawdopodobnie wyrazistej scenerii, ani gęstego, barwnego języka (na ponad pięciuset stronach wyłapałam tylko jeden zgrzyt, zresztą pochodzenia ewidentnie nieautorskiego, zaraz na początku, gdy narrator pierwszego rozdziału – kto to taki, dowiedzieć się można dopiero dużo później - opowiada, jak przemierzał ulice Detroit z „prawym okiem przyklejonym do lejki”[6]; szczerze mówiąc, w życiu bym nie wpadła na to, że w ten sposób można spolszczyć nazwę aparatu fotograficznego marki Leica…). Więcej nawet – będzie to jedna z tych powieści, do których warto wrócić.



---
[1] Carlos Fuentes, „Lata z Laurą Díaz”, przeł. Elżbieta Komornicka, wyd. Libros, Warszawa 2001, s. 375.
[2] Tamże, s. 321.
[3] Tamże, s. 59.
[4] Tamże, s. 522.
[5] Tamże, s. 371.
[6] Tamże, s. 8.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1466
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: