Dodany: 26.09.2012 14:13|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

"Tąpnięcie na gruba", czyli Śląsk po warszawsku


Dobry kryminał/thriller nie jest zły. Wychodząc z tego założenia, podczas buszowania w oceanie różnych innych gatunków literatury systematycznie zawadzam o ten właśnie, odkrywając coraz to nowych autorów i coraz to nowych bohaterów walczących nieustraszenie z całym złem tego świata (a przynajmniej ze złem dającym się podciągnąć pod paragrafy kodeksu karnego). Jedni - jak Lee Child i jego nieustraszony Jack Reacher, Henning Mankell i fajtłapowaty w życiu prywatnym, lecz rewelacyjny na posterunku Kurt Wallander, Aleksandra Marinina i nieco postrzelona, ale obdarzona kapitalnym „węchem” śledczym Nastia Kamieńska – wchodzą na stałe do grona moich literackich ulubieńców, a z innymi… różnie bywa. Ale zanim się nie odbędzie pierwszego z nimi spotkania, nie można wszak przesądzić, na ile się spodobają. Bo na przykład – widzi człowiek, że takie dzieło ma w Biblionetce średnią ocen 4,66, w LubimyCzytać trochę mniej (6,7/10), ale wciąż jeszcze niemało, potem znajduje je w bibliotece, a tu… klapa na całej linii!

Śląskie dziękczynienie (Lewandowski Konrad T. (Lewandowski Konrad Tomasz)) zaczyna się obiecująco. Bohater całej serii kryminałów retro, komisarz Jerzy Drwęcki, ma okazję rozwijać swoje kryminologiczne talenty w pięknej, choć wad niepozbawionej, epoce dwudziestolecia międzywojennego. Zaprzyjaźniony z nie lada tuzami warszawskiej śmietanki – w tym ze słynnym Wieniawą – otrzymuje zgoła niepolicyjne zadanie: ma „się spotkać z Korfantym i przemówić mu do rozumu, żeby przestał wreszcie wchodzić nam [„my” to w tym wypadku piłsudczycy – przyp.rec.] w drogę” [11], przy czym prawdziwy powód delegacji na Śląsk ma pozostać zakamuflowany pod płaszczykiem kursu kryminalistyki, który Drwęcki ma przeprowadzić dla lokalnych funkcjonariuszy. Troskliwa teściowa natychmiast załatwia mu zakwaterowanie u znajomej Ślązaczki; ta – mając wobec babci Ireny dług wdzięczności – od pierwszego dnia troszczy się o Jerzego, jak o własnego syna, on zaś służy pomocą i przykładem wychowywanemu przez nią osieroconemu wnukowi. Zaraz na początku kursu Drwęcki ma okazję wypróbować nauczane przez siebie nowoczesne metody w niepozorowanym śledztwie – bo akurat trafia się denat zmarły śmiercią najwyraźniej nienaturalną . A sprawa okazuje się nader zawikłana, zaś jej korzenie sięgają… no, tego już powiedzieć nie wypada, gdzie, boby się zepsuło potencjalnemu czytelnikowi radość z własnoręcznego tropienia sprawców.

Można się sprzeczać, czy intryga jest choć odrobinę prawdopodobna Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu, ale skomponowana jest spójnie i dobrze obudowana technicznymi szczegółami śledztwa. Widać też, że autor starał się odtworzyć lokalny klimat za pomocą licznych – w większości udanych – scenek rodzajowych ze sporą dozą humoru sytuacyjnego. No to czego się czepiam?

Po pierwsze – i tu zdaję sobie w pełni sprawę, że skoro poglądami mogą się różnić historycy, to mogą i czytelnicy, więc dopuszczam inny niż mój punkt widzenia, niemniej jednak nie jestem w stanie go spokojnie przyjąć – przedstawienie Korfantego jako cynicznego dorobkiewicza i karierowicza, który „gdyby Czesi mu obiecali urząd prezydenta w Pradze, to (…) raz dwa zrobiłby tu na Śląsku powstanie przeciw Polsce, a za Czechosłowacją” [14] uważam za szkalowanie tego zasłużonego polityka. Bo autor nie tylko wkłada te obraźliwe opinie w usta Wieniawy (z których faktycznie wyjść mogły), ale też w całym dalszym przebiegu akcji stara się wykazać, że są one całkiem solidnie uzasadnione. Pewnie Korfanty popełnił niejeden błąd (a kto ich nie popełnia? wszakże i Marszałek Piłsudski nie zawsze podejmował najszczęśliwsze decyzje ...) – ale oskarżanie go w kilkadziesiąt lat po jego śmierci o coś, na co nie ma żadnych dowodów, nie jest doprawdy chwytem fair.

A po drugie i najważniejsze – żeby się dobrze posługiwać gwarą śląską, nie wystarczy wysłuchać w radiu paru dowcipów o Masztalskim. I nie chodzi tu o ani o różnice subregionalne (Ślązacy z Bytomia czy Piekar „godają” inaczej niż ci spod Opola, a jedni i drudzy jeszcze inaczej, niż cieszynianie), ani kwestie transkrypcji wymowy (do dziś nie ustalono, czy nazwę pewnej szacownej części ciała należy pisać „rzyć”, czy „rziyć”), tylko o niezałapanie pewnych elementarnych zasad śląskiej mowy. Autor, usłyszawszy i prawidłowo zapamiętawszy konstrukcje typu „bier ta tasza” [dla niewtajemniczonych: „weź tę torbę”], najwyraźniej nabrał przekonania, że rzeczowniki rodzaju żeńskiego w liczbie pojedynczej mają we wszystkich przypadkach postać identyczną jak w mianowniku – stąd w tekście liczne dziwolągi w rodzaju: „niech nabiera krzepa” [23], „tąpnięcie na gruba [gruba=kopalnia] było” [26] i „sztajger [sztygar] z nasza gruba”[47], „z tako dziołcha” [31], „się ino do święta Anna modlił” [33], „tylko żeby nic oma [oma=babka] niy godać” [37], „że pon Jerzy jest kuzyn z Polska” [38], „to go tylko ta gazeta przykryli” [42], „w żadna robota nie mógł się ostać” [117] itd. Pomijam już fakt, że po śląsku raczej nie mówi się „żeby”, tylko „coby”, że popularny, acz już nieco zapomniany wyrób garmażeryjny to nie „żemłoki”, tylko „żymloki” i że według wszelkiego prawdopodobieństwa śląska rodzina do swojego honorowego gościa zwracałaby się raczej przez „wy” („żeście som...”, „mocie recht”, a nie „pon Jerzy jest...”, „pon Jerzy mo...”[37] ).

Toteż, choć nic nie mam do komisarza Drwęckiego, chwilowo chyba dam sobie spokój z jego przygodami. I niech go ręka boska broni przed ponownym przyjazdem na Śląsk, bo jak śląska ziemia usłyszy „godkę” w wykonaniu jego autora, to się zeźli i tąpnie jak sto pieronów! I na pewno nie "na gruba"!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3236
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Anna 46 26.09.2012 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobry kryminał/thriller n... | dot59Opiekun BiblioNETki
Na rzyć 25 i bedzie. :-)

Pierwsze trzy tomy o Drwęckim mi się podobały ze względu na "Ziemiańską" w tle i znakomitości tam bywające. W jednym była "geneza" Lokomotywy Tuwima, w innym - żurawiejki, tylko nie pomnę, co w którym. :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.09.2012 18:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Na rzyć 25 i bedzie. :-) ... | Anna 46
Hmhm... "Lokomotywa", powiadasz... No to może dam mu szansę?
Użytkownik: benten 26.09.2012 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmhm... "Lokomotywa", pow... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mam pierwszy tom, jeśli chcesz, mogę Ci przywieźć. Ja też przepadam za Ziemiańską - stąd pierwszy tom. Czytałam też "Perkalowy dybuk" - to o Łodzi. Też był tam Tuwim i było śmiesznie i tragicznie i z pościgami na wielką skalę. Tę część też czytałam. Niestety, bardzo mało wiem o Śląsku, żeby czynić uwagi merytoryczne. Ale też nie odczułam, żeby próbował totalnie oczernić Korfantego. Spodziewałam się tego, czytając książkę, ale moim zdaniem, autor do tego nie doszedł. W moim odczuciu, Korfanty w tej książce jest politykiem, który próbuje osiągnąć jakiś cel. I może nie jest kizi-mizi, ale też w opisie jego czynów nie znajduję potwierdzenia dla wcześniejszych słów Wieniawy (zaznaczam, że odnoszę się tylko do treści książki).
Ale chętnie się razem z Tobą przyczepię do motywu płatnych zabójców. To - to było trochę za dużo.
Tak czy inaczej, seria o Drwęckim (na podstawie trzech przeczytanych książek), to coś co przemówiło do mnie najbardziej, z ostatnio czytanych polskich kryminałów. I to jeszcze retro (wiwat Fandorin!). Podobno ta część z perłami w tytule jest najlepsza.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.09.2012 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam pierwszy tom, jeśli c... | benten
Dzięki za dobre chęci, ale tym razem ja już naprawdę nic więcej nie biorę, bo po prostu utonę w pożyczkach i trafię na listę najbardziej zatwardziałych biblionetkowych dłużników!
Z polskich autorów to bardziej mi się Konatkowski podobał, choć przyznam, że pierwszy tom cyklu bardziej niż drugi. Jeszcze Miłoszewski przede mną, więc są szanse na zmiany w hierarchii.
Ja, choć nie jestem pełną Ślązaczką, przemieszkałam na Śląsku przez więcej niż 2/3 życia, ale co ważniejsze, wychowałam się w kulcie zarówno Pierwszej Brygady, jak i powstańców śląskich - dlatego też Korfanty jest dla mnie postacią trochę ikoniczną, jak Kościuszko czy sam Piłsudski - i jakoś tak wyjątkowo niemile odebrałam te posądzenia go o chęć bezwzględnego wywindowania się na szczyt i zrobienia majątku za wszelką cenę. Jednak gdyby tylko to było do zarzucenia, dałabym 3 albo nawet 3,5 - a ten "silesian-pidgin" tak mnie zeźlił, że miałam ochotę ciepnąć książką w kąt...
Użytkownik: benten 26.09.2012 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za dobre chęci, al... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mogę zrozumieć. Kiedy rzecz działa się w Łodzi, to myślałam sobie w duchu, że ma szczęście, że nie musiał używać takich słów jak pętla albo karta miejsca, chociaż tramwaje już były to jednak trochę zbyt dawne czasy. A na Śląsku dialekt jest o wiele bardziej złożony niż w Łodzi. Ja muszę przyznać, że jestem kompletnym ignoramusem w sprawach innych dialektów, nawet nie próbuję udawać, jakbym mieszkała, pewnie by mnie dotknęło.
Miłoszewskiego coś tam czytałam, nawet do mnie przemawiało.
Ale zgodnie z moimi preferencjami najgorszy kryminał retro jest i tak lepszy, od średniego współczesnego. Ostatnio krążący BNetkowo Emil Żądło też mnie nie zniechęcił, może bardziej autorka, która myśli, że czytelnik to krowa na rowie. Breslau do mnie nie przemawia specjalnie. Czubaj też nie. Zdaję sobie sprawę, że to pewnie czubek góry lodowej, ale dla mnie, na razie, seria o Drwęckim zjada Breslau na śniadanie i defekuje "polskiego psychopatę".
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.09.2012 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę zrozumieć. Kiedy rze... | benten
A, przypomniał mi się jeszcze jeden autor kryminału retro (czy może raczej powieści historycznej z wątkiem kryminalnym) - Zbigniew Białas. Jak na razie opublikował jeden tom zamierzonego cyklu pt. "Korzeniec". Fabularnie taki sobie, ale bardzo fajnie odmalowany Sosnowiec z początku XX w. i masa udanych scenek rodzajowych. Zamiast dialektów są języki obce (bo wydarzenia koncentrują się wokół granicy rosyjsko-niemieckiej), jak mi się zdaje, raczej bez większych błędów. Mogę Ci pożyczyć za jakiś czas, bo na razie rodzina zaanektowała.
Użytkownik: benten 26.09.2012 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A, przypomniał mi się jes... | dot59Opiekun BiblioNETki
Też dziękuję. Co prawda wygrzebałam się trochę z pożyczek, ale muszę zacząć czytać trochę swoich książek. Biedne stoją na półkach porzucone.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: